13. USJ

2.1K 173 18
                                    

Dziś miał odbyć się trening specjalny. Budynek leżał na terenie szkoły, jednak był on daleko, przez co jechaliśmy autokarem. Wysłałem wszystkie niezbędne informacje Shigarakiemu, po czym zmieniłem kartę z numerem w telefonie, źle byłoby gdyby mnie ktoś odkrył przez tak głupi błąd. Nie mieliśmy dokładnego planu, kazałem im tylko uważać kogo atakują. Niby ostrożności nigdy za wiele, a my mamy jej za mało. Ten napad ma być również zapowiedzią rozpoczęcia działania "ligi złoczyńców". Nie ja wymyślałem nazwę. Liderem jej został oczywiście pan rączka, nie nadaję się na przywódcę. Kto by słuchał takiego dzieciaka? No ale nie narzekam.

Mógłbym zareagować dobrze, widząc dosiadającego się do mnie Todorokiego, jednak wczorajszy sen zmienił moje nastawienie. Uświadomił mi, bym nie zapominał kim jestem, bym wiedział co tu robię, bym uważał na otoczenie. Dodatkowo, mój humor pogorszyła choroba lokomocyjna, tak, choroba lokomocyjna. Dziwne, że osoba która nie może się zabić ani przeziębić, ma odruchy wymiotne od jazdy autem. Życie jest pełne niespodzianek. Kiedy skończyły się moje tortury i dojechaliśmy na miejsce, przed nami stał ogromny budynek w kształcie przekrojonej kuli. W środku wydawał się on jeszcze większy, wszyscy byli wyraźnie zafascynowani. Tylko jedna osoba spoglądała na mnie widząc, że coś jest nie tak. Shoto musiał jednak oderwać ode mnie oczy, bo bohater będący naszym przewodnikiem, zaczął tłumaczyć wygląd naszych ćwiczeń. Cały teren pomieszczenia dzielił się na parę stref katastroficznych, jedną z nich była makieta miasta paląca się w pożarze. Gdybym wiedział o tym wcześniej, mógłbym przygotować listę, jaki uczeń na jakim obszarze ma wylądować. Nie minęło dużo czasu, a na środku budynku pojawiły się ciemne wiry, dla mnie było oczywiste, co to. Reszta jednak nie wiedziała, czy to część lekcji Tylko nauczyciele ustawili się w pozycje bojowe. Ja także muszę odgrywać swoją rolę, przez co nie mogłem się za żadne skarby uśmiechnąć. Przez portale zaczęli przechodzić ludzie, których nigdy wcześniej nie widziałem. Oni mnie jednak nie obchodzili, służyli za mięso armatnie, za pokazówkę. Liczyły się tylko osoby na tyłach, jedna z nich dała sygnał ataku. Wszystko było tak, jak powinno być. Jedynym brakującym elementem w tej chwili był cudowny All Might, kolejnym dzisiejszym celem było sprawdzenie i porównanie jego potęgi do Nomu. Według mnie oboje byli podobni do siebie, kupa mięśni bez mózgu, której jedyną umiejętnością jest kłapaniem dziobem. Faworyzowałem jednak zmutowanego zwierzaka, dlaczego? Bo słuchał co się do niego mówi.

