28. Davis

1.7K 84 13
                                    

Dwa tygodnie później...

Mija kolejny dzień naszego wspólnego życia, szkoda tylko, że w takim miejscu. Przez te dwa tygodnie zdążyliśmy całkiem nieźle się tu urządzić. Ann, przy okazji, którejś wizyty przywiozła nam nawet turystyczny grill, więc mogliśmy przyrządzać już sobie ciepłe dania. Spędziliśmy, sam na sam, na dodatek na kompletnym odludziu już dwa tygodnie. Bałem się, że to może popsuć coś między nami, w końcu przebywanie ze sobą dwadzieścia cztery godziny na dobę podobno nie jest dobre dla związku, zwłaszcza świeżego. Źle jest kiedy nie można za sobą zatęsknić i czekać niecierpliwie na kolejne spotkanie. Nas to jednak bardzo wzmocniło, mam wrażenie, że z każdym kolejnym dniem kochamy się coraz bardziej. Nie mamy ze sobą telefonów, aby nie kusić losu, wtedy można byłoby szybko nas namierzyć. Poza tym wolę patrzeć w piękne, ciemne oczy Lexie niż mój smartfon. Dziś wstaliśmy jak zwykle ciut świt i przyrządziliśmy sobie śniadanie, po którym zaczerpnęliśmy kąpieli w jeziorze. Żyjemy jak w jakimś obozie, ale mi to bardzo odpowiada, bo nie lubię pławić się w luksusach.

– Kochanie, podasz mi ręcznik z namiotu? – mówi do mnie wychodząca z wody brunetka.

– Szkoda chować takie ciało. – odpowiadam, wstając z materaca i łapiąc w locie ręcznik.

– Daj spokój. Podasz mi go wreszcie, czy mam zamarznąć?!

– Spokojnie, Lexie. Przecież ja się tylko droczę. – odpowiadam, zauważając, że to ją jeszcze mocniej wkurwia.

– Handerson! Przestań mnie w końcu denerwować.

– Bo, co? Rozbijesz obóz po drugiej stronie jeziora? – śmieję się i podchodzę, przykrywając ręcznikiem jej nagą skórę.

– Kurwa! Możesz zachowywać się czasem normalnie, czy tylko potrafisz się wydurniać?! – wrzeszczy, a ja dębieję.

Co jej odbiło? Nie kłóciliśmy się przez dwa tygodnia, a wygłupialiśmy się oboje cały czas. Jakoś żadne z nas nie miało z tym wtedy problemu.

– Co ci się stało? Dlaczego nagle się tak zachowujesz? – pytam jej spokojnie.

– Może dlatego, że mam już dość? Dość koczowania tu jak jacyś Indianie! Dość ciągłego strachu! – wykrzykuje i siada na materacu.

– Posłuchaj... wiem, że twoje całe życia wyglądało raczej inaczej. Luksusowo, ale...

– Czy ty mi właśnie zarzuciłeś, że jestem zbyt rozpieszczona?!

– Nie, źle mnie zrozumiałaś. Chodziło mi o to, że może to nie są warunki, dla takiej dziewczyny jak ty. – tłumaczę.

– Czyli miałam rację! Wiesz co, mądralo? Odwal się! – wrzeszczy i wchodzi do namiotu.

Cholera. Co ja się z nią mam. Ona potrafi do tego stopnia podnieść mi ciśnienie, że nawet nie potrzebowałbym kawy, gdybym ją w ogóle tutaj miał. Lexie świetnie zastępuje mi kofeinę. Wychodzi po chwili z namiotu, wściekła jak osa, mając na sobie moją koszulkę, która sięga jej nieco za pupę, a na stopach ma różowe japonki. Spogląda na mnie i widząc, że przewracam oczami, wędruje w kierunku lasu.

– Mam nadzieję, że przynajmniej masz na sobie majtki! – krzyczę za brunetką, która zatrzymuje się i odwraca do mnie.

– A bo, co?!

– Bo cię ktoś zgwałci, na przykład? – droczę się, ale dziewczyna nie daje za wygraną.

– No bardzo śmieszne, wiesz?! Muszę się przejść! – odpowiada i rusza dalej, podnosząc koszulkę i pokazując gołe pośladki.

Racing Girl - ZAKOŃCZONAWhere stories live. Discover now