40. Już czas

1.1K 123 17
                                    

-Izuku?

Odwróciłem głowę w stronę mówcy, był nim Kacchan. Chciał coś powiedzieć. Podchodził do mnie wolnymi krokami, jakby z zamiarem podziękowania i zabicia jednocześnie. Nie zmieniło to faktu, że drżałem jak galareta na jego widok. Był potworem. Przez niego cierpiałem, przez niego obawiałem się wszystkiego, co mogłoby wywołać jakiekolwiek zagrożenie, choćby to najmniejsze. Dlaczego znów tu jest? Dlaczego znów za mną podąża? Czy nie może zapomnieć o mnie? O moim istnieniu? Czy to aż tak trudne?! To koszmar? A może życie? Które z nich?

-Nie podchodź, jasne?!- Krzyknąłem z zamiarem wyjęcia noża. Niestety nie było go na swoim miejscu. Nagle przed moimi oczami mignął jakiś przedmiot, a gdy spojrzałem na chłopaka, było w nim coś obcego, coś czego nie znałem wcześniej. Jego wzrok przedstawiał zaskoczenie oraz słabość. Blondyn wyglądał strasznie. Jednocześnie widziałem w nim dzieło sztuki, cudny obraz. Przedstawiał właściciela rubinowych tęczówek, przebitego na wylot przez żelazny pręt.

-Prze...pra...szam.- Odparł mając coraz bardziej zamglone oczy. Wypowiedział to słowo powoli, ostatnie głoski były cichutkie. Cienkim strumyczkiem wypływała mu z ust krew. Chłopak raz kaszlnął wypluwając czerwony płyn, po czym jego głowa opadała przyczepiona do szyi. Nie wylądował na ziemi z powodu przytrzymującego go metalowego przedmiotu. Zakończył jego życie zwykły wieżowiec. Ale czy rzecz może być zabójcą? To moja wina. Powinienem się cieszyć, zniszczyłem swój koszmar. Dlaczego więc płaczę? Dlaczego więc znów odczuwam lęk i żal? Dlaczego to nie mija?! Co zrobiłem źle?!

Z rozmyśleń wyrwał mnie podchodzący Tomura. Chciałem wstać oraz iść do baru, jednak nie mogłem. Byłem zbyt ranny, nie mogłem się regenerować tak dobrze z powodu nieprzespanych nocy. Dabi podniósł mnie, po czym ruszył ku ciemnofioletowej dziury. Wszyscy byliśmy już w pomieszczeniu śmierdzącym stęchlizną i sprejami antybakteryjnymi. Zostałem zaniesiony do łóżka, gdzie przespałem resztę dnia.

Katsuki tym razem mnie nie dusił, nie torturował, nie bił, tylko patrzył martwym wzrokiem na moje obuwie.

-Dlaczego Izuś przestał nosić czerwone butki?- Zapytał chłopczyk o blond włosach, miał około trzy lata.

-Ponieważ ich właściciel nie żyje, jestem kimś innym. Umarłem skacząc z dachu, dalej był Tenshi.

-Nieprawda.

-Co?

-Ty jesteś Izuś, pamiętasz mnie przecież z czasów, gdy nosiłeś czerwone butki. Dlaczego miałbyś być kimś innym? Po prostu masz drugą rolę, ale ta nadal istnieje. Dlaczego więc mnie zabiłeś? Chciałeś zamknąć ten wątek? Chciałeś uciec? Zapomnieć? Chciałeś tego? Więc czemu nie jesteś szczęśliwy? Czemu nie jesteś zadowolony?

-Bo moim jedynym celem jest własna śmierć, Bakugo mnie nie obchodził.

-Więc czemu płaczesz?

-Nie wiem.- Odparłem na głos patrząc w sufit. Czułem pustkę, w której kryły się moje lęki. Wciąż powracały, przypominając o swoim istnieniu. Szybkim ruchem wytarłem mokre poliki. Ostatnio za dużo płaczę, przez co mam opuchnięte oczy. Wyszedłem spod kołdry i ubrałem losowe ciuchy. Zszedłem na śniadanie, wróciłem do pokoju, robiłem notatki, majsterkowałem, spałem, budziłem się, znów jadłem śniadanie. Tak właśnie zaczęła wyglądać moja codzienność. Kiedy stwierdziłem, że kończę moje dzieło złożone ze skrawków metalu oraz kabli, poszedłem do Tomury.

-Mamy gdzieś miejsce na tą machinę, którą ostatnio mi załatwiłeś?- Zapytałem miętowowłosego, na co ten trochę posmutniał. Oczywiście próbował tego nie okazywać, jednak nie było sztuką odkryć jego prawdziwe emocje.

TENSHIWhere stories live. Discover now