Powrót

1.5K 91 72
                                    



Kolejne trzy dni minęły w zawrotnym tempie. Kilka razu spotykałam się z Adrienem, a nasza relacja zmieniła się diametralnie. Na lepsze oczywiście. Czułam się także bezpieczniejsza, bo miałam go już przy swoim boku. W dodatku mistrz Fu wysłałam nam potrzebne rzeczy, dlatego całą niedziele spędziłam na rozpakowywaniu tych gadżetów. Naprawdę przydatne przedmioty, których uczyłam się używać na treningach. Dodatkowo skontaktowałam się z jego łącznikiem i teraz mogłam już ćwiczyć z Adrienem na prywatnej sali. Znaczy nie mogłam tego tak nazwa. Była to stara, nie rzucając się w oczy hala, gdzie znajdowały się przedmioty potrzebne nam do ćwiczeni i oczywiście strzelnica. Prowizoryczna, ale zawsze coś.

We wtorek rano stwierdziłam, że czuję się na tyle dobrze, aby pobiegać. Wolnym truchtem, ale musiałam przecież trenować, a ostatnie dni przesiedziałam na tyłku. Tikki oczywiście uparła się, że nigdzie już bez niej nie pójdę, dlatego teraz musiałam biegać z plecakiem. I z ciastkami w nim.

Na szczęście Luka i Alex wyszli z tej całej sytuacji cało. Nie wybaczyłabym sobie, gdyby coś im zrobili. Nie miałam zamiaru wciągać w to wszystko Alex, dlatego postanowiony razem z Lukiem przemilczeć temat. Laura natomiast uciekał, nie sama. Z klubu zdołały uciec dwie osoby, postrzelony przeze mnie chłopak i właśnie ona.

Media zrobiły swoją robotę. Wiedziałam, że to wszystko nie obejdzie się bez komentarzy, ale dzięki braku kamer, nie miałam żadnych poważnych konsekwencji. Policja uznała te sytuacje za atak terrorystyczny a ja z ulgą przyjęłam takie informacje. Ludzie raczej współczuli mi niż oskarżali, dostawałam nawet anonimowe prezenty na pocieszenie.

Dlatego po bieganiu, wzięłam prysznic, ubrałam się w skórzaną spódnice i luźną koszulę, aby nie przylegała do mojej rany. Do tego czarne, cienkie  rajstopy i wysokie, tego samego koloru, botki na obcasie. Włosy rozpuściłam i zostawiłam delikatnie pokręcone. Wykonałam swój standardowy makijaż i tym sposobem byłam, w zaskakująco dobrym tempie, gotowa. A uśmiech nie schodził z mojej twarzy nawet na moment. I nie mogłam wybić sobie Adriena z głowy.

Rzuciłam torbę na biurko, od razu po wejściu do pomieszczenia.

- Ała - pisnęła Tikki w środku, przez co zaśmiałam się. Sama chciała wszędzie ze mną chodzić i jeszcze kazał mi nosi ze sobą broń. Chociaż miała rację to moje ramię umierało od noszenia tych rzeczy. Usiadłam przy biurku i zaczęłam przeglądać masę maili. Większość z nich była od wydawców, abym wypowiedziała się na temat tamtej sytuacji. I tak będę musiała się z tego tłumaczyć, ale najpierw chciałam ustali bieg wydarzeń z Adrienem. Zamknęłam kolejny artykuł o sobotnim wieczorze i westchnęłam. Na stoliku zauważyłam wielkie pudełko, z moim adresem wiec wzięłam nożyczki i ruszyłam, aby je otworzyć.

Rozerwałam górny karton i ujrzałam ładnie ułożone katalogi. Uśmiechnęłam się i wzięłam jeden z nich do ręki. Lśniąca okładka, kolorowe hasła przyciągały zdecydowanie uwagę. Jutro trafią do galerii i sklepów, dlatego nie mogłam powstrzymać uśmiechu. Wyjęłam kilka z nich położyłam na szklanym stole i zrobiłam parę ładnych fotek. Wstawiłam je szybko na Instagrama a potem ponownie skierowałam się do biurka. Zerknąłem na zegarek, dochodziła 14. Pamiętałam, że zaraz mam jakieś spotkanie z młodą reporterką. Ogarnęłam trochę papiery i wyszłam, żeby zaparzyć sobie kawy. W pomieszczeniu siedziała Sabrina, która posłała mi szeroki uśmiech. Odwzajemniłam go, cicho prychają pod nosem.

- Obie mamy dobry humor - mruknęła - a mówią, że faceci nie uszczęśliwiają kobiet.

- Skąd wiesz, że to powód - zerknelam na nią a ona posłała mi znaczące spojrzenie.

- Uśmiechasz się - odparła - tak szczerze.
- Ty też - mruknąłem - może chcesz mi coś powiedzieć?

- Um, jesteśmy z Maxem razem - spuściła wzrok - ale to napewno nie przeszkodzi w pracy ani nic...

You're my business Where stories live. Discover now