Rozdział 7

18.4K 565 429
                                    

Niechciany pocałunek

KATE

Tego dnia budzę się, gdy zegarek wskazuje godzinę jedenastą z kawałkiem. Już od pierwszego mrugnięcia oczami czuję, że to będzie ciężki dzień. Głowę rozsadza mi silny, kłujący ból, a oczy mam tak podpuchnięte jak nigdy wcześniej. Tej nocy do późna zmagałam się z bezsennością, a kiedy udawało mi się przysnąć, budziły mnie koszmary. Raz po raz te same, dramatyczne i drastyczne obrazy.

Po ostatnich wydarzeniach związanych ze stratą dziecka zdążyłam się już trochę pozbierać. Zgodnie z zaleceniem doktor Tinsley postanowiłam jednak skorzystać z pomocy psychologa. Choć początkowo uważałam, że jakoś sobie poradzę i że nie chcę, żeby ktoś pakował się w moje życie, doszłam do tak fatalnego samopoczucia, kiedy jedyne o czym marzyłam to wyrzucić to wszystko z siebie.
Do tej pory odbyłam cztery spotkania i muszę przyznać, że czuję się o wiele lepiej, zarówno psychicznie jak i fizycznie. Mam nadzieję, że po zakończeniu terapii będę mogła śmiało powiedzieć, że faktycznie pogodziłam się z tym, co się stało i nie będzie to do mnie wracało w postaci koszmarów nocnych.

Zwlekam się z łóżka prosto do łazienki. Może zimny prysznic pozwoli mi wrócić do życia po ciężkiej nocy.

*

Cóż, myliłam się. Nie przyniosło to żadnego skutku poza tym, że teraz jest mi strasznie zimno. Wkładam na siebie świeże, dokładnie wyprasowane ubrania i siadam na łóżku, aby w spokoju doprowadzić swoje włosy do ładu.

Z rozmyślań wyrywa mnie głośny, drażniący słuch dzwonek mojego telefonu. Opuszczam koszulkę, zakrywając nią ciało i podchodzę do szafki nocnej po komórkę. Spoglądam na wyświetlać. Rafael.

Od tygodnia jest w Stanford, a pewnego dnia spotkaliśmy się w sklepie spożywczym. Wybłagał ode mnie numer telefonu oraz oprowadzanie po kampusie. Od tamtej pory wymieniliśmy zaledwie kilka smsów. Przyjmuję połączenie i przykładam telefon do ucha.

- Hej, Kate – słyszę jego radosny głos po drugiej stronie.

Uśmiecham się, bo jego radość udziela się mnie.

- Hej, Rafael.
- Masz dziś jakieś plany?
- Chyba nie. A przynajmniej nic mi o tym nie wiadomo – oznajmiam.
- Wybrałabyś się ze mną na zakupy? Muszę kupić parę nowych ubrań, które będą pasować do tego uniwersytetu, a nie mam pojęcia co się tam nosi.

Śmieję się cicho. Rafael bardzo przypomina mi mnie, kiedy dowiedziałam się, że przyjęli mnie do Stanford. Też kupowałam, według mnie, specjalne ubrania, które pasują do prestiżowego college'u. Ostatecznie okazało się, że gdybym to na siebie włożyła, po prostu bym się ośmieszyła. Rzeczywistość wcale nie wygląda tak, jak na filmach, gdzie wszyscy studenci ubierają się wręcz odświętnie.

- Jasne. O której?
- Dasz radę za pół godziny? Mogę po ciebie przyjechać.
- Dam radę. Wyślę ci adres smsem, dobra?

Rafael zgadza się, a zaraz potem kończymy połączenie.

No cóż, jednak tego dnia będę musiała wyjść do ludzi, co być może dobrze mi zrobi.

*

Rafael czeka oparty o swój biały, sportowy samochód. Nie znam się na markach i ogólnie na samochodach, ale ten wygląda na bardzo drogi i niesamowicie szybki.

- Hej – witam go, kiedy podchodzę bliżej.
- Hej. Wskakuj. Jedziemy do galerii handlowej.

*

Tajemniczy Współlokator - z dala od Ciebie | ZAKOŃCZONEUnde poveștirile trăiesc. Descoperă acum