35. Zakupy

1.1K 122 18
                                    

Ze snu wyrwało mnie uderzenie czaszką o ziemię. Kiedy otworzyłem oczy, zobaczyłem zamykający się nade mną portal dymka. Chciałem zapytać, o co chodzi, ale zaatakował mnie genetycznie mutowany stwór.

-Nomu!- Krzyknąłem uradowany jego widokiem i udając uścisk, rzuciłem nim o ścianę hali. Nie nacieszyłem się długo obecnością zwierzęcia, bo zaraz przyszły kolejne. W momencie, gdy ich mnożenie dobiegło końca, pode mną powstał pagórek nieprzytomnych potworów. Siedziałem na samym szczycie machając wesoło nogami. Po chwili obok mnie przeleciał pocisk, wystrzelony z broni palnej, trzymanej przez rodzynka. Uniknąłem go, lekko przechylając głowę na lewo. Wciąż głupio trzymałem uśmiech na twarzy, udając, że tego nie zauważyłem. Shigaraki nie oszczędzał mnie, więc zaczął nacierać z nożami w rękach. Zgrabnie wymijałem jego ciosy, co zaczynało go irytować.

-Widzę, że przez te 10 lat nie uciekły ci umiejętności.

-A ja widzę, że ty jakimś cudem umiesz normalnie walczyć, nie tylko proszkując ludzi.- Tomura trzymał trochę niżej rękojeść, niż normalna osoba, by nie spowodować rozpadu narzędzi. Okazało się to jednak słabością. Walnąłem go w nadgarstek, przez co rozluźnił na chwilę chwyt. Mi taki czas wystarczył, by odebrać ostrze przeciwnikowi. Walczyliśmy ze sobą bez przerwy, cały dzień. Byłem padnięty. Najgorszy był fakt, że całość zakończyliśmy remisem. Ku mojej radości w barze czekał stos naleśników. Oczywiście najpierw miałem wziąć kąpiel, bo jak to powiedział Kurogiri, "nie zasmradzać tlenu, którym oddycham". Rączka protestował, nie przepadał za myciem. Kiedy chciał zacząć jeść bez wcześniejszego odświeżenia, dymek przeniósł go do pełnej wanny. W ubraniach, ale pomińmy ten fakt. Miętowowłosy tak się wkurzył, że zniszczył książkę, którą trzymał barman czytając. Byłem ubrany w różowy szlafrok, bo tylko taki został wolny, a nie chciałem używać należącego do Togi. Prawdopodobnie rodzynek kupił go Dabiemu, lub na odwrót. Kiedyś lubili sobie dogryzać. Jadłem te słodkie i płaskie przysmaki, obserwując dalszy ciąg wydarzeń. Uważnie obserwowałem fioletowego mężczyznę, byłem ciekaw, jak zareaguje. Ten schylił się do jednej z szafek pod ladą, jakby czegoś szukał. Druga osoba zaczęła powoli wycofywać swoje kroki, a gdy przeciwnik już podnosił swoje ciało z powrotem do pozycji stojącej, rodzynek upadł na ziemię. Prawie udusiłem się posiłkiem ze śmiechu, kiedy zobaczyłem, jak Kuro wyciągnął drugą, a jednak taką samą jak poprzednia, książkę. Shiguś chwilę patrzył ze zdziwieniem wymalowanym na twarzy, miał otwartą lekko buzię. Widziałem to, bo zdjął dłoń z twarzy, czy jak ją zwał, ojca. Ponieważ siedział na ziemi, wciąż nie wstając po wywrotce niedaleko mnie, skorzystałem z okazji. Złapałem jednego słodkiego placka zwiniętego w rulonik, po czym szybkim ruchem wsadziłem go do ust naszego szefuńcia. Ten zareagował, jednak zamiast mnie zdzielić, dokończył jedzenie. Kiedy wstał, usiadł koło mnie, nabierając kolejnej porcji. Spożyłem o wiele więcej, bo miałem większe potrzeby, ze względu na bycie zombie.

Kiedy skończyliśmy, zostaliśmy przeniesieni do pokoi. Dostaliśmy zakaz picia, aż do końca misji. Automatycznie zasnąłem. Sen nie zawsze jest przyjemny. Dręczyły mnie koszmary.

-Deku nigdy nie zostanie bohaterem.- Powiedziałsiedmioletni Katsuki, trzymający mnie za rękaw. Uśmiechnąłem się smutno, spokojnie odpowiadając, że o tym wiem.

-Takie ścierwo chce być herosem? Chyba żartujesz.- Odparł gimnazjalista o blond włosach i rubinowych oczach. Chcę być bohaterem, jednak to niemożliwe.

-Idiotyzm, nie wierzę, że przyjęli do UA takie beztalencie, jakim jesteś. Nie dasz rady kogokolwiek uratować.- Prychnął z kpiącym uśmieszkiem licealista w szarawym mundurku. Bakugo śmiał się, patrząc na moją twarz. Nagle zostałem związany liną, a do nóg miałem przyczepione ciężarki. Przede mną stanął pewien heros, zwany Ground Zero. Ubrany był w czarny kostium ozdabiany pomarańczowymi pasami. Płakał, on płakał, a jego ręce drżały. Słyszałem, co do mnie mówił.

TENSHIOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz