3.

79 6 0
                                    

MARIN

Kilka dni później Edek zaproponował mi wyjście na spacer.Umówiliśmy się o osiemnastej przed wejściem do zamku.Miałam jeszcze sporo czasu ,więc postanowiłam ubrać się w jasnoniebieską suknię do ziemi z rękawami z gdzieniegdzie wyszytym złotymi kwiatami.Włosy lekko pofalowałam.Nagle do mojego pokoju weszła Łucja i zaczęłyśmy rozmawiać na przeróżne tematy.Opowiedziała mi o Londynie.

-Cholera jasna ,mam dziesięć minut!-wykrzyczałam i zaczęłam  biec na dół,zostawiając brunetkę samą w mojej komnacie.Dziewczyna pobiegła za mną i wręczyła mi łuk oraz strzały.

-To na wszelki wypadek-powiedziała z uśmiechem.

Gdy zeszłam na dół ,był już tam Edmund siedzący na koniu,który nazywał się Merlin .Brunet zachęcił mnie abym dołączyła do niego.Objęłam go w pasie i pojechaliśmy na piaszczystą Narnijską plażę.Gdy dojechaliśmy zaczęło się ściemniać .Edek rozpalił ognisko i rozłożył koc.Zanim usiadł  na kocu zaczął mówić poważnym tonem:

-Kate,ja wiem ,że znamy się krótko,ale odkąd pierwszy raz Cię zobaczyłem ,zakochałem się w tobie.-powiedział i gdy chciałam już coś odpowiedzieć wpił się w moje usta.Nasz pocałunek był na początku nieśmiały i delikatny ,a gdy się już otrząsnęłam i zaczęłam go oddawać przerodził się w bardzo namiętny.Edek chciał skończyć ale ja go powstrzymałam , przyciągając go bliżej siebie i ponownie całując bruneta.

-Kocham Cię ,królu Edmundzie Sprawiedliwy-powiedziałam a Edmund siadając pociągnął mnie na swoje kolana .Długo rozmawialiśmy i w końcu Edek zapytał.

-Marin,czy uczynisz mi ten zaszczyt i zostaniesz moją dziewczyną-zapytał czekoladowooki

-Ymm,no nie wiem -zaczęłam -oczywiście,że nią będę idioto!Ale teraz to mi się spać chce!

-Dobranoc księżniczko

-Dobranoc-odpowiedziałam i zasnęłam

Obudziłam się rana i poczułam jakiś ciężar na swojej talii.Ciężar ten okazał się być  ręką Edmunda ,gdy chłopak zorientował się ,że wstałam ,przerzucił mnie sobie przez ramię.

-Edmundzie ,puść mnie w tej chwili albo zacznę krzyczeć

-Jesteś aniołkiem , a aniołki latają-powiedział z uśmiechem mój chłopak i zaczął nieść mnie w kierunku wody

-Oj,żeby Cię ten aniołek aureolką nie udusił czasem-odparłam i po chwili wylądowałam w wodzie .

-EDMUND ,JA NIE UMIEM PŁYW...-woda zaczęła nabierać mi się do płuc,na szczęście mój chłopak wyciągnął mnie w porę ,posadził sobie na kolanach i okrył mnie swoją koszulą.

-Przepraszam ,ja nie wiedziałem-powiedział płacząc Edmund

-Żyję głupku,nie płacz-rzekłam z uśmiechem i poprosiłam Edka abyśmy już wracali.Po powrocie poszliśmy do mojej komnaty.Przebrałam się w długa zieloną suknie i  opadłam na łóżko,a moja mała żmija Edmund,usiadła na mnie okrakiem i zaczęła mnie łaskotać:

-Edek,proszę !!!-powiedział

-O co mnie prosisz ,słoneczko-uśmiechnął się ,a gdy próbowałam mu się wyrwać,wylądowaliśmy na podłodze.Pocałował mnie namiętnie,po czym zaczął błądzić dłoni po moim ciele.Jego usta znalazły się na mojej szyi,a później na obojczykach.

-Edek,ja nie jestem jeszcze gotowa-powiedziałam ,a chłopak spojrzał na mnie ze zrozumieniem,po czym po prostu mnie przytulił.Nagle do pokoju weszła Łucja i wyraźnie speszona powiedziała,że Kaspian czeka na dole .Zeszliśmy na dół gdzie okazało się,że mamy problem.

-Ten skurwiel znowu wysłał list -powiedział po czym zaczął czytać-Mari,tęsknie za tobą ,ale już nie długo.

Wtuliłam się w tors Edmunda i poszliśmy do mojej komnaty.Płakałam,bo nie chciałam stracić Edka,Kaspiana ani Łucji.Bałam się,że David zrobi im krzywdę.Nie przeżyje tego,nie mogę ich stracić.Mam tylko ich,moja centaurza mama jest na lądzie Aslana. Edek wziął mnie na ręce i zaczął kołysać :

-Cśii,już nie płacz ,proszę-powiedział spokojnie,ale w jego oczach widoczny był strach-nie pozwolę mu Cię dotknąć.

-Ale, Edmund on jest groźny -zaczęłam płakać jeszcze bardziej-boję się,że on Cię skrzywdzi.

-Nie martw się ,będzie dobrze -powiedział kładąc nas i obejmując mnie w talii.Potem pocałował mnie namiętnie,a moje motyle znów wzbiły się do lotu.Próbowałam zasnąć,ale nie mogłam .Wzięłam atrament i zwój papieru ,wyszłam na taras i zaczęłam pisać wiersz;

Oj, tak, pio­sen­ko, szy­dzisz ze mnie
bo choć­bym po­szła górą, nie za­kwit­nę różą.
Różą za­kwi­ta róża i nikt inny. Wiesz.

Pró­bo­wa­łam mieć li­śc­ie. Chcia­łam się za­krze­wić.
Z od­de­chem po­wstrzy­my­wa­nym - żeby było prę­dzej -
Ocze­kiwa­łam chwiIi za­mknię­cia się w róży.

Pio­sen­ko, któ­ra nie znasz nade mną li­to­ści:
mam cia­ło po­je­dyn­cze, nie­prze­mien­ne w nic,
je­stem  jed­no­ra­zo­wa aż do szpi­ku ko­ści.

Jak się okazało,Edmund mi się przyglądał.Gdy zobaczył ,ze skończyłam,złapał mnie za rękę i splótł nasze palce.I podeszliśmy do barierki.Zobaczyliśmy tam......

--------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------

Hej, dziś 637 słów.Mam nadzieję ,że się podobało.

Martyna

A m o r  f  l o r u m / P i o t r   P e v e n s i e  [ZAWIESZONE}Where stories live. Discover now