Rozdział III

22 0 0
                                    



    W sobotę rano nadal byłam w cudownym humorze. Wstałam dość wcześnie, co było dziwne bo zawsze w weekend spałam do 10 lub 11. A dzisiaj wstałam o 8. Postanowiłam, wykorzystać to i poszłam zrobić na śniadanie naleśniki. Wchodząc do kuchni zderzyłam się z czymś twardym, gdyby nie silne męskie ramię, które objęło mnie w talie pewnie bym się przewróciła na podłogę.

    Byłam zdezorientowana i nie wiedziałam co się dzieje. Uniosłam głowę i ujrzałam te zielone cudowne oczy. Nie znałam nikogo kto by miał tak intensywny kolor oczu, oprócz Noa, syna mojego ojczyma.

    – Yyy. Przepraszam. – powiedziałam i próbowałam się wydostać z objęć Noa, ale on mi na to nie pozwolił.

    – Ładnie to tak z rana kogoś atakować?

    – Ja nikogo nie zaatakowałam. To ty na mnie wpadłeś. Patrz jak

chodzisz.

    – O no popatrz Kajetan jak wredna z rana. Powinnaś być bardziej miła i mi podziękować.

    – Miła? Podziękować? Niby za co?

    – Gdybym cię nie złapał upadłabyś na podłogę.

    – Ta jeszcze czego. Tak wogule to mnie puszczaj!

    Noa zaśmiał się głośno i mnie puścił. Mocno mnie trzymał, teraz to poczułam. Kajetan tylko siedział i obserwował nas. Po czym się roześmiała na głos i powiedział do Noa:

    – Dobra stary chodźmy bo się spóźnimy.

    – Masz rację. Spadajmy. Do zobaczenia blondi.– Puścił do mnie oczko i wyszedł z kuchni, a za nim jego kumpel.

    To było dziwne, zazwyczaj nie rozmawiałam wogule z nim. Jedynie cześć i na tym zawsze się kończyło. Gdy wyszli zdałam sobie sprawę, że nadal jestem w piżamie czyli w za dużej koszulce i majtkach.

    – Świetnie – powiedziałam sama do siebie, karcąc się w myślach za to jak wyszłam z pokoju.

    Postanowiłam,że zanim zrobię sobie śniadanie, to się przebiorę. Pobiegłam do pokoju i podeszła do szafy. Wyjęłam z niej czarne legginsy i za dużą na siebie bluzę w kolorze karmelowym. Na stopach miałam moje kapcie w myszki.

    Robiąc naleśniki słuchałam sobie jakiejś randomowej playlisty na spotify. Gdy jadłam do kuchni wszedł Ken.

    – Dzień dobry. Co tak ładnie pachnie?

    – Hejka. Naleśniki. Sama zrobiłam. Poczęstuj się.

    –Mmm, dziękuję. – zabrał jednego naleśniki i w 2 minutach już go nie miał. Jak można jeść tak szybko. Ja jednego placka jem z dobre pięć minut, ale to też zależy jakiego dużego, a te co ja zrobiłam były ogromne – Pyszne. Tak wogule to smacznego!

    – Dziękuję!

    Ken zabrał jeszcze jednego i wyszedł do pracy. Prowadzi on własna firmę, ale nie wiem czym tak dokładnie się zajmuje.

    Jakieś pół godziny później, gdy ja już sprzątałam, zeszła moja mama. Zrobiła sobie kawę i bez słowa wyszła. Po chwili wróciła się zabrała teczkę z krzesła i powiedziała na odchodne:

    – Zajmij się mała.– i wyszła.

    Pracuje ona jako agentka nieruchomości. Zdobyła tą prace dzięki znajomości Kena. Przed ponownym wyjściem za mąż nie pracowała. Zajmowała się ona domem i moim bratem. Teraz ma możliwość realizacji swoich marzeń.

Weaknesses give us strenghtWhere stories live. Discover now