Val wszedł do lasu. Mimo iż słońce stało wysoko na niebie, między drzewami zalegał chłodny cień. Konary trzeszczały głucho na wietrze.
Gdyby znalazł się w tym samym miejscu z torbą na ramieniu tydzień wcześniej, prawie na pewno aż rwałby się do przodu. Na poszukiwanie przygód i wrażeń. Jednakże po wydarzeniach ostatnich dwóch dni, jakoś mu się nie spieszyło. Świat, po którym stąpał okazał się być surowy i niebezpieczny. Dziecięce poczucie bezpieczeństwa opuściło go na dobre.
Zapuszczał się głębiej w las, mając baczenie, żeby nie zejść z traktu.
Coś mu mówiło, że na ścieżce jest o wiele mniejsze prawdopodobieństwo zostania rozszarpanym na strzępy.
Gdy po około godzinie zaczęły go boleć nogi, przysiadł na chwilę.
Wyciągnął z torby bukłak z wodą i przytknął do ust.
Nagle usłyszał ciche skrzypienie. Zerwał się i spojrzał w las. Znowu skrzypienie. Jednakże nie dochodziło z lasu, a z drogi. Ktoś jechał w jego kierunku. Rozejrzał się w poszukiwaniu miejsca gdzie pozostałby niezauważony. Po namyśle stanął za najbliższym drzewem. Może dwa kroki od traktu nic go nie napadnie.
Czekał, spoglądając w stronę z której dobiegał dźwięk.
Zza zamglonego zakrętu najpierw wyłoniły się ciemne rogi. A potem…
Wół ciągnący wóz z sianem.
Na koźle siedział starszy mężczyzna w słomianym kapeluszu, pogwizdując cicho. Pojazd skrzypiał i trzeszczał na wybojach i korzeniach wydeptanej drogi. Wół i przewoźnik wyglądali tak nieszkodliwie, że Val zdecydował się pozostać na widoku.
Wyszedł z krzaków.
- Bogowie! - zakrzyknął mężczyzna. - Czym jesteś? Zbójcą, magiem, zmiennokształtnym? Nie mam pieniędzy. Możesz wziąć yyy…. Siano!- Nie, proszę pana. Spokojnie - powiedział łagodnie Val. - Ja jestem zupełnie zwyczajnym podróżnym.
Potem zdał sobie sprawę, że uciekanie przed żadkimi zawziętymi nocnymi upiorami może wcale nie należeć do powszednich, nawet jeśli jest się podróżnym.
- Wszyscy tak mówią - burknął staruszek. - Ale żaden z nich nie wyskakuje przy tym z krzaków. No więc dokąd zmierzasz?- Do stolicy.
- Do stolicy? - zdumiał się mężczyzna. - A po co?
- Eee szukać szczęścia? - to zabrzmiało bardzo jak kłamstwo.
- Nie znajdziesz szczęścia w stolicy. Po śmierci króla zapanował straszny bałagan.
Val przypomniał sobie dzień, gdy pół roku temu do jego wsi dotarła smutna wiadomość. Niektórzy nawet płakali. Potem w kościółku przy drodze odbyła się długa modlitwa do wszystkich bogów za pokój duszy zmarłego władcy. Chłopak nie znał się na polityce, ale w jego stronach żyło się dostatnio i spokojnie, więc przypuszczał, że król dobrze rządził.
- Teraz jego prawie dorosły syn objął urząd - staruszek zmarszczył brwi. - Ma w prawdzie doradców, ale na rządzeniu rządzeniu to on się nie zna. W mieście nie ma porządnej straży, jest pełno złodziei i szubrawców. Ceny są wysokie, bo wszyscy chcą mieć z czego żyć. Zbiory ostatnio nie były tak obfite, jak się spodziewano.Jeszcze przez chwilę opowiadał, jak to beznadziejnie sprawował się młody król. Potem chyba zrozumiał co mówi i Val musiał mu przyrzec, że nie powie nikomu, co staruszek myśli o aktualnym władcy.
- Powinien też spojrzeć na trakty, takie jak ten. We wsiach daleko na granicy plątają się dziwne stwory. Na granicach zawsze było więcej wędrowców - zniżył głos do szeptu. - Słyszałem, że kilka wsi zostało ograbionych i spalonych do szczętu. Teraz ludzie boją się podróżować.
![](https://img.wattpad.com/cover/231818527-288-k849659.jpg)
YOU ARE READING
SIERP KSIĘŻYCA
Short Story🌘🌘🌘 Val musi uciekać. Krok w krok za nim podążają mroczne upiory. Czego mogą chcieć od tak pospolitego chłopaka, jak on? Czego nie powiedziała mu ciotka Diana? Co oznaczają dawno zapomniane znaki i symbole, za którymi jest zmuszony podążać, jeśli...