fourteen

1.5K 135 218
                                    

Chaos — tak można było określić, to co działo się w weselnej sali, tej grudniowej, mroźnej soboty. San, Wooyoung i Hongjoong przejechali poprzedniego dnia ponad pięćset kilometrów, aby dotrzeć na ślub i od samego rana już byli na nogach, pomagając przy ogarnianiu niewielkiej sali, której najemcy postanowili na własną rękę zaaranżować jej wnętrze na ten szczególny dzień.

Ten dzień miał być perfekcyjny, a okazał się istnym zamętem i pomyśleć, że wszystko zaczęło się od tego głupiego kakao.

Chwilę przed zaślubinami, Choi i Jung postanowili zaszyć się gdzieś w "odludnym" miejscu, żeby jak zwykle od ostatnich kilku tygodni móc, jak to mawiał Hongjoong, pożreć sobie nawzajem twarze, co San uważał za totalną nieprawdę, bo przecież cytując "Nie są Mingim i Yunho".

Minęło już sporo czasu od halloweenowej nocy, a starszy z zakochanych nadal bał się przyznać Wooyoungowi, że się ze sobą przespali, tym samym robiąc z niego nieświadomemu niczego idiotę.

Och, jakże on siebie za to nienawidził, jego sumienie zżerało go od stóp do głów, ale mimo to dalej robił ze swojego ukochanego głupka. Dlatego właśnie tego wieczoru chciał powiedzieć mu wszystko.

— Wooyoung, słońce — wyszeptał, przerywając na chwilę pocałunek — Mógłbym Cię o coś spytać?

— Dobra, ale za kolejnego całusa, lamusie-zaśmiał się młodszy, natomiast Choi wywrócił oczami, uśmiechając się delikatnie, po czym na ustach czarnowłosego spoczął kolejny pocałunek, przepełniony uczuciami, które San do niego żywił — A teraz możesz mówić - dodał, kończąc czułość.

— Wiem, że teoretycznie jesteśmy razem krótko, ale...

— Hej, hej! Chyba nie zamierzasz mi się tu teraz oświadczyć? — parsknął.

— Nie, jeszcze nie. Spokojnie. Wracając, jesteśmy razem krótko, ale gdybym któregoś dnia chciał... no wiesz... uprawiać z Tobą seks, to zgodziłbyś się? — brunet spojrzał niepewnie na swojego chłopaka, nerwowo przegryzając wargę, w międzyczasie nieświadomie bawiąc się marynarką drugiego.

— Umm, skąd to nagłe pytanie? — speszył się niższy, zabierając swoje ręce z ramion Sana.

— Tak jakoś, po prostu.

— Znaczy wiesz, kocham Cię i to bardzo — zaczął. W starszym z chłopców zaczęła budzić się nadzieja, że być może nie zareaguje on na to negatywnie i dzięki temu, łatwiej będzie powiedzieć mu o tamtej feralnej nocy — Ale chyba nie jestem na to gotowy. Nie zrozum mnie źle, kiedyś na pewno będę chciał, ale... jeszcze nie teraz.

— Rozumiem, poczekam, ile będzie trzeba — odpowiedział, choć tak naprawdę czuł, jak skręca go w środku ze stresu.

— Tu jesteście, frajerzy — rzucił Hongjoong, pojawiając się znikąd, przez co przestraszył Sana i Wooyounga do tego stopnia, że starszy przywalił głową w ścianę.

— Jak nas znalazłeś? — warknął Choi.

— Mam tajny gejradar — westchnął — Chodźcie już, zaraz wychodzimy. I lepiej się ubierzcie, jest zimno jak na Grenlandii.

📚

— Boże, ale się cieszę - zaświergotał Yunho, siadając przy stole — Mam męża, ale jazda.

— Też się cieszymy, ale nie wymachuj tak rękami, bo przewrócisz lampki na szampana — poradził Kim, siadając naprzeciw starszego pana młodego, przy okrągłym, nakrytym śnieżno białym obrusem stole.

— Wybacz, za bardzo się tym ekscytuje. Znajdź sobie kogoś, Hongjoongie.

— W jakim celu, uświadom mi — westchnął starszy, opierając się o zagłówek dość niewygodnego krzesła.

DEFINITION OF LOVE | woosan[2] ✔Where stories live. Discover now