Rozdział 21

13.6K 504 48
                                    

Załatwianie spraw

LUKE

Tego dnia nie widziałem Kate w szkole. Być może miała zajęcia w innych budynkach albo w ogóle postanowiła odpuścić. Mimo to codziennie, w głębi duszy, mam nadzieję, że w końcu uda mi się ją spotkać i wreszcie szczerze pogadać. Odkąd dowiedziała się o dziecku Jamesa, wyszła z domu bez słowa i wróciła tylko po swoje rzeczy. Ani razu nie zamieniła ze mną słowa i nie pozwoliła sobie nic wytłumaczyć. Wiem jak głupio wyszło, ale gdyby poznała tą historię, wszystko by zrozumiała.

Dziś jadę na widzenie do Jamesa. Będę musiał powiedzieć mu o wszystkim, co się wydarzyło, z czego zapewne nie będzie zadowolony, ale nie miałem wyboru i w pewnym sensie zostałem postawiony pod ścianą. Nie mogłem skłamać, ponieważ nawet gdybym to zrobił, w kolejnym liście poznałaby prawdę. Ci ludzie są nieobliczalni i mają jakiś niewyjaśniony dostęp do wszelkich możliwych danych o osobach, które mają na celowniku.

*

Czekam w sali widzeń od dobrych kilkunastu minut, aż w końcu drzwi otwierają się i strażnik wprowadza Jamesa do środka. Mężczyzna siada naprzeciw mnie i uważnie mi się przypatruje.

- Hej, James – staram się brzmieć radośnie, jak gdyby nic się nie stało, ale spojrzenie mężczyzny jasno daje mi do zrozumienia, że nie dał się nabrać.
- Co jest, Luke?

Nie da się ukryć, że po tylu latach przyjaźni James potrafi czytać ze mnie jak z otwartej księgi. Nic przed nim nie ukryję.

- Mamy problem.
- Mów - poleca stanowczo.

Wzdycham, nerwowo przeczesując włosy palcami lewej dłoni. Wpadnie w szał, gdy tylko pozna prawdę, jestem tego pewien. A to z kolei nie skończy się dla niego dobrze, dostanie naganę lub co gorsza, zostanie wysłany do izolatki za agresywne zachowanie.

- Kate dostała kolejny list.
- Luke, obiecałeś to załatwić!

Strażnik podnosi się i krzyczy do Jamesa, żeby natychmiast się uspokoił, jeśli nie chce kolejnych problemów na swoim koncie.

- Załatwiłem – zniżam ton głosu. – Nie dostanie ani jednego słowa na papierze. Nigdy.
- No więc skąd ma ten list, co?
- Dostała go miesiąc temu...
- Czemu nie mówiłeś wcześniej?
- James, byłem pewny, że to załatwię, że z nią pogadam... Ale wszystko się posypało.

James marszczy pytająco brwi. Widać, że nie do końca rozumie o co chodzi.

- W tym liście... – robię przerwę na złapanie oddechu i uspokojenie szalejącego serca.

Jestem tchórzem. Nie mam odwagi przyznać co było w tym liście i że potwierdziłem obawy Kate.

- Luke, no mów. Nie wytrzymam tego przedłużania ani minuty dłużej. Nie marnuj czasu.
- W tym liście było zdjęcie Sophie.

W tym samym momencie, gdy te słowa opuszczają moje usta, dostrzegam jak James zamiera, a każdy mięsień na jego ciele wyraźnie się napina. Nic nie mówi, jednak widzę po jego twarzy, że za chwilę wybuchnie ze złości.

- Co tam napisali? – pyta ostro.
- Nic szczególnego.
- Powiedz mi.
- Czy wiedziała, że jesteś tatą.
- Kurwa, Luke! Powiedziałeś jej wszystko?
- Oczywiście, że nie, stary - bronię się. - To twoja broszka, ja nie będę wchodził z nią w szczegóły tej sprawy.

James przeczesuje nerwowo ciemne, prawie czarne włosy, chwilowo spuszczając ze mnie wzrok.

- Mówisz, że załatwiłeś tą sprawę. Jak? - pyta szeptem.
- Wiesz jak się załatwia takie sprawy z tymi ludźmi.
- Luke, ja próbowałem i widzisz co z tego wyszło?
- Wyluzuj. Przecież nie zająłem się tym osobiście. Trochę mnie to kosztowało, ale wszystko jest okej. Będą milczeć.
- Mam nadzieję, że nie będziesz tego żałował... - burczy pod nosem
- Wiem co robię, stary. O to nie musisz się martwić.

Nim James zdąży coś jeszcze powiedzieć, strażnik podnosi się, podchodzi do niego, skuwa nadgarstki metalowymi, błyszczącymi kajdankami i wyprowadza z sali widzeń. I to by było na tyle.


JAMES

Nie potrafię się uspokoić. Jak oni kurwa mogli wywlec tą sprawę na jaw i jeszcze powiedzieć o tym Kate?! Od zawsze wiedziałem, że ci ludzie nie mają uczuć i nie wiedzą jak zachowują się cywilizowani ludzie, ale żeby robić takie świństwa?! Mam ochotę wyjść z tego syfu i pójść prosto do nich. Nie wahałabym się ani chwili, żeby zrobić z nimi to samo, co z Bradem.

A Luke? Dlaczego powiedział mi o tym dopiero teraz? Na niego też jestem wściekły. Widzieliśmy się zaledwie dwa tygodnie temu, a list podobno dotarł miesiąc temu. Dlaczego milczał?

Siadam na łóżku, starając się pohamować swoją złość. Jeśli wybuchnę, nie wypuszczą mnie stąd po połowie wyroku. Warunkiem jest dobre sprawowanie, no i kaucja. Odsiedziałem dopiero kilkanaście tygodni, a mam wrażenie jakby minęło kilka lat. Nie wytrzymam tu całego swojego wyroku, więc muszę trzymać nerwy i język na wodzy.

Chowam twarz w dłonie i wzdycham z bezradności. Kate wie o wszystkim. Wcześniej Luke powiedział jej jak naprawdę poznaliśmy się z Bradem, teraz wie o Sophie... Miałem dwie tajemnice, których strzegłem najpilniej jak tylko potrafiłem, byle Kate się o niczym nie dowiedziała. Wiem jaka jest wrażliwa i jak wiele w życiu przeszła. Nie chciałem dokładać jej zmartwień, a jednocześnie chciałem chronić ją przed tym środowiskiem. Nie chciałem, żeby wiedziała cokolwiek, co w przyszłości powiąże ją z nieodpowiednimi ludźmi. Jak widać – nie udało mi się. Nie udało mi się o nią zadbać ani jej ochronić,  a teraz jeszcze sprawiłem, że zapewne mnie nienawidzi. Zawiodłem ją, okłamałem... Wszystko zrobiłem nie tak.

***********

Jeśli spodobał Ci się ten rozdział lub jesteś ciekaw dalszych losów bohaterów - zostaw po sobie ślad w postaci komentarza lub gwiazdki!

Do następnego :)

Tajemniczy Współlokator - z dala od Ciebie | ZAKOŃCZONEWhere stories live. Discover now