Prolog

11 1 0
                                    

Zegar w pokoju wybił północ. Nikłe światło sierpu księżyca świeciło niemrawo przez rzadkie chmury. W pomieszczeniu zalegały podłużne cienie.

Camilia siedziała w rogu pod stołem otulając się kocem. Starała się ukryć w mroku.Ogar krążył wokół jej chatki szczerząc zęby. Słyszała jego głuche powarkiwania. 

Drzwi wejściowe skrzypnęły jękliwie. 

Dziewczyna poczuła dreszcz.

W korytarzu rozległy się ciche kroki. Temperatura spadała. 

Po plecach Camili spłynął lodowaty chłód. Wstrzymała oddech.

Ktoś wszedł do pokoju. Jakiś cień przesunął się po drewnianej podłodze. Dziewczyna wcisnęła się jeszcze mocniej do kąta.

“ Dobrzy bogowie, litości.” Miała trudności ze sformułowaniem jakichkolwiek logicznych myśli. Cień przesunął się nieco, stając na tle okna. 
- W imieniu Czarnego Koła wzywamy cię do poddania się, istoto - rozległ się mroczny, złowróżbny głos.

Camili serce podeszło do gardła. Znajdą ją. Znajdą, to pewne, jak fakt, że ma pięć palców. A wtedy wszystko przepadnie. Och, jak Val sobie poradzi. Przecież on był taki mały. Taki bezbronny. Nikt nie przygotuje go na to co nadchodzi… Na tą myśl łzy stanęły jej w oczach. 
- Pokaż się, a oszczędzimy ci bólu.

Dziewczyna przygryzła koc, żeby stłumić płacz. Bała się. Bardzo. Ale jeszcze bardziej mrożącą krew w żyłach wizją było, jak ci mroczni znajdują Vala.
- Skoro, tak - powiedział wreszcie głos. - Nie pozostawiasz nam wyboru.
Stół, pod którym się kuliła rozwiał się w pył. Spojrzała prosto w blade matowe oczy. 
- Bu - rzekł upiór wyciągając czarny wyszczerbiony miecz.

SIERP KSIĘŻYCAWhere stories live. Discover now