• 10 •

192 20 4
                                    


Namjoon znalazł się w domu tuż przed siódmą rano. Do wschodu słońca zostało jeszcze trochę czasu, przynajmniej takie miał mgliste wrażenie, bo wchodząc po schodach na swoje piętro już ledwo trzymał się na nogach. Na szczęście zostawili dla niego otwarte drzwi. Gdyby nie to, pewnie zasnąłby na korytarzu. Nie było szansy, że trafi w takim stanie kluczem do dziurki.

Wszedł do środka, najciszej jak tylko był w stanie. Wszyscy jeszcze spali, a ponieważ była niedziela, raczej nie planowali wstawać o świcie. Gayeon nie pracowała w niedziele, a mama od kilku dni była na zwolnieniu lekarskim. Namjoon nie chciał ich obudzić, napewno były zmęczone.

Udało mu się zrzucić tylko jedną kurtkę z wieszaka, zanim dotarł do swojej kanapy. Opadł na nią ciężko. Kilka sprężyn zatrzeszczało, poduszka spadła na podłogę. Podniósł ją, za to zrzucił tam swoją bluzę, a potem jeszcze dżinsy. Zadrżał w samej bieliźnie i koszulce z długim rękawem, zanim naciągnął na siebie koc, przerzucony do tej pory przez oparcie kanapy. Zostało mu jeszcze tyle przytomności, by na oślep skopać buty ze stóp i w ciągu kilku sekund odpłynął.

Obudziły go jasne promienie zimowego słońca, wdzierające się przez niezasłoniętą, oszronioną szybę okna do pokoju i padające mu prosto na twarz. Musiał zasnąć odwrotnie niż zwykle, zazwyczaj leżał tyłem do okna. Zacisnął mocno powieki i dopiero wtedy poczuł nieznośny ból całej głowy, od czoła prawie po kark. Przez sekundę myślał, że zwymiotuje prosto na podłogę z szoku wywołanego tym bólem. Wciągnął mocno powietrze przez nos. W porządku, w porządku. Byle by nie wstać za szybko i będzie dobrze.

Odczekał tak chyba dobre dwie minuty. Słyszał jak Taeyang i Miso bawią się w przedpokoju. Właściwie tylko to. Shihwan nie płakał, Gayeon nie próbowała mu śpiewać, żeby się uspokoił. Wyglądało na to, że w domu trwa całkiem dobry, spokojny dzień.

Namjoon w końcu usiadł, spuszczając bose stopy na podłogę, tuż obok porzuconej wczoraj bluzy i spodni. Gdy łupanie w głowie chociaż trochę się uspokoiło, wstał. Musiał się napić. Usta i gardło miał tak suche, jak próbował w nocy zjeść miskę cynamonu.

Wyszedł z pokoju.

— Hej — rzucił do brata i siostry, budujących pod wieszakiem na kurtki chyba jakiś fort z klocków, którymi jeszcze Namjoon się bawił jako dzieciak.

— Hyung! — Taeyang pomachał mu figurką strażaka z odłamaną jedną ręką.

— Hej! — powtórzyła wesoło mała Miso.

Namjoon uśmiechnął się do nich. Potem jeszcze przyjdzie z nimi pogadać. Może nawet pobudują coś razem. Dawno tego nie robili. Ale teraz naprawdę potrzebował wody. Poszedł do kuchni. Gayeon właśnie mieszała coś w garnku. Spojrzała na niego i uśmiechnęła się tak, jak zwykle. Nawet jeśli wiedziała, albo domyślała się, że Namjoon wrócił do domu nad ranem, kompletnie pijany, nigdy nie miała do niego pretensji. Z jednej strony zadziwiające, z drugiej nic tak nie motywowało go do tego, żeby jej nigdy nie rozczarować.

— Wyspany? — zapytała lekko.

— Mhm. — Namjoon kiwnął głową. — Poźno wstałem, co?

— Jest po drugiej. — przyznała Gayeon.

— A jak mama?

— Rano miała gorączkę, potem jej spadła na szczęście. Teraz chyba śpi i Hwannie też położyłam, bo marudził. Ej, skoczysz później po jakieś zakupy? Po obiedzie. Kończą się pieluchy i w ogóle.

— No jasne. — pokiwał od razu głową, zdejmując sobie kubek z suszarki nad zlewem. Nalał do niego wody z kranu i wypił całą jednym tchem, nalał znowu i wypił tak samo szybko. — A jest kawa? — mruknął, otwierając szafkę kuchenną.

menthol || namkookOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz