20. Lexie

2.1K 89 7
                                    

Tłumaczę wszystko Ann, a ta coraz szerzej rozdziawia buzie i coraz głośniej krzyczy. W tej sytuacji to rozwiązanie wydaje mi się idealne, ona jednak nie wygląda na zachwyconą.

– Czyś ty, dziewczyno, do reszty zwariowała?! –drze się na mnie.

– Ja zwariowałam? Przecież to jest świetny pomysł...

– Chcesz być puzzlami, które idealnie wpasują się w miejsca po Giannie?! – pyta i tam razem to ja, zszokowana, na zmianę otwieram i zamykam buzię zupełnie nie wiedząc co powiedzieć.

– Co ty pieprzysz?! – pytam, ale ta od razu wstaje zza biurka i wskazuje mi drzwi.

– Jak to co? Ty już chyba całkiem chcesz zając jej miejsce! Widziałam przecież wasze popisy na korytarzu! Wyjdź i nie zawracaj mi więcej głowy takimi głupotami!

A proszę bardzo! Niech się, kurwa, tylko nie zadławi. Żyłka zaraz pęknie tej małpie! Wychodzę szybkim krokiem, zła jak diabli i zauważam, że przed drzwiami czeka na mnie Davis.

– Ależ masz jebniętą siostrę! – wrzeszczę w złości i idąc ku niemu, głośno tupię nogami.

– No! Jakbym sam tego nie wiedział! – śmieje się.

Wychodzimy z podziemnego garażu na świeże powietrze i siadamy na niewielkim murku. W jednej chwili przypomina mi się sytuacja z mojej pierwszej wizyty tutaj i moment, w którym siostra mężczyzny nazwała go samobójcą. Ten straszny widok nieprzytomnego Davisa mam przed oczami do dziś i aż skręca mnie na tę myśl, ale chyba nadszedł odpowiedni moment, by o to zapytać.

– Mogę zadać ci jedno, niedyskretne, a wręcz wścibskie pytani? – odzywam się patrząc w miejsc, gdzie Ann udzielała mu pierwszej pomocy.

– Jak bardzo niedyskretne? – pyta, uśmiechając się szczerze.

Może nie powinnam. Davis siedzi tu teraz cały, zdrowy i uśmiechnięty, a ja tym pytaniem przypomniałabym mu tylko niepotrzebnie o złych chwilach. Z natury jestem ciekawska i bardzo nurtuje mnie to pytanie, więc po chwili ciekawość bierze górę nad dobrym zachowaniem.

– Wiesz, bo kiedy byłam tu po raz pierwszy... – Davis nagle spogląda na mnie w zamyśleniu.

– Wiem, niestety, co wtedy widziałaś.

Nie odpowiadam, pozwalając mu bez zbędnych pytań, opowiedzieć sytuację z tamtego dnia. Po raz kolejny odkręcam się na bok, znów spoglądając w tamto miejsce i myśląc, czy on naprawdę chciał się zabić.

– Słuchaj... – zaczyna, drapiąc się na blond czuprynie – ja na przestrzeni trzech miesięcy, w ciągu których Gianna walczyła o życie, po prostu nie byłem sobą. Załamałem się i całe moje życie skupiło się na tym, aby zaszkodzić sobie, a tym samym rozzłościć Ann, przez którą był ten cały wypadek. – tłumaczy, patrząc ślepo w przestrzeń.

– Czyli... – przerywam na chwilę, zastanawiając się jak dobrać słowa, by nie zabrzmiało to okrutnie – nie chciałeś nic sobie zrobić?

– Maleńka, złego diabli nie bierze. Chciałem wkurwić siostrę i jak widać, świetnie mi to wyszło. – odpowiada i ja patrzę na niego i palcem stukam się w głowę.

– Jesteś totalnym kretynem! Z małpą się na mózgi zamieniłeś?! – drę się – A nie! Przepraszam! Nawet małpa nie zrobiłaby takiej głupoty! – zeskakuję z murka i ciągnę swój monolog. – Naprawdę trzeba być istnym imbecylem, żeby na złość starszej siostrze, mało nie umrzeć!

Davis nagle wstaje i łapie mnie wpół unosząc do góry i wieszając sobie na ramieniu, tak by nie mogła się ruszyć. Macham jedynie nogami i wrzeszczę z głową spuszczoną w dół.

– Puść mnie szajbusie! Puszczaj! Postaw mnie na ziemi!

– Nie szamocz się, bo nie postawię, ale rzucę na betonowy chodnik! – śmieje się w głos i zaczyna gdzieś wędrować.

– Do cholery jasnej, gdzie ty mnie niesiesz?! – piszczę, bijąc mężczyznę pięściami po plecach.

– Już! Kocico waleczna, już się puszczam! – śmieje się w głos i stawia mnie na trawie.

Chybocze się przez chwilę, próbują złapać równowagę po wędrówce głową w dół, ale zaczyna kręcić mi się w głowie na tyle, że prawie upadam. W ostatniej chwili, przed upadkiem chronią mnie silne ramiona Davisa. Bierze mnie na ręce, a ja mimowolnie łamie go za szyję i zamykam oczy.

– Wszystko w porządku? – pyta zdezorientowany.

Milczę przez chwilę, łapiąc oddech, po czym odzywam się do zdenerwowanego mężczyzny.

– Tak, już jest ok. – odpowiadam spokojnie, a Davis ostrożnie stawia mnie na trawie plecami do ściany budynku.

Kiedy mężczyzna zauważa, że uśmiecham się do niego zadziornie i stoję już stabilnie, przypiera mnie do ściany i wpija się w moje usta. Jego dłonie dotykają mojej twarzy, jest taki delikatny i sprawia, że się przy nim rozpływam. Schodzi dłońmi niżej i nagle zdecydowanym ruchem łapie mnie za pośladki, składając mokre pocałunki w załamaniu szyi. Zawieszam swoje długie nogi na jego biodrach i odpływam. Zaczynam błądzić dłońmi po jego umięśnionej klatce piersiowej, a mężczyzna delikatnie, guzik, po guziczku rozpina moją bluzkę.

– Zaczekaj. – szepczę rozgrzana.

– Ale na co, maleństwo? – mruczy mi do ucha.

– Tak tutaj? Wariacie napalony! – krzyczę do niego, a ten stawia mnie na nogi.

– Jedziemy do mnie czy do ciebie? – pyta rozpalony, kiedy ja próbuję doprowadzić się do porządku.

– Muszę załatwić najpierw jedną sprawę. – wypalam.

– Akurat teraz? – pyta smutny i układa usta w podkówkę.

– Nie czaruj czarusiu, tylko mnie podrzuć. – śmieję się i całuje mężczyznę w policzek.

– Eeee... tylko tyle? Stać cię na więcej maleństwo. – mówi zadziornie, na co ja odpowiadam całusem w usta.

– No dobrze, już trochę lepiej. To gdzie mam zawieźć jaśnie panią? – pyta .

– Do mojego ojca. – odpowiadam i ruszam w stronę wejścia do budynku, ciągnąc za sobą blondaska.

Wsiadamy na motocykl, przytulam się do Davisa i z piskiem opon ruszamy w drogę. Wiatr rozwiewa moje i tak już bardzo rozczochrane przez mężczyznę włosy, a ja zastanawiam się jak zacząć rozmowę z tatą i w jaki sposób osiągnąć to czego chce. Co? Przecież ja zawsze mam to czego chcę! To musi się udać!

Racing Girl - ZAKOŃCZONAWhere stories live. Discover now