Kiedy biegli na nas ludzie wroga, klasa została rozdzielona na mniejsze grupki i przeniesiona w różne miejsca. Ja wylądowałem na terenie pełnym wody, a dokładniej na stojącym w miejscu statku. Tak miało być, chciałem jednak jak najszybciej się wydostać, by z bliska zobaczyć mojego pupilka w akcji. Ostatnio podrasowałem jego DNA, przez co powinien być jeszcze silniejszy i wytrzymalszy niż za czasów moich pierwszych treningów. Trząsłem się, nie ze strachu, lecz ze stresu oraz skoku adrenaliny. Kołysałem się na tym żelaznym jachcie i już chciałem wskoczyć do wody, gdy nagle zobaczyłem pływające sylwetki, które tylko na to czekały. Oni nie wiedzą kim jestem, dlatego na mnie również ostrzą swoje noże. Pokonanie ich nie sprawiłoby mi trudu, ale nie chce by inni na pokładzie wiedzieli o mojej prawdziwej indywidualności oraz umiejętnościach w walce. Niepotrzebnie robiłbym już do końca semestru za telewizor do oglądania. Z drugiej strony atak paniki karzełka i dygotanie dziewczyny żaby robiły się irytujące. Nie trwało długo wkurzenie mnie do tego stopnia, że sam dostałem napadu. Chyba pierwszego, który opierał się nie na strachu, a złości.
-Możecie się ogarnąć! Jak wy chcecie ratować świat, jak sami nie potraficie nawet palcem drgnąć. Chcecie, to tu siedźcie, ja nie zamierzam nic nie robić. -Odezwałem się stanowczo, ci tylko na mnie spojrzeli, potem na siebie. Aż się zdziwiłem, że to tak szybko ich przekonało, nie minęło dużo czasu a już mieliśmy pomysł jak zwiać. Nie był najlepszy, ale idealny do zatuszowania faktu mojego powiązania z napastnikami. Kajtek trochę w tym pomógł, bo jego Quirk polegało na kulach które się lepiły. Spowolniło to przeciwników, kiedy my docieraliśmy na główne miejsce walk. Nie wychodziliśmy z wody na ląd, ukrywaliśmy się w niej lekko zanurzeni obserwując działania nauczycieli. Eraser Head, czyli nasz wychowawca, bo taki miał przydomek bohaterski, był w miejscu gdzie powinien być bohater numer jeden. Toczył potyczkę z moim kochanym Nomu, żal mi go trochę. Pana Aizawe oczywiście, nie miał on szans. Zauważyłem też Iidę wybiegającego z budynku, mimo że w planie było by nikt nie zwiał, to teraz było to opłacalne. Zawoła pomoc, tym samym zapraszając tu nasz cel. Gdy tak obserwowałem co się dzieję, Shigaraki chyba zaczął się nudzić, bo też zaczął działać. Podbiegł do przeciwnika mojego zwierzątka i skruszył mu łokieć, na co nauczyciel z jękiem bólu wycofał się chwilowo. To był błąd. Stworzenie ruszyło na niego z niesamowitą prędkością, Miętowowłosy widząc to, zmienił punkt na który patrzył, celował w żabę obok mnie. Ja jednak będąc "bohaterski" odepchnąłem ją, tak naprawdę chciałem zdjąć z siebie wszelkie podejrzenia. Nim się zorientowałem, ręka mojego przyjaciela znalazła się przed moimi oczyma, poczułem delikatny dotyk na twarzy. Wiedziałem, co to oznacza, pan rączka sproszkował mi skórę. Przez to że się wycofał, moja głowa była cała. Ból był jednak ogromny, dodatkowo słony pot i woda nalewały się do rany, szczypało i kuło. Nie wytrzymałem i krzyknąłem zwracając uwagę jeszcze przytomnych osób, duża część straciła panowanie nad strachem lub zemdlała. Ja jednak piszczałem czując wyżeranie ciała, ciała które jednocześnie zaczęło składać się już do kupy.

Kiedy wychowawca miał stracić życie nie mogąc już unikać ciosów mojego potworka, przybył honorowy gość. Ja jak i wszyscy zamachowcy podekscytowaliśmy się, dzięki poparzeniom mogłem się trząść i płakać do woli, przecież to wina rany. Jedyne na co trzeba uważać to śmiech. Nomu automatycznie ruszył na All Mighta, co po chwili przerodziło się w bardzo żywą walkę. Wszyscy uczniowie trochę się rozluźnili, bo już tu byli i oglądali razem ze mną. Żeby nie rozpraszano mnie, zasłoniłem twarz prawą ręką, w ten sposób nikt nie zwracał uwagi na piękny prezent od Tomury. Jak bardzo teraz żałuję, że nie mam zeszytu, spisywałbym każdy element tego cudownego przedstawienia. Cóż, zrobię to po powrocie do domu, opiszę wszystko z pamięci. Klasa na początku szczęśliwa, że przybył bohater stojący na szczycie, teraz coraz bardziej się obawiała wyniku potyczki. Widać było że przegra, mimo to wierzyli że mu się uda. Osobiście też tak myślałem, w końcu nie mógł zginąć testując dopiero prototyp tego zwierzaka. Z drugiej strony, gdyby tak się stało, byłbym bardzo szczęśliwy. Walka się przeciągała, a ja zauważyłem ruch osoby trzeciej w tle. Bakugo, mimo uprzedzeń człowieka tłumaczącego nam na początku zasady, pobiegł na pomoc. Szybko złapał Kuro z zaskoczenia za jego jedyną część ciała, która zostawała w stanie stałym a nie gazowym. To z kolei spowodowało, że Kurogiri nie mógł sterować teleportacją. Oczywiście blondyn tylko zawadzał i niepotrzebnie zwrócił na siebie uwagę wroga, Katsuki oberwał w brzuch wlatując w ścianę. Bohater widząc to, szybko zmusił się do bardzo mocnego ciosu, który wykopał mojego kochanego pupilka przez dach budynku. Nie mógł się on jednak ruszyć, dlaczego? Bo gdy to zrobi, z powodu wysiłku jego forma wróci do postaci starca. Nie chciał jej ujawniać, z tego powodu udało się Shigarakiemu zwiać razem z innymi. Wiedziałem o tym z czystej analizy i pozyskanych informacji, nietrudno było odkryć, ile czasu może wytrzymać. Aż dziwię się że on to nazywa ukrywaniem, skoro jedyne co robi to idzie do pomieszczenia, gdzie nikogo nie ma. Tylko moja mała, zostawiona tam wcześniej, kamerka.

Chwila minęła, zanim przeanalizowałem wszystko co się stało, mimo że widziałem każdy szczegół, musiałem to przemyśleć. Podbiegli do mnie nauczyciele, jedna osoba wzięła mnie na ręce. Dlaczego zawsze tylko ja obrywam? Co z tego że jestem nieśmiertelny, to nadal boli, zostają blizny, które u każdego wyglądałyby dobrze. U mnie pozostają rysy, nie goją się. Łatwiej się rozrywają, małe dotknięcie, a taka rana z przed, załóżmy, roku, zaczyna krwawić. Nie mam pretensji do Tomury, celował w Tsuyu, zielonowłosą dziewczynę żabę. To moja wina że tak skończyłem, ale dlaczego inni są bez szwanku? Dlaczego, mimo że najmocniej oberwałem, to oni kulą się ze strachu? Tacy są bohaterzy, coraz lepiej to rozumiem. Bardziej patrzę na szkołę UA, jakby była klatką dla ćwierkających ptaków, a nie placówką edukacyjną. Skrzydlate stworzenia latają bez celu i śpiewają, ale jak dochodzi do czegokolwiek, te nic nie robią. Nie potrafią walczyć, nie nauczono je tego. Śmieszne było to, że to ja powinienem być smutny, wystraszony, w końcu pokonano mojego Nomu z taką łatwością, nawet nikogo nie zabił. Nie zabił? Kiedy zacząłem tak myśleć? Przecież ci uczniowie nic nie zrobili, nic. Dlaczego miałbym chcieć ich zabić? Ich wybór, kiedy zakończą swoją ścieżkę. Dlaczego ja chcę się w to wtrącać? Moim jedynym celem jest pozbycie się All Mighta. Nie, moim jedynym celem jest śmierć. Nie mogę o tym zapomnieć, to jedyna nitka która trzyma mnie jeszcze przy zdrowym rozsądku. Nieważne co, nie mogę jej stracić, jeżeli to zrobię, już nigdy nie zaznam spokoju, już nigdy nie będę zadowolony, będę chciał więcej i więcej. Właśnie z takimi myślami przebywałem w szpitalu, miałem na sobie maskę tlenową. Nic nie widziałem na prawe oko, pewnie przez bandaż który je zasłaniał.

-Jedyne co możemy zrobić to to, patrząc na regenerację chłopca, powinien dojść niedługo do siebie. Pomijając fakt szramy na twarzy, jaką ma indywidualność? Jego komórki są prawie martwe a tętno niesamowicie trudno zmierzyć.

-Wydaję mi się że ciało jest martwe, a on sam nie może umrzeć. - Odezwał się znajomy mi głos wychowawcy, nie byłem zadowolony że rozpowiada o moim Quirk, ale musiał to wytłumaczyć.

-Niesamowite, pewnie będzie dobrym bohaterem.- Chciałem już odpowiedzieć, że będę wspaniałą żywą tarczą chroniącą innych, gdy sam odczuwam niesamowity ból, że będę wyręczał innych tylko z powodu mojej głupiej umiejętności, że zamienię się w worek treningowy dla wrogów, tylko po to, by inni przeżyli, ale nie mogłem. Nie mogłem z powodu braku siły, jak i konieczności udawania chęci do zostania herosem. A taki sarkazm wystarczająco by mnie ujawnił.

TENSHIWhere stories live. Discover now