3.

1.3K 113 10
                                    

Bakugou pov.

Widząc jak ten ucieka westchnąłem tylko cicho. Pewnie też bym tak na jego miejscu zrobił. Poszedłem po Łuk który leżał koło mnie i jedna ręka sprawdziłem czy mam nadal swój nóż myśliwski. Nie bardzo wiedziałem co myśleć o tej całej sytuacji. W opowiadaniach ojca Elfy i inne magiczne stworzenia zawsze były przedstawiane jako okrutne potwory a teraz jak widziałem go na własne oczy to wydawał się jedynie wystraszonym chłopakiem w moim wieku. Ewentualnie trochę młodszym. Zacząłem iść w stronę domu który znajdował się zaraz obok lasu. Sam las też w jakimś stopniu traktowalem jako swój dom. Gdy byłem mały spędzałem w nim praktycznie każda wolna chwilę więc chyba może powiedzieć ,że się w nim wychowałem.

Po kilku dłuższych chwilach łuk na ramieniu zaczął mi przeszkadzać ale przed sobą widziałem już mały domek w którym mieszkałem sam. Chodź zazwyczaj była tam też matka która się uparła żeby gotować I ewentualnie sprzątać. Nie żeby mi to przeszkadzało szczególnie teraz kiedy wiem że jej własny dom który został jej po rodzicach. Patrząc na słońce mogłem stwierdzić że było już dawno po południu więc ta wiedźma pewnie już sobie poszła do siebie.

Gdy doszedłem do budynku otworzyłem dzwi butem. Nikt na mnie nie krzyknął co utwierdziło mnie w przekonaniu ,że starucha poszła w cholerę. I dobrze. Pewnie dłużej bym się nad tym nie zastanawiał gdyby nie nóż wbity głęboko w drewniany stół obok którego stygło jedzenie.

Pod nożem znajdował się mały kawałek papieru z jakąś notatka. Zignorowałem ja na początek i zabrałem się do jedzenia.

Gdy skończyłem zabrałem się wreszcie do przeczytania listu zostawionego pewnie przez moją matkę. Nie chciałem go podrzeć więc musiałem najpierw wyciągnąć znajomy nóż co nie było takie łatwe.
Gdy wreszcie się udało zacząłem czytać. W sumie to była tylko kolejna informacja o tym ,że strasza wersja mnie jedzie do miasta po jakąś tam cholerę. Nie interesowało mnie to bo po Co? Bardziej mnie interesowało że przez kilkanaście dni nie będzie mi zawracać głowy wpadaniem nagle mojego domu.

***

Obudziłem się jak zawsze przed świtem. Przez tyle lat przyzwyczaiłem się już do tego. Szybko wstałem i ubrałem się. Wcześniej ta cała zabawa z polowaniem wydawała mi się bez sensowna. Teraz było inaczej.
Po wyjściu z domu Odrazu skierowałem się w stronę lasu ziewajac przy tym mimowolnie. Znałem ten las jak własną kieszeń więc nawet ciemność mi nie przeszkadzała. Gdy słońce dopiero wychylało się zza horyzontu ja już zdążyłem sprawdzić kilka z założonych wczoraj pułapek. Nie wszystkie były oczywiście na magiczne stworzenia. Większość była na zwykle typu króliki a nawet kilka na niedźwiedzi. Chciałem zrobić to szybko i wrócić już do domu. Następna nie była jakiś bardzo oddalona od miejsca gdzie wczoraj spotkałem chłopaka. Wspomnienia wróciły a ja się mimowolnie zasmialem. No właśnie. Co ja wczoraj do cholery spotkałem? Prawdopodobnie był to Elf jednak pewności nie miałem. Na to z drugiej strony wskazywał by ubiór i sylwetka a także sposób poruszania się. Pogrążony w myślach doszedlem do pułapki jednak to co tam zobaczyłem sprawiło że cofnąłem się zaskoczony.

Krew.

Dużo krwi ą w śród niej chłopak którego spotkałem wczoraj.

-Cholera- Powiedziałem odrzucając, zupełnie jak wczoraj, drewniany łuk który dostałem od ojca na dziesiąte urodziny.

-Jaki Idiota- Warknalem znowu, klękajac przy metalowych zębach pułapki na niedźwiedzie które wbiły się głęboko w noge dwu kolorowlosego chlopaka. Szybko otworzyłem ją przez co rana na jego nodze się otworzyła a krew znowu zaczęła płynąć. Na twarzy Elfa nie dostrzegłem jednak nawet lekkiego grymasu. Cholera pewnie musiał tak leżeć od wczoraj i w końcu stracić przytomność z bólu i utraty krwi. Szybkim ruchem ściągnąłem swoją koszulę i wyjalem nóż myśliwski. Z dość grubego materiału zrobiłem prowizoryczny opatrunek żeby zatamowac krwawienie.

Niestety nie miałem nic lepszego pod ręką. Powoli wstałem ocierajac czerwone od krwi ręce w spodnie i zarzucilem sobie łuk na ramię.

- No to teraz cię trochę zaboli - Powiedziałem do niego chodź wiedziałem że mnie nie usłyszy i wsunalem mu jedną rękę pod kolana a druga pod plecy i podniosłem. Dzięki Bogu chłopak był na tyle lekki że nie sprawiło mi to żadnego problemu. Miałem nadzieję że ten jeszcze się obudzi.

-A tylko spróbuj umrzeć to cię zajebie- Mruknąłem pod nosem i ruszyłem w stronę swojego domu z Elfem na rękach.






/////////////////////////////////////////////////////////////

Za wszystkie błędy bardzo przepraszam ale no, nie miałam kiedy sprawdzić.

Łowca ||TodobakuWhere stories live. Discover now