Cisza przed burzą

46 11 2
                                    

Kuchnia szalała. Zrobienie ryżu z jabłkami oraz dużą ilością cynamonu było na tyle ciężkim i złożonym zadaniem, że potrzeba było wszystkich uczestników zimowiska, aby wygrać tę niespodziewaną bitwę. 

Zuza siedziała przy stole, krojąc pojedyńcze fragmenty jabłek. 

Nadia wraz z Aurelią obierały jabłka, aby przyboczna miała mniejszą ilość pracy, a pokrojone w kostkę owoce mogły wylądować jak najbszybciej na kuchence. 

Basia stała wraz z Dorotą, gotując w kilkulitrowym garnku wodę na torebki ryżu. Dało się zauważyć, że dobrały się nie przypadkowo. Basia po raz kolejny podczas wyjazdu, zaczęła szeptaną rozmowę. Twarze dziewczyn były zamyślone, od czasu do czasu kiwały w odpowiedzi bądź wygłaszały swój monolog. Było to jednak na tyle ciche i subtelne, że przez kuchenny wir nikt nie usłyszał tematu o którym dyskutowały. 

Martyna wraz z trzema podzastępowymi stały oparte o blaty ciemnych szafek, gaworząc podniesnionymi głosami na temat szkoły. Martyna opowidała o chłopaku ze swojej klasy, który na oczach wszystkich dał jej przed feriami czekoladę. Czternastolatka uznała to za początek związku. 

Marcin wraz z Bartkiem wojowali z krojeniem pomarańczy, których zapach roznosił się na całe pomieszczenie niczym najlepsze perfumy. 

Kuba wraz z Patrykiem szukali w pudełkach z ich rzeczami cynamonu, imbiru oraz goździków. Jednak szukanie kilku chudych opakowań pośród kasz, makaranów oraz warzyw, okazało się dla nich sporym wyzwaniem. Większym niż nowa gra, która według ich opowieści weszła na rynek cztery dni wcześniej. 

Mateusz wraz z Kamilem siedzieli na drewnianych taboretach, kurcząc swoje długie nogi. Dyskutowali nad czymś zawzięcie, a wszystkie spostrzeżenia drużynowy zapisywał w zeszycie, leżącym na jego kolanach. Kamil od czasu do czasu oburzał się, na co Mateusz reagował tylko klepnięciem w plecy i obroną swojego stanowiska. 

— Jeśli z tymi jabłkami będzie moja krew, to sory. Nie ponoszę za to odpowiedzialności, to te jabłka były jakieś opentane. — Oznajmiła Zuza, trzymając przy palcu kawałek papieru. 

Kuba z Patrykiem wymienili swoje tajemnicze, zrozumiałe tylko dla nich spojrzenia. 

Szanowali Zuzę, dziewczynę która potrafiła w jednym zdaniu za równo kogoś ochrzanić jak i pochwalić, a zaraz później stwierdzić że psy to najlepsze istoty na świecie. Były jednak momenty, taki jak wtedy w kuchni, że widzieli w niej osobę, która szukała zwykłej atencji. Nie mówiła tego, aby komuś zwrócić uwagę. To ona sama potrzebowała wtedy uwagi. 

Może właśnie dlatego zareagowali na to opuszczając głowy i wbijając wzrok w drewnianę podłogę, aby całą siłą woli powstrzymać się od parsknięcie. 

Czasami nasze czyny są tak zakodowane, że inni odczytują je jako zupełnie inne, niż tak naprawdę są. 

— Jabłka przyjmują postać tego, kto je kroi. Więc napewno nie możemy ich winić. — Odpowiedział Marcin, ciągle mieszając herbatę, aby była jeszcze bardziej przepełniona jesiennymi zapachami. 

Lewandowska podniosła brew. Na ogół Marcin nie odpowiadał na jej głupie, często wkurzające teksty. Zachowywał się jakby do niego docierały, ale zaraz później odchodziły w zapomnienie. Tym razem pokazał, że jednak tak nie było. 

— To było dobre, stary. — Kamil wychylił się ze swojego drewnianego stołka i podniósł rękę, aby przybić piątkę z chłopakiem. — Rośnie mój godny zastępca, chyba się wzruszyłem. 

Do akcji przystąpiła Dorota, której dobry nastrój wyzwolił się już przy śniadaniu, kiedy to z własnej nieprzymuszonej woli, wstała pół godziny wcześniej i pomogła porannej warcie kuchnnej. Widok wstającego słońca, które jeszcze silniej rozświetlało błyszczący się śnieg był wart ograniczenia snu. A dziewczyny z warty miały wreszcie czas na spokojną rozmowę z drużynową. 

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Jun 14, 2020 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

Kubek ironiiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz