18. Davis

2.3K 92 9
                                    

W nocy przewracam się z boku na bok. Zamykam oczy, ale za każdym razem kończy się to fiaskiem. Nie mogę zasnąć. Baa! Jestem nawet pewny, że nie zmrużę oka, aż do świtu! Ta dziewczyna to jakiś szatan. Na zmianę cieszę się i żałuję, że stamtąd wyszedłem. Mija godzina, potem kilka kolejnych i w końcu za oknem wstaje słońce. Nie zamierzam wylegiwać się w łóżku, bo wiem, że to nić nie zmieni. Wstaję, robię szybki prysznic, zakładam poprzecierane, jasne jeansy, białą koszulkę, po czym idę do kuchni, gdzie spotykam Ann.

– Nie śpisz? Jest dopiero szósta rano. – mówi zaspana, przeciągając się.

– jakoś nie mogę. – odpowiadam nastawiając ekspres do kawy.

Jeśli mój organizm nie dostanie w tym momencie porządnej dawki kofeiny, to chyba padnę tu trupem. Po chwili biorę gotowy napój i siadam obok siostry.

– Przepraszam. – odzywa się nagle.

– Za co? – pytam zaskoczony.

– Za to moje wczorajsze zachowanie, wiem, że czasem jestem nie do zniesienia.

– Czasem? Dobre sobie! Ty jesteś potworem przez cały czas! – śmieję się.

– Dzięki braciszku.

Fajnie, że ona też czasem zamienia się w człowieka. Zazwyczaj jest nie do zniesienia i naprawdę nie wiem, co się w tej kobiecie gnieździ. Matka taka nie była. Siedzimy rozmawiając jeszcze dobre dwie godziny, po czym oczywiście Ann musi zrobić mi dzień! Wysyła mnie na tor, żebym pomógł Colinowy przy zmianie opon, oleju i różnych innych bzdet przy samochodach. Może to i dobrze. Zajmę się pracą i choć na jakiś czas przestanę myśleć o tej seksowej zołzie. Przez cały czas, aż do samego południa kumpel próbuje ze mną rozmawiać. To jednak na nic, i tak w łowie mam tylko Lexie. Pracę udaje nam się skończyć dość szybko, więc po wszystkim biorę prysznic, wsiadam na motocykl i robię to co powinienem zrobić już rano.

***

Stawiam maszynę pod blokiem, wbiegam po schodach i cicho pukam do drzwi. W środku słyszę krzyki i potworny hałas, więc nie zastanawiając się dłużej otwieram drzwi, przekraczam próg i biegnę do kuchni. To co widzę, przyprawia mnie o zimne dreszcze. Co za chuj! O co tu do jasnej cholery chodzi?! Staję w progu i dostrzegam ledwo żywą dziewczynę, duszoną, przez jakiegoś zwyrodnialca. Wyciągam zza paska spodni pistolet i celuję.

– Puść ją!

Gościu orientuje się, że wszedłem tu z bronią, puszcza Lexie, która upada na ziemię, po czym rzuca się na mnie z pięściami. W jednej chwili obezwładniam go, uderzam jego ryjem w twarde kuchenne płytki i przykładam pistolet do pleców.

– Przestań skakać, bo będę zmuszony strzelić! Chcesz tego?!

Słyszę z jego zaplutej mordy jedynie bełkot, więc przewracam go na plecy. Dostrzegam, że facet na twarzy ma krew i zgubił kilka zębów, ale wcale nie jest mi go szkoda. Wręcz przeciwnie! Chętnie bym go dobił!

– Spieprzaj pókim dobry! – wrzeszczę wściekły, a on zrywa się z podłogi, zabiera z niej po drodze jakieś papiery i ucieka, głośno trzaskając drzwiami.

Klękam przy brunetce i odwracam ją tworzą do góry. Jest nieprzytomna, ale to nie odejmuje jej dziewczęcego uroku. Biorę ją na ręce i kieruję się do sypialni. Ma na sobie półprzezroczystą koszulkę więc kładą ją na łóżku i od razu przykrywam prześcieradłem. Zauważam ranę na jej głowie, więc biegnę do kuchni w poszukiwaniu apteczki. Wracam do Lexie i po opatrzeniu jej ślicznej główki zauważam, że otwiera oczy.

– Witaj loczku. – mówię szeptem, gładząc ją po policzku.

– Poszedł? – pyta niepewnie.

Racing Girl - ZAKOŃCZONAWhere stories live. Discover now