Rozdział I

38 1 0
                                    

    Wstałam jak zawsze, czyli o szóstej rano. Umyłam się, ubrałam, a nawet i pomalowałam co było u mnie nowością, ponieważ nigdy się nie malowałam, a mam już 18 lat. Nigdy nie przykuwałam uwagi do tego jak wyglądam i jak się ubieram. Gdy poszłam do technikum coś się zmieniło, stałam się bardziej pewna siebie i nie przejmowałam się tak bardzo opinią innych. Dlatego teraz stoję przed lustrem w swoich niezawodnych czarnych spodniach i tego samego koloru obcisłego sweterka z dekoldem w szpic. Na nogach mam czarno białe nike, które po prostu uwielbiałam bo były bardzo wygodne. Włosy rozpuściłam jak zwykle. Mam długie, blond włosy które sięgają mi do pasa. Spakowałam swoją torbę i zarzuciłam ją sobie na ramię. Ostatni raz przeglądłam się w lustrze i zeszłam po schodach do kuchni. Nie zdziwił mnie fakt, że nikogo tam nie ma, ponieważ moja mama zazwyczaj wstawała dopiero o około ósmej. Mój brat tak samo. Ale oprócz nich w tym domu mieszkał także nowy mąż mojej mamy i moje przyszywane rodzeństwo.

    Po zrobieniu sobie śniadania i lunchu do szkoły byłam gotowa żeby wyjść. Zabrałam ze stolika przy drzwiach wyjściowych klucze od mojego samochodu i wyszłam. Po drodze do szkoły zabrałam moja najlepszą przyjaciółkę, ponieważ codziennie jeździłyśmy razem.

    Ma na imię Kaja. Jest bardzo szczupła i wysportowana, zazdroszczę jej figury, chociaż to nie znaczy,że nie lubię swojej tylko,że ja miałam więcej krągłości, co mi nie przeszkadza, teraz bo kiedyś było inaczej. Jej włosy są tak samo długie jak moje tylko, że ona jest brunetką. Jest pozytywnie nakręcona dziewczyną i we wszystkim widzi pozytywy, co mnie osobiście czasami irytuje bo ja jestem bardziej realistką ale tak czy siak bardzo ją kocham.

    - Ughh nie nauczyłam się na sprawdzian z majcy, bo znowu musiałam się zajmować Leonem.

    Leo to syn jej matki i jej ojczyma. Ma 7 miesięcy i Kaja musi się nim zajmować mimo wszystko, bo jej matka nie przyjmuje sprzeciwu i ma gdzieś to co chce dziewczyna.

    -To gdzie znowu poszła twoja mama?

    -Na jakąś ważną kolację firmową z firmy jej mężulka.

    -Aha. Okej. Ale nie przejmuj się na pewno ci dobrze pójdzie, zresztą jak zawsze. Jesteś najlepsza z matmy i nie tylko.

    -Dzięki. Musi być dobrze.

    -Musi.- uśmiechnęłam się do niej i ruszyłam spod jej domu.

    Droga do szkoły minęła nam w ciszy. Nie było to dziwne, ponieważ często milczymy, ale to dlatego, że my po prostu rozumiemy się bez słów. Gdy parkowałam już przed szkołą akurat zadzwoniła dzwonek informując nas. że rozpoczyna się lekcja. Pierwszą miałyśmy matematykę, a więc teścik na rozpoczęcie dnia i tygodnia. Po prostu cudownie.

    -I jak ci poszło? - zapytała Kaja wychodząc z klasy na korytarz

    - Myślę, że dobrze. Nie było to takie trudne. A więc pewnie dostanę dwa.

    -Tak, pewnie tak. - powiedziała śmiejąc się

    Szłyśmy korytarzem i po prostu się śmiałyśmy. Co jakiś czas zaczepiali nas jacyś ludzie aby się przywitać, nawet nie wiedziałam kim oni są, uroki bycia przyjaciółką przewodniczącej szkoły. Przez to wszyscy mnie znali. Nie byłam z tego jakoś  bardzo zadowolona. Zawsze wolałam być tą której nikt nie zna, taka cicha myszka. I tak było kiedy wszyscy mną przez to pomiatali. Po  mojej zmianie wszytko się zmieniło. Dalej chciałam być tą cichą myszką tylko, że nie  chciałam pozwalać  sobą  pomiatać.  Ale niestety coś mi nie wyszło i dla tego teraz stoję na środku korytarza i witam się buziakiem w policzek z Amy, chyba tak ma na imię.

    Po trzech następnych godzinach przyszła pora na lunch. W mojej szkole mieliśmy 30 minut przerwy na posiłek, była tylko jedna taka przerwa. Większość ludzi ze szkoły gromadziła się na stołówce, a jak było ciepło to na podwórku za szkołą. Był początek czerwca i było bardzo ciepło, dlatego wyszliśmy na dwór i usiedliśmy razem z moją ekipą pod ogromną lipą.

    -Co robicie w sobotę?- zapytał się nas Kuba, z tym jego rozbrajającym uśmiechem na twarzy

    - Zapewne coś już nam zaplanowałeś - odpowiedziałam śmiejąc się - Prawda? Co znowu wymyśliłeś ?

    -Och jak dobrze mnie znasz skarbie. Tak, mam pewne plany. W sobotę jest impreza na plaży na koniec szkoły. Idziemy. Wszyscy! Nie ma że ktoś nie idzie!

    - Tyle, że to jest impreza dla czwartych klas. Nie wpuszczą nas.- powiedziała Monika

    - A skąd oni niby mają wiedzieć, że jesteśmy młodsi?- dodała Kaja

    - No nie wiem. Co jeśli będzie tam ktoś kogo znamy?- protestowała dalej Monika

    - Kochane wy moje przecież każdy tam nas będzie znała albo kojarzył. Nie zapominajcie, że przyjaźnimy się z przewodniczącą szkoły. Kto by Kaji na imprezę nie wpuścił? Jedynie jakiś głupiec, któremu życie nie miłe. - stwierdził Kuba i zaczął się śmiać.

    Monika się już więcej nie odezwała, a jedynie kręciła głową. Ona była tą mądralą i poukładaną dziewczyną, która nie chodzi na imprezy. Nie pasowała do naszego towarzystwa, ponieważ moja ekipa uwielbiała imprezy i dobrze się zabawić ale to nikomu nie przeszkadzało bo była bardzo fajna i zabawna.

    Przez resztę przerwy rozmawialiśmy na temat tej imprezy. O której się spotkamy i gdzie lub u kogo. Postanowiliśmy, że przed bibą na plaży spotkamy się u Michała. Przed każdą imprezą spotykaliśmy się u kogoś z paczki aby się trochę napić, po prostu tak na poprawę humoru i każdy też wiedział, że jeżeli chcesz iść na tego typu imprezę musisz się przed tym wstawić bo tam nie będzie jak, no dobra to też w sumie zależy od wielu czynników ale głównie albo wychodzisz praktycznie trzeźwy albo cię stamtąd wynoszą. Każdy przynosi swój alkohol ale on jakoś magicznie ginie tylko jak dasz coś do lodówki lub postawisz sobie go w widocznym miejscu.Czasami zdarzy się nam zabrać czyjąś butelkę wódki no ale proszę was to w końcu impreza i tak nie będzie wiedział kto to zabrał.

    Podczas gdy oni dyskutowali na ten temat ja utonęłam w swoich myślach. Miałam dużo spraw na głowie. Szkoła. Kaja. Terapia. Mama. Nowy dom. Nowa rodzina. On. Chciałam od tego jakoś uciec ale nie mogłam. Starałam się zapomnieć o niektórych sprawach ale to nie było łatwe. 

Z zamyśleń wyrwała mnie dzwonek informujący nas, że już koniec przerwy. Szybko rozglądnęłam się wokół siebie czy ktoś zauważył moją nieobecność duchową. Na Szczęście nikt nie zwróciła na to uwagi. Tak wtedy myślałam ale myliłam się.

O 15 w końcu kończę lekcje. Razem z Kają idziemy do mojego samochody rozmawiając o projekcie który mamy zrobić z chemii.

- Dobra a teraz mów gdzie znowu odpłynęłaś jak byłyśmy na lunchu.- powiedział wyraźnie zmartwiona

- Nigdzie, cały czas słuchałam was.

- Naprawdę?! A więc o czym rozmawialiśmy?

- Yyy. No o imprezie.

- Gówno prawda. Nie słuchałaś nas. O czy znowu myślałaś?

- O niczym ważnym. Naprawdę. Tak jakoś się wyłączyłam. Przepraszam. To co powiesz mi co ustaliliście?- zapytałam ze skruchą w oczach

- Coś często ci się zdarza wyłączyć. Ale dobra powiem ci.

Za to ją uwielbiałam nie drążyła nigdy bardziej gdy czuła, że jest to dla mnie trudne i nie chce o tym rozmawiać.

W drodze do domu kaja opowiadała mi co zdecydowali z sobotą. Jednak nie spotykamy się u Michała, a u Kuby i jesteśmy umówieni na 19. Kaja stwierdziła, że przed tym muszę do niej przyjść abyśmy się razem przygotowały na imprezę. Zgodziłam się na to, choć zapewne będzie mnie namawiać na szpilki i krótkie sukienki. No trudno. Przeżyję jakoś.

- Do jutra Madi!

- Paaa!

Na pożegnanie przytuliłyśmy się jeszcze i brunetka wyszła z auta.

Po powrocie do domu od razu poszłam do swojego pokoju. Nie miałam dużo nauki więc stwierdziłam, że krótka drzemka mi nie zaszkodzi. Położyłam się na łóżku i włożyłam do uszu słuchawki. Włączyłam sobie Niedostępny Malika Montany i po kilku minutach zasnęłam.

Weaknesses give us strenghtWhere stories live. Discover now