VIII. Pojednanie?

2K 97 60
                                    

Rankiem księżna miała lepszy humor niż wczoraj, lecz nadal nie chciała patrzeć na swojego, pożal się Boże, męża. Jak mógł tak powiedzieć? Jak mógł ją tak upokorzyć? I to przy służbie! Szła, więc na śniadanie o wiele później niż miało ono być. Liczyła, iż nie spotka już księcia. Towarzyszyła jej Egle i przemierzały korytarze zamku w przyjemnej ciszy. Służka zastanawiała się co chodzi po głowie szarookiej po wczorajszych wydarzeniach. Wiktoria jednak trzymała wszystko w sobie. Znała dziewczynę zaledwie jeden dzień i mimo tego, iż chciała dać upust emocjom i wyżalić się, nie mogła tego zrobić. Kiedy doszły do miejsca docelowego, księżna stanęła przed drzwiami od jadalni.

- Wejdź i zobacz czy książę jest w środku – nie mogła siedzieć z nim przy jednym stole. Nie dałaby rady nic przełknąć gdyby musiała patrzeć na jego twarz. 

- Dobrze, Pani – nie mogła odmówić swej księżnej, więc od razu wykonała jej polecenie.

Weszła ostrożnie i cicho do Jadalni. Błagała bogów, aby w środku nie było Namiestnika Litwy. Nie chciała mieć z nim żadnej konfrontacji, gdyż wiedziała jak zareaguje na tę informacje Wielkopolanka. Jednak jej modlitwy nie zostały wysłuchane. Przy wielkim stole, zastawionym pysznościami, siedział Skirgiełło. Już dawno zjadł śniadanie, lecz z niecierpliwością czekał na swą małżonkę. Podniósł wzrok na drzwi gdy tylko usłyszał, że się otwierają. Ku jego niezadowoleniu nie była to jego Polka. 

- Gdzie moja żona? Dlaczego nie ma jej na śniadaniu? – zaczął atakować służkę pytaniami. Poczuła się zestresowana, skuliła się pod jego wzrokiem. Bała się księcia i nie tylko ona. Różne legendy o nim mówiono na Litwie.

- Księżna źle się czuje, Panie. Nie zjawi się na śniadaniu – nie patrzyła mu w oczy, bo lękała się, iż wyczuje jej kłamstwo. On słysząc te słowa lekko się zmartwił, lecz nie do końca wierzył w słowa służki. Poznał już trochę swą żonę i czuł, że po prostu chce go wykiwać, aby się z nim nie widzieć.

- Co się stało? Wezwałaś medyka?

- Nie, nie! Nie trzeba wzywać medyka. Pani mówiła, że zaraz jej przejdzie.

- Pójdę, więc zobaczyć, czy aby na pewno go nie potrzebuje – wstał z swojego miejsca, a Egle spanikowała jeszcze bardziej. 

- Pani nie będzie z tego zadowolona.

- Czy pewna jesteś, że księżna źle się czuję? – spojrzał na nią przenikliwym wzrokiem. Pod jego ciężarem, zielonooka złamała się.

- Nie jest chora –  spuściła głowę, aby już dłużej na niego nie patrzeć – Księżna kazała mi sprawdzić czy jesteś w środku, Panie – mówiła wszystko na jednym oddechu, przegrała ze stresem. Zaśmiał się pod nosem słysząc odpowiedź.

- „Sprytnie żono, lecz jestem sprytniejszy od ciebie” - pomyślał - Więc teraz pójdziesz do mej żony i powiesz jej, że mnie nie ma – usiadł wygodnie na swoim miejscu. Chciał z nią porozmawiać i nic nie zdołało go powstrzymać.

- Nie mogę okłamać księżnej, Panie – nie chciała tego robić, przez to mogła stracić zaufanie Wiktorii, a na nim bardzo jej zależało. Ona również pragnęła mieć na dworze bratnią duszę.

- Oczywiście, że możesz. – powiedział łagodnym tonem.

- Ale księżna kazała… - nie dane było jej skończyć.

- To ja tu jestem Namiestnikiem i to moje polecenia przede wszystkim masz wykonywać. Zrozumiano? – powiedział ostro. Egle posłusznie pokiwała głową – Idź do mej żony i powiedz jej, iż mnie nie ma – jak kazał tak zrobiła.

- I co? Jest? – ciemnowłosa gdy tylko zobaczyła swą służkę, podeszła do niej bliżej. Bardzo chciała już zjeść śniadanie. Jej żołądek wręcz domagał się kromki chleba.

KsiężnaWhere stories live. Discover now