-22-

1.3K 56 4
                                    

,,Nie Jezu, tylko Sara"

  Stałam już razem z innymi uczniami przed autobusem minimalnie przed czasem. Ned przyszedł chwile po mnie, ale Peter jeszcze nie przychodził. Grupa uczniów żywo rozmawiała, a ja z Mishelle i Nedem staliśmy na uboczu. Nauczyciel rozmawiał o czymś z kierowcą w autobusie.

- Hej, to Peter - usłyszałam podniesiony głos jednego z chłopaków, a wszyscy odwrócili się w stronę biegnącego chłopaka.

- Peter? - powiedziała zdziwiona Liz, jakby nie miała go przed twarzą.

- Pomyślałem, że może wrócę - powiedział udając zadyszkę - wrócę do drużyny.

- Nie stary - powiedział Flash, przepychając się przez grupę razem z Jimmym - Najpierw to rzucasz, a potem wracasz?

- I jeszcze myślisz, że wszyscy będą cie witać? - zapytał oburzony Jimmy, a Peter zrobił dwa kroki w tył z wystraszonym wyrazem twarzy.

- Hej, witaj z powrotem Peter - powiedział z uśmiechem nauczyciel wychodząc z autobusu - Flash, jesteś pierwszym rezerwowym.

- Co? - zapytał zaskoczony, a na mojej twarzy pojawił się uśmiech.

- Zajmie twoje miejsce - zaśmiał się jeden z chłopaków.

- Przepraszam, ale czy moglibyśmy już jechać? Miałam nadzieję, że zdążę sobie po protestować przed jedną ambasadą, więc... - zwróciła uwagę MJ.

- Protesty to fundament demokracji - powiedział nadal uśmiechnięty nauczyciel - wskakujcie.

  Flash bez słowa rzucił marynarką z Petera i wszedł do autobusu jako pierwszy. Wtedy dopiero zauważyłam, że cały czas obserwowałam bruneta. Peter zerknął w stronę naszej małej grupki na uboczu, a nasze spojrzenia się skrzyżowały. Momentalnie chłopak zrobił się czerwony i wszedł do środka, a ja poczułam jak zaczynają mnie piec poliki. Weszliśmy do autobusu i zajęliśmy miejsca.
  Usiadłam za Nedem i oparłam się o jego oparcie.

- Co robisz? - zapytałam cicho, widząc, że chłopak trzyma w ręce wyrzutnie Petera.

- W razie gdyby tamci złole zmienili miejsce pobytu mam informować Petera - odpowiedział, włączając mapę - wiedziałabyś, gdybyś nie zwiała rano.

- Nie byłam spakowana - odpowiedziałam - dobra mamy jeszcze kawał drogi, więc pora na rytuał - zaśmiałam się.

- Rytuał - zapytał zaciekawiony i spojrzał w moją stronę.

- Po prostu idę spać - powiedziałam z zamkniętymi oczami - Branoc.

- Nie wyspałaś się? - zapytał zamiast mi odpowiedzieć.

- Poszliśmy spać o jakiejś trzeciej w nocy, a obudziłam się trochę po siódmej - odpowiedziałam, nie otwierając oczu - to za mało snu jak dla mnie.

- O trzeciej? Przecież ja już poszłem spać o pierwszej - powiedział.

- Ale nie ja - odpowiedziałam, a on znowu zaczął coś mówić jednak ja go zignorowałam i zasnęłam po chwili.

  Obudziłam się po paru godzinach drogi. Chociaż bardziej zostałam obudzona. Nagle coś uderzyło we mnie od boku i odbiłam się od szyby, o którą się opierałam. Wylądowałam głową na ramieniu napastnika z taką siłą, że nie dosyć, że mnie zabolało to ponownie się odbiłam i walnełam w szybę.

- Jezu! Wszystko w porządku? - zapytał szybko napastnik.

- Nie Jezu, tylko Sara - powiedziałam, łapiąc się za głowę i otwierając powoli oczy.

- Nie zauważyłem Cię! - krzyknął Peter, trzymając telefon do ucha - nie Happy, to nie do ciebie. Przez przypadek uderzyłem Sarę.

- Dzisiaj nie masz farta - powiedział Ned, nie odwracając wzroku od mapy.

- Happy to tylko szkolna wycieczka - wrócił do rozmowy Peter.

- Jak będę mieć guza to ci oddam - powiedziałam z powagą do Petera, masując się po głowię.

- To, że mnie śledzisz stanowi totalne pogwałcenie mojej prywatności - powiedział Peter do telefonu, ale odpowiedział mi przepraszając spojrzeniem. Ned spojrzał na niego i pokazał mapę - to co innego - zrobił przerwę, bo pewnie Happy coś mówił - Ee, nic Happy. To tylko szkolna olimpiada, nic takiego... Okej - rozłączył się - Sara, przepraszam! Nie zauważyłem Cię.

- Ta spoko loko - odpowiedziałam dalej masując obolałe miejsce.

- Daj zobaczyć - powiedział, odsuwając mój nadgarstek od głowy, żeby móc się przyjrzeć lepiej.

  Delikatnie złapał moją brodę i obrócił moją głowę, żeby mieć dostęp do boku mojej głowy, która uderzyła w szybę. Nie puszczając mojej brody, drugą dłonią ostrożnie dotknął obolałego miejsca. Cicho sykłam. Autobus nie jechał zbyt ostrożnie, a siła uderzenia była dosyć duża. Zaczął delikatnie gładzić tamto miejsce, żeby wyczuć czy mam guza. Po chwili mnie puścił i poszedł szybko na swoje miejsce. Jednak tak samo szybko wrócił z butelką wody, po której było widać, że jest zimna. Usiadł delikatnie obok i znowu złapał ostrożnie moją brodę i obrócił mnie tak, żeby było mu wygodniej. Powoli i bez słowa przyłożył butelkę do miejsca, w które uderzyłam. Patrzył z wielkim skupieniem na butelkę, jakby za wszelką cenę nie chciał zrobić mi krzywdy. Obserwowałam z uwagą jego twarz. Była naprawdę blisko mojej. Znowu poczułam jak serce mi wali. Chłopak po