Val cofnął się. To niemożliwe. Jak on się tu dostał tak szybko?
Mężczyzna stał naprzeciw niego zupełnie nieruchomo, jakby go wykuto z kamienia.
Chłopak układał w głowie plan. Mógłby pobiec przed siebie, ale mało prawdopodobne, żeby ktoś kto umie niezauważenie przedostać się z lasu do wsi, mimo że nie ma innej drogi niż główna, dał mu przejść po prostu obok.
Do wioski wolał nie zawracać. Poza tym i tak nie zbiegł by daleko.
Pozostawało mu tylko czekać na rozwój wypadków.
-K-kim jesteś? - zapytał drżącym głosem.-W imieniu Czarnego Okręgu, nakazujemy ci poddanie się, istoto - odparł tamten mrożącym krew w żyłach głosem.
Zabandażowany powoli ruszył naprzód.
-Nie rozumiem o co chodzi - zająknął się Val.-Masz się poddać, a może unikniesz cierpienia i wiecznego bólu.
Val cofał się, ledwo opanowując skurcze żołądka ze strachu.
W krzakach rozległ się szelest. Czarna postać w ułamku sekundy dobyła sztyletu i z zabójczą precyzją przeszyła gardło kotu chowającemu się w ciemności.
-Masz ostatnią szansę, Valerianie Hewo.Na dźwięk tych słów Val zdrętwiał. Nikt, za wyjątkiem ciotki nie znał jego pełnego imienia i nazwiska. Dalej cofał się. Nagle natrafił piętą na kamień i stracił równowagę.
Postać zbliżała się bardziej i bardziej, aż nagle…
Rozległ się odgłos uderzenia i bestia zachwiała się. Zabandażowany cień odwrócił się i sparował kolejne uderzenie. Warcząc głucho ruszył w bok. Wraz z napastnikiem krążyli, mierząc się nawzajem wzrokiem. Czarny ruszył pierwszy. Zamachnął się mieczem. Przeciwnik uchylił się i postawiwszy krok do tyłu zmiarkował cios. Jednak zabandażowany nie dał się zwieść. Niemal tanecznym krokiem obaj walczący posuwali się naprzód.
Val siedział na skraju drogi, z łomoczącym sercem przyglądając się walczącym. Pewna część jego duszy dygotała ze strachu, jednakże inna dawno zapomniana, podziwiała walczące postaci.
Prędkość ataków i obron sprawiała, że wyglądały jak niewielkie tornado. Wzbijając kurz z drogi cięli i odskakiwały. Cień atakował z zabójczą precyzją, jednak przeciwnik przewyższał go gracją. Wyglądali jakby płynęli w powietrzu.
Nagle Val przypomniał sobie, że musi oddychać.
Nieznany wojownik zyskał przewagę. Potwór zachwiał się i wtedy ten rzucił się na niego. Potoczyli się po ziemi. Kaptur zsunął się z jego głowy.
Chłopakowi na skraju drogi opadła szczęka.
Z zabandażowanym czarnym stworem walczyła jego ciotka Diana. Potem zauważył coś jeszcze. Zamiast miecza miała patelnię.
-Val, biegnij do domu - syknęła.-Ale…
-Biegnij, powiedziałam. Już!
I chłopak jak ostatni tchórz, zwiał, zostawiając walczących za sobą.
![](https://img.wattpad.com/cover/231818527-288-k849659.jpg)
ŞİMDİ OKUDUĞUN
SIERP KSIĘŻYCA
Kısa Hikaye🌘🌘🌘 Val musi uciekać. Krok w krok za nim podążają mroczne upiory. Czego mogą chcieć od tak pospolitego chłopaka, jak on? Czego nie powiedziała mu ciotka Diana? Co oznaczają dawno zapomniane znaki i symbole, za którymi jest zmuszony podążać, jeśli...