one

1.7K 193 139
                                    

San prawie dosłownie wrzucił wszystkie swoje walizki i pudła do windy, mało nie trafiając jednym z nich w jakąś randomową parkę wysiadającą z niej.

Przeprosiwszy ich, sam wpakował się do windy i wjechał na swoje piętro, gdzie po raz kolejny musiał bić się ze stertą bagaży, próbując wyciągnąć je z windy, nim ta się zamknie.

Spojrzał na ogromny stos tuż przed sobą i odchylił do tyłu głowę, wzdychając, gdy usłyszał obcy głos obok.

— Może pomóc? — zapytał nieznany mu do tej pory chłopak. Wyglądał na starszego, chociaż zapewne byli w tym samym wieku. Od razu w oczy rzuciły mu się jego za długie czerwone włosy związane w kitkę.

— W sumie... przyda mi się pomoc — odpowiedział mu brązowowłosy. Chłopak od razu chwycił za większe kartony, bezproblemowo podnosząc je, jakby nic nie ważyły.

— Który pokój?

— Pięćdziesiąt osiem — dodał i chwyciwszy pozostałe bagaże, obaj skierowali się do właściwego pokoju.

Po wejściu do niego zastali tam niemały bałagan. Torby i pudełka rzucone w pierwsze lepsze miejsce, o które spokojnie można było się potknąć i rozwalić głowę o łóżko. Niektóre rzeczy powypadały z kartonów, przez co walały się niechlujnie na podłodze.
Drugi lokator definitywnie nie miał w planach za często przebywać w pokoju, a o utrzymywaniu porządku lepiej teraz nie wspominać, bo kto wie co będzie, jak już zacznie się w nim pojawiać.

Choi podziękował czerwonowłosemu, dowiadując się w międzyczasie, że nazywa się Yuta i w razie potrzeby zawsze jest chętny do pomocy. Pozostawszy samemu w pokoju, postanowił zacząć rozpakowywać chociaż część swoich gratów, aby później mieć więcej wolnego czasu, a pomieszczenie przynajmniej nie będzie wyglądało jak pobojowisko.

Widząc, że drugi nie wybrał sobie jeszcze łóżka, San stwierdził, że zrobi to jako pierwszy, od razu biorąc to, które bardziej mu przypasuje.

Wziął jeden karton w ręce, tym samym zasłaniając sobie widok. Chcąc nie chcąc potknął się o bagaż nadal nieznanego mu współlokatora, upuszczając swój ładunek centralnie na łóżko i rozsypując wszystko, co było w środku, a sam warknął, gdy zobaczył zrobiony przez siebie bałagan.

Przysiadł na swoim łóżku, aby zebrać się w sobie i zmotywować do dalszej pracy, jednakże jego wzrok skupił się na gratach, które wypadły z pudła, o które się potknął. Przeróżne książki i zeszyty, większość z nich była pusta, poza tym jedynym zeszytem z kaczkami na okładce.

Czując wewnętrzną potrzebę, wstał z niewygodnego łóżka i podniósł z ziemi przedmiot. Przyjrzał się mu dokładnie z każdej strony tylko dlatego, że podobał mu się wzór. Upewniając się, że nikt nie wszedł do środka, otworzył go i zaczął czytać na głos pierwsze wyrazy, jakie zobaczył.

— Nie chcieli mi sprzedać fajek — zaczął — Nie wyglądam wcale tak młodo — parsknął, czytając dalej. Zeszyt tego typu wydawał mu się znajomy i kusiło go czytać dalej, gdy drzwi otworzyły się, obijając z hukiem o ścianę i pozostawiając na niej niewielki ślad, których i tak było już mnóstwo.

— Czy ktoś ci kurwa pozwolił ruszać moje rzeczy? — odparł aż zbyt znajomy mu głos. San odrzucił przedmiot na drugie łóżko w przerażeniu i odwrócił się w stronę wyjścia, od razu tego żałując. W pokoju zapanowała grobowa cisza, gdy dwójka chłopaków spojrzała na siebie. Starszy poczuł, jak serce zaczyna walić mu niemiłosiernie szybko, a nogi stają się jak z waty w momencie, w którym zobaczył jego. Osobę, która złamała mu serce, pozostawiając go na lata i już nigdy nie dała znaku życia.

Nie wiedział nawet co powiedzieć, drugi z nich zresztą też. Stali chwilę przypatrując się sobie nawzajem chyba niedowierzając, że to się dzieje.

— Co ty tutaj robisz? — spytał czarnowłosy — Spodziewałbym się wszystkiego, ale nie tego, że zobaczę tutaj Ciebie.

— Mieszkam tu, Wooyoung — tyle zdołał wydobyć z siebie San, nim wyszedł z pokoju, czując, że jeśli zostanie tam jeszcze chwilę, to chyba zrobi mu się słabo.

DEFINITION OF LOVE | woosan[2] ✔Where stories live. Discover now