Rozdział 6

18 0 0
                                    

- Niezły samochód. - Jak wiadomo każdy facet mający wielki i drogi samochód ma problemy z dolną częścią ciała. Tak próbuje polepszyć jego samoocenę przez kompleksy. Kupuje wielki samochód, aby zachęcić potencjalne kandydatki, które przy okazji muszą być wyjątkowo głupie, zabiera do domu popisując się prędkością. Gdzie po tym następuję rozpacz i rozczarowanie, które nadrabia przejażdżka super autem. Chcąc z całego serca mojej zemsty gram aktualnie taką idiotkę. Czarne, skórzane siedzenia przylepiają się do skóry moich ud, a zimne powietrze klimatyzacji bije prosto w moje soczewki, przez co moje oczy łzawią. Nie tak wyobrażałam sobie ten wieczór. Brunet obok mnie zaśmiał się głośno, zdejmując jedną dłoń z kierownicy i kładąc na drążku do zmiany biegów. Z czystej ciekawości spojrzałam w jego stronę i oczywiście, na ustach był uśmieszek, który kiedyś uważałam za seksowny. Był z siebie dumny. Ma drogie samochody, firmowe ciuchy, a dziewczyny z całego świata rzucają mu się pod nogi. Bóg jakich nie było.

- Dziękuję. Dopiero co kupiony. - Spojrzał w moją stronę na moment i posłał ten obrzydliwy uśmiech, który odwzajemniłam. Myślałam, że za chwilę moja szczęka się złamie, tak sztuczny był ten uśmiech. Wychodzi na to, że tak wygląda życie gwiazdy. Kiedy chcę kupuje sobie nowy samochód po kilkaset tysięcy funtów. Kiedy wrócił wzrokiem na drogę wywróciłam oczami i spojrzałam przez okno na mijających szybko przechodniów. Kocham Londyn, jednak z Birmingham nie ma się co równać. Tam mimo wszystko jest mój dom i rodzina. Czasami tęsknie za rodzicami i babcią Eloise. Kiedy byłam mała przychodziłam do niej i bawiłam się u niej w ogródku. Nauczyła mnie wtedy robić ciasta, zajmować się kwiatami, a po domu biegał wielki dalmatyńczyk Robbie. Tęsknie za tym małym stworkiem. Robbie od zawsze był moim przyjacielem, ale zadziwiająco miał w sobie mnóstwo energii. Kiedy czułam się źle ze sobą lub płakałam przez ostatnie miesiące szkoły szłam do swojej babci na herbatę, a Robbie kładł swoją głowę na moich kolanach. Tak jakby wiedział, że coś jest ze mną nie tak. A po pięciu minutach biegał po domu jakby był na dragach. Mimowolnie uśmiechnęłam się na myśl o swoim rodzinnym mieście. Nawet nie zdawałam sobie sprawy, jak bardzo za nim tęsknie. Może powinnam się wybrać w końcu na weekend? Myślę, że babcia by się ucieszyła. A mama może w końcu zrobiłaby moje ulubione ciasto marchewkowe. - Już jesteśmy. - Na ramieniu poczułam ciepłą, ale lekko spoconą dłoń, przez co podskoczyłam ze strachu. Szybko spojrzałam w stronę Brad'a, który siedział z małym uśmiechem. Czy ten człowiek jest kiedyś smutny? - Wyglądałaś jakbyś odpłynęła do innego świata. Nie chciałem ci przeszkadzać, byłaś szczęśliwa. - Powiedział, a ja powróciłam do rzeczywistości. Nagle nie byłam już w Birmingham, a w Londynie. Zamiast rodziny siedziałam w nowym samochodzie z Bradley'em Simpson'em, gdzie za chwilę mieliśmy iść na randkę. Cała radość jaką w sobie miałam nagle wypłynęła ze mnie i ogarnęło mnie rozczarowanie. Jak mówiłam wcześniej, po ekstazie następuje wielkie rozczarowanie. Drogie panie, zapamiętajcie to.

- Jasne, no to chodźmy. - Kiwnęłam głową i chwyciłam torbę spod nóg. Trzasnęłam mocno drzwiami niby od niechcenia, ale chcą też go minimalnie zirytować. No bo przecież jaki facet nie przejmuje się jego samochodem? Niektórzy nie dają nawet jeździć ich dziewczyną, czy żoną. Twarz męskiej dziwki na głośny dźwięk metalu lekko się skrzywiła, ale zostawił to bez komentarza. Zamknął szybko samochód i dołączył do mnie na chodniku. Mieliśmy kilka metrów do restauracji. Idąc ramie w ramie mogłam czuć jego palce zahaczające o moją dłoń. W głębi siebie zaśmiałam się na jego nieudolny sposób podrywu oraz złapania mnie za rękę. Spojrzałam na niego lekko rozbawiona. Wzrok miał skierowany na chodnik pod nami, a policzki przybrały kolor różowy. Od kiedy do cholery Bradley Will Simpson się tak wstydzi? Od kiedy on jest taki nieudolny w sprawach sercowych? Całe liceum miał zgraje dziewczyn czyhających na niego. On jak nigdy nic podrywał je, łamał serca i wracał do Brook. Jakim niby cudem stał się teraz taki nieśmiały i ciapowaty? To niemożliwe. W końcu ustaliśmy przed drzwiami restauracji. Brunet rzucił się do klamki otwierając przede mną drzwi. Oczywiście zostało z niego coś świniowatego. Zauważył w domu krótkość mojej sukienki i tylko dlatego postanowił być dziś dla mnie dżentelmenem. Posłałam w jego stronę fałszywy uśmiech i wyminęłam go w drzwiach wchodząc do środka. Całość wyglądała elegancko. Wnętrze było w kolorach białych i czarnych, z przebitką drewna. Po prawej stronie była wielka zielona ściana z roślin.

HeartbreakerWhere stories live. Discover now