114. Kocham ją!!

887 149 56
                                    

Pov Friz:

Prośba Krzycha zwala mnie z nóg, dosłownie. Dlaczego prosi mnie o opiekę nad dzieckiem i Alą? Dlaczego sam się nimi nie zajmie? Postanawiam ruszyć się z ziemi i dowiedzieć się prawdy. Całej prawdy o nie chcianym przez Krzycha ślubie. Wchodzę do domu ekipy po portfel i kluczyki, następnie wsiadam do samochodu i ruszam do rodzinnego domu Krzycha. Mam nadzieję, że rozmowa z mamą Kamila pozwoli mi rozwiązać zagadkę Chwastka.

Pov Patecki:

Wszystko mnie boli, cała twarz mnie boli. Nie mam siły podnieść się z podłogi, nie źle mnie pojeb urządził. Po chwili do mojego pokoju wchodzi zaalarmowany przez Martę Wujek Łuki. Podchodzi, przykuca przy mojej głowie i patrzy na mnie.
- Może byś mi pomógł- odzywam się pierwszy.
- Nie wiem, czy chce. Kurwa Kuba jesteśmy rodziną a Ty dobierałeś się do żony kumpla.
- O co Ci chodzi? Wszyscy się na mnie uwzięliście. Kocham ją! Słyszysz? Kocham ją!- krzyczę. Łuki tylko kiwa głową. - Jest najpiękniejszą dziewczyną, jaką widziałem, jej piękne oczy...
- Powtórzę jeszcze raz. Ala jest żoną Kamila, nosi pod sercem jego dziecko. Niezależnie czy w ich życiu jest słonecznie, czy burzowo zawsze będą rodziną. Nawet jeśli już za kilka dni ich małżeństwo przestanie istnieć.
- Wierzysz w to? Łuki wierzysz w to? Któreś z nich się rozmyśli powie nie i będą szczęśliwą rodziną a mi pęknie serce- rzeknę uganiając łzę.
- Znajdziesz sobie inną dziewczynę, wolną- oznajmia Wujaszek, podnosi się i wychodzi zostawiając mnie samego. Przecież nie mogę tak leżeć, muszę o nią walczyć. Walczyć o miłość mojego życia, o piękną blondynkę. Obolały podnoszę się z ziemi, zabieram czystą koszulkę i dreptam do łazienki. Obmywam zakrwawioną twarz a nastepnie się przebieram. Wchodzę na dół i opuszczam dom ekipy bez słowa. Muszę jechać do szpitala, muszę ją zobaczyć, bo zwariuję z tęsknoty.

Pov Ala:

Lekarz pozwolił mi wrócić do domu, właśnie wręczył mi wypis. Moja mama pakuje ostatnie moje rzeczy a ja zajęłam miejsce na moich nowych nogach. Nie mogę przestać płakać, nie mogę pogodzić się, że jestem kaleką. Jak mam normalnie żyć? Jak mam wychować dziecko poruszając się na wózku?
Pięć minut później razem z moimi rodzicami opuszczam szpital. Wracam do domu, z którego już nigdy nie wyjdę. Zwykły dom stał się dla mnie więzieniem, z którego nigdy nie wyjdę. Całą drogę do domu milczeliśmy, miałam dużo czasu na przemyślenia związane z Kamilem. Dlaczego? A właściwie to po co przyszedł do szpitala? Czy fatygował by się kilku godzinną jazdą aby rzucić krótko " W poniedziałek rozwód"? Mógł zadzwonić, napisać albo po prostu przemilczeć, przecież listownie przychodzi zawiadomienie. Nawet nie wiem kiedy dojechaliśmy pod dom. Od razu wybiegła do nas Ania która była pod opieką babci.
- Co Ci się stało?- spytała patrząc na mnie, lecz moją mamą szybko zmieniła temat. Udajemy się do środka.
- Córeczko teraz twoj pokój będzie tutaj- informuje tata wskazując na ich sypialnie.  No tak o swoim mogę pomarzyć. Kilkanaście schodów do pokonania, nierealne.
- A Wy?- pytam.
- My przeniesiemy się na górę- zostawiają mnie samą. Podjeżdżam pod okno gdy nagle zauważam postać stojącą w ogrodzie. Odchylam firanke aby sprawdzić czy to nie sen. To....
























Poszło wam to naprawdę sprawnie, przyznam się że mnie mega zaskoczyliście. Bawimy się dalej w tą zabawę?
Może....może teraz 90 głosów kolejny rozdział? Nie martwcie się nie będzie rozdziałów wart 200 głosów. Jeśli chcecie często rozdziału trzeba głosować, jeśli nie wrócimy do poprzedniej wersji ( Raz na tydzień).

Ps. Piszcie w komentarzach co sądzicie o rozdziale.

Stworzeni dla siebieWhere stories live. Discover now