prologue

2.9K 202 226
                                    

Stres narastał w Sanie z każdą kolejną minutą, a im bliżej ich celu byli, tym było tylko gorzej i gorzej.

Ręce zaczęły mu się pocić, gdy tylko Hongjoong zaparkował samochód na parkingu tuż przy dość dużym budynku, po czym niezwłocznie odpiął pas, aby móc wreszcie wysiąść i rozprostować nogi po dobrych kilku godzinach jazdy.

Ostatni postój mieli spory kawał czasu temu i szczerze mówiąc, musiał już skorzystać z toalety, a wypicie największego milkshake'a nie było wcale takim dobrym pomysłem.

Obaj rozejrzeli się dookoła, podziwiając urok nowej okolicy. Tuż obok rosło mnóstwo drzew, dając wrażenie niewielkiego parku, a za budynkiem podobno znajdować miał się ogródek, w którym mieszkańcy mogą spędzać wolny czas.

Postanowili jednak, że rozejrzą się później i najpierw zameldują się w akademiku, nim zrobi się większy tłok i korytarze będą pełne nowo przybyłych studentów chcących zapoznać się z nowym otoczeniem.

— Wrócimy później po bagaż — westchnął starszy, po czym zamknął samochód i ruszył w stronę domniemanego wejścia do budynku — Muszę do kibelka.

Choi natomiast nic się nie odzywając, powędrował zaraz za nim, nadal spoglądając tu i ówdzie. Zaraz przy prowizorycznie wyglądającej recepcji, stało trzech chłopaków prowadzących wyraźnie zaciętą dyskusję z kobietą za ladą, która usilnie próbowała dojść do słowa między przekrzykiwaniem się wkurzającej trójcy.

Młodszy oparł się o framugę, spoglądając na zegar wiszący na ścianie, tuż przy popisanym przy różnych datach kalendarzu. Dochodziła już piętnasta, a San westchnął cierpiętniczo, gdy zdał sobie sprawę, że obok nie ma jego przyjaciela, który dosłownie chwilę temu był koło niego.

— Dobra już! Macie ostatni trzyosobowy pokój i żebym się już więcej nie musiała z wami wdawać w dyskusję. Będę musiała przez was przenieść jednego chłopaka do innego pokoju. Nakamoto, Lee i Kim — dopisała coś chaotycznie w i tak już porządnie pobazgranym dzienniku — A teraz żegnam — warknęła zdenerwowana, wręczyła uciążliwym studentom klucze i ich dowody, po czym przewróciła oczami, gdy tylko odeszli. San natomiast niepewnie zbliżył się do lady i chwilę zajęło mu, nim zdecydował się odezwać. Babka wyglądała na wystarczająco wkurzoną.

— Przepraszam — szepnął, spoglądając na nią — Chciałbym się zameldować — tamta wzięła głęboki wdech, starając się uspokoić po niekończącej się wymianie zdań, aż w końcu uśmiechnęła się sztucznie w jego stronę.

— Dowód osobisty, poproszę — chłopak jak na zawołanie podał jej niezbędny kawałek plastiku, następnie chowając portfel z powrotem do kieszeni czarnych jeansów — Pierwszy rok? - zapytała.

— Tak, dopiero zaczynam. Będę studiował reżyserię filmową i-.

— Kochanieńki, nie interesuje mnie, co będziesz studiował. Ja chcę tylko skończyć swoją zmianę, więc bierz klucz i zmykaj do swojego pokoju — jej głos był niemal pełen pretensji o to, że tu był. Albo naprawę musi nienawidzić swojej pracy, albo tamta trójka poważnie zaszła jej za skórę.

— Ach, czy mógłbym jeszcze klucz dla swojego przyjaciela? — dodał.

— Nie zaczynaj i ty — jęknęła, kładąc głowę na drewnianym blacie — Będziesz w pokoju z chłopakiem, którego muszę przenieść przez tamtych durni i nie chce słyszeć ani słowa zażalenia — Choi już nic nie powiedział i posłusznie zabrał od niej klucz i dowód, aby ruszyć na poszukiwanie swojego pokoju.

— Hongjoong! — krzyknął, widząc zaginionego kolegę — Gdzieś ty był?

— W łazience. Załatwiłeś nam pokój?

— Nie — odparł — Recepcjonistka chyba nienawidzi ludzi i przez jakichś trzech frajerów musiała przenieść jakiegoś chłopaka, a ja musiałem wylądować z nim w pokoju — krzyknął szeptem, nie chcąc, aby tamta usłyszała jego wyrzuty.

— Ja pierdole — burknął pod nosem Kim — Nic nie da się zrobić?

— Powiedziała, że nie chce słyszeć ode mnie ani jednego zażalenia na ten temat. Ta babka jest przerażająca — starszy westchnął, klepiąc przyjaciela po plecach.

— Powodzenia z tym nowym. Spotkajmy się za piętnaście minut przy samochodzie — rzekł i już nic nie dodając, poszedł w kierunku recepcji.

San natomiast postanowił pojechać windą i nie mając bladego pojęcia, na jakim piętrze znajduje się jego pokój, postanowił wybrać losową cyfrę i zdać się na los. Metalowe drzwi zaskrzypiały, aby otworzyć się, wpuszczając zagubionego chłopaka do środka. Wjechał na trzecie piętro i nim winda zdążyła zamknąć się ponownie, wyszedł z niej i rozejrzał się po korytarzu.

Podłoga wyłożona była płytkami o dziwo zadbanymi, jednak na jasno-szarych ścianach widniały już różne plamy i zdarcia dając znak, że pewnie mało kto przejmował się ich czystością.

Numerki na drzwiach były bliskie numerowi jego pokoju, dzięki czemu stwierdził, że może się on znajdować na tym piętrze.
Skierował się więc w lewo, gdzie liczby wzrastały. Z niektórych pokoi można usłyszeć było głosy lub krzyki, z jednego chyba nawet kobiece jęki, co niezbyt przekonywało Sana do odwiedzania lokatora tego pomieszczenia.

Z któregoś pokoju wyszedł jakiś chłopak, który zniknął za innymi drzwiami szybciej, niż się pojawił, a jednak Sanowi wydawał się dość znajomy.

Gdy dotarł pod odpowiednie drzwi, otworzył je i zajrzał ukradkiem do środka, zastając niestety pusty pokój. Rozejrzał się, widząc dwa łóżka pod przeciwnymi ścianami i jakieś inne drzwi, które zapewne były łazienką. W drugim, odgrodzonym małą ścianą pomieszczeniu znajdował się niewielki stolik, krzesła i stara kanapa, która jak na swój wiek była dość zadbana. Poza szafami znajdowała się tam jeszcze mała szafka, na której stała malutka mikrofalówka, która podobno nie w każdym pokoju się trafia, więc San musiał mieć szczęście.

Brak jakichkolwiek śladów przebywania tu innej osoby oznaczał, że drugi chłopak jeszcze pewnie się nie przeniósł.

Nic nie mówiąc, zapamiętał, że jego pokój jest na trzecim piętrze i opuścił go, idąc rozejrzeć się jeszcze po budynku, by niedługo później spotkać się z Hongjoong'iem przy samochodzie.

— Poznałeś go już? — spytał starszy, wyciągając w międzyczasie ich bagaże.

— Nie było go w pokoju — odpowiedział młodszy — Niby widziałem jakiegoś chłopaka i wyglądał znajomo, ale mogło mi się wydawać. A ty kogo masz?

Starszy wyciągnął kolejną walizkę, spoglądając na przyjaciela, który odstawiał kolejne pudełko na bok.

— Wiem tyle, że nazywa się Hyunjin i też będzie studiował reżyserkę — dodał — Więc pewnie będziecie mieć razem zajęcia, ale ogólnie na pierwsze wrażenie wydaje się w porządku.

— Ja chcę, tylko żeby ten mój był w porządku.

________________

ąąąąąąąąąąąąąaaaaaaaaaa cześć

wróciłam, cieszycie się?

DEFINITION OF LOVE | woosan[2] ✔Where stories live. Discover now