fifteen

1.3K 135 158
                                    

Choi San myślał, że najgorszym czasem jego życia był wyjazd jego chłopaka, ale sytuacja, w której obecnie znajdował się wraz z Wooyoungiem, wydawała mu się być o wiele gorsza. W końcu powiedział mu prosto w twarz, że nie chce go widzieć i to chyba zabolało go aż za mocno. Chociaż gorszym scenariuszem byłoby zerwanie, którego tematu Jung jeszcze nie poruszył i brunet miał nadzieję, że nie poruszy. Cóż od wczorajszego wieczoru tamten nie poruszył tak naprawdę żadnego tematu, gdyż do Sana nie odezwał się choćby słowem, a nawet poprosił Hongjoonga o zamianę z nim pokoju.

Choi nie zdawał sobie nawet sprawy, iż młodszy po cichu przepłakał całą noc, zasypiając dopiero wczesnym rankiem na dosłownie dwie godziny, będąc obudzonym przez Kima. Przed nimi nadal było około pięciu godzin drogi powrotnej do akademika.
Czarnowłosy bał się jakiejkolwiek konfrontacji ze starszym, nie chciał go widzieć, a co dopiero z nim rozmawiać. Z tego także powodu cały powrót minął im w niezręcznej ciszy, póki Wooyoung nie zasnął, zmęczony po przepłakanej nocy.

Kolejne tygodnie były dla obu istną męczarnią, jeden drugiego unikał, jak tylko mógł, czasami potajemnie zostając na noc u innych, San najczęściej w pokoju Hongjoonga, a Wooyoung skakał między ich własnym a tymi Yeonjuna i Changbina. Wszystko, byleby nie musieć przebywać ze sobą w jednym pomieszczeniu dłużej niż kilka minut. Znowu ich drogi rozmijały się, a relacja wyglądała jak na samym początku studiów. Wrócili do punktu wyjścia. Co prawda ani San, ani Wooyoung nie napomknęli nic a nic o zerwaniu, tym samym zachowując się jak małe, obrażone na siebie dzieci.

Tuż przed świętami Hongjoong stwierdził, że to już najwyższa pora na jego interwencję. Uwielbiał Sana, w końcu to jego najlepszy przyjaciel, ale przebywanie z nim niemalże dwadzieścia cztery godziny, siedem dni w tygodniu przyprawiało go o białą gorączkę, zwłaszcza że młodszy od zawsze był okropnym bałaganiarzem i pokój Kima i Hwanga wręcz zawalony był rzeczami chłopaka, które niezbyt spieszyło mu się posprzątać.

To nie tak, że Hongjoongowi zależało jedynie na pozbyciu się przyjaciela ze swojego lokum, a zwyczajnie nie mógł już patrzeć, jak pogrążony w cierpieniu jest młodszy, a jego niedoszły ex wygląda jak siedem nieszczęść, które zapewne nie spało od kilku dobrych nocy, wylewając hektolitry łez w poduszkę.

Było mu ich szkoda, w końcu sam po nich widział, jak bardzo zakochani są w sobie i brakuje im ich wzajemnej obecności, ale oboje są głupkami, bojącymi się wreszcie ze sobą porozmawiać.

Hongjoong doskonale zdawał sobie sprawę, że obaj nie są święci i mają swoje za uszami, więc żaden nie odezwie się pierwszy. Jung nigdy nie przyzna się, że czeka, aż Choi sam do niego przyjdzie i będzie błagał na kolanach o wybaczenie, a drugi natomiast sam nie wstanie i nie pójdzie tego zrobić, bo boi się, że tego wybaczenia nie dostanie. San wiedział, że spieprzył wszystko. Doskonale to wiedział, mówił o tym każdego dnia, gdy grzebał w swoim śniadaniu zastanawiając się, czy zasługuje, aby je zjeść.

— Kiedy z nim porozmawiasz? — zapytał czerwonowłosy, dokładnie cztery dni przed Wigilią, podczas pakowania się do wyjazdu na święta — Za kilka godzin wyjeżdżamy, to twoja ostatnia szansa, bo kto wie, co będzie po świętach.

— Będzie Nowy Rok — odparł beznamiętnie Choi, gdy leżał na nieswoim łóżku, popijając drugą już tego dnia kawę, a była dopiero jedenasta.

— Przestań udawać głupiego. A nie, przepraszam, ty jesteś głupi. Twój chłopak siedzi sam w pokoju, a ty nic z tym nie robisz.

— Powiedział, że nie chce mnie widzieć.

— To było dwa tygodnie temu. Myślisz, że nadal tak twierdzi?

— Tak? — odpowiedział pytająco, na co Kim westchnął ciężko, łapiąc się za głowę.

DEFINITION OF LOVE | woosan[2] ✔Where stories live. Discover now