Rozdział 5

27 3 0
                                    

Patrząc po raz kolejny w lustro w pokoju poprawiłam wżynające się w moją pupę majtki. Jak wiadomo, każda obcisła sukienka nie jest stworzona do noszenia jakiejkolwiek bielizny. Obcisłe sukienki stworzone są do przyciągania uwagi mężczyzn w klubach, aby później ją jak najszybciej zdjąć. Do tego stworzone są obcisłe sukienki. Nie do wyjścia do eleganckiej restauracji w najmniejszych majtkach jakie ci się zostały w szufladzie. Zrzuciłam swoje blond włosy za ramię i przyjrzałam się uważnie swojemu odbiciu w lustrze. Jedno mogłam stwierdzić. Jeśli przez mój wygląd dziwki nic nie wskóram to będę skończona. Czerwona sukienka na ramiączka przylegała do mnie jak pijawka, czarne szpilki dodawały mi kilku centymetrów (jakbym go już nie przewyższała), no i idealnie zrobiony przez Rosie makijaż. Szczerze? Nigdy w życiu nie sądziłam, że ubiorę się tak dla jakiegoś chłopca. Niestety do mężczyzny mu jeszcze trochę brakuje. Z niesmakiem obróciłam się nie odrywając wzroku od lustra.

- Ja chcę go zaciekawić Rosie, nie przespać w damskiej toalecie czekając na rachunek. - Powiedziałam. Oby nie wzięło go dziś na bycie dżentelmenem i pomocy przy siadaniu do stolika. Mam wrażenie, że jeśli minimalnie się ruszę lub kucnę moja sukienka podskoczy do góry i pokaże dużą część moich pośladków. Znając jego miłość do żeńskich części ciała pewnie nie miał by nic przeciwko, jednak jest jedna przeszkoda. Ja bym miała coś przeciwko. Spojrzałam na Rosie leżącej na łóżku z nosem w telefonie, która najwidoczniej miała w głębokim poważaniu to co do niej mówię. Głośno westchnęłam i oparłam ciężar ciała na jednej nodze.

- O co ci chodzi? Jest okey. - Jedną ręką chwyciła popcorn z miski obok niej. Podniosłam na nią brew.

- Gdybym się teraz schyliła bez przeszkód mógłby wjechać we mnie swoim pięciocentymetrowym kutasem. On albo kelner. - Założyłam ręce na piersiach i spojrzałam na Wilson z wyrzutem. Brunetka podniosła w końcu na mnie swój wzrok i tak samo jak ja zmarszczyła na mnie brwi w grymasie.

- To się nie schylaj i tyle. - Powiedziała, po czym wróciła do patrzenia tępo w ekran telefonu. Zirytowana wdałam warczenie z ust i spojrzałam na zegarek na moim nadgarstku. Ten baran powinien już tu być, gdzie do cholery jest? Co jeśli to żart? Przecież szkołę przetrwałam, to można sobie ze mnie żartować. Jestem łatwym celem, od zawsze kochałam się w tym egoiście to na wszystko dam się nabrać. Z zestresowania zagryzłam swoją wargę. - Twój chłopak pisze. - Z myśli wyrwała mnie moja przyjaciółka trzymająca w ręku mój telefon. Niczym torpeda rzuciłam się po swoją własność zanim wejdzie w cokolwiek innego. Z przerażenia pisnęła kiedy się na nią rzuciłam i wyrwałam z ręki komórkę.

Bradley

19:03 Bardzo cię przepraszam. Nie zapomniałem o naszym spotkaniu, jestem już w drodze. Mogę się jednak chwilę spóźnić. Jeszcze raz bardzo przepraszam Judith :(

Świetnie, wiedziałam, że tak będzie. Znając go pewnie mnie wystawi. Będę czekać godzinami, a on nawet nie wyjdzie z domu. Albo wyjdzie tylko, że do klubu otoczony gromadą kobiet w skąpych ubraniach. Nie to, że sama nie jestem tak teraz ubrana, jednak to co innego. Lekko zasmucona faktem iż mój plan zaczyna powoli odchodzić w dal wyłączyłam ekran i położyłam telefon na szafce obok łóżka. Poprawiłam dół sukienki i położyłam się na łóżku obok Rosie. Brunetka odłożyła telefon obok siebie i położyła miskę z kukurydzą między naszymi ciałami. Bez zastanowienia chwyciłam garść jedzenia i włożyłam ją do buzi.

- Co nie tak z gwiazdą? - Spytała patrząc na mnie.

- Spóźni się, więc z kolacją pewnie nici. - Westchnęłam patrząc tępo w sufit. Mogłam przeczuć, że tak będzie. Jak do cholery mogłabym się umówić z Bradley'em Simpsonem? Od zawsze było to niemożliwe. Mogłam to przewidzieć. Jednak nie dam się tak łatwo. Muszę spełnić swoje przeznaczenie. Muszę zniszczyć tą zapatrzoną w siebie gwiazdkę. Nie dam się tak łatwo. Miał płakać i będzie płakał. Kiedy go już zostawię rozkochanego będę mogła zejść z tego świata spokojnie.

HeartbreakerWhere stories live. Discover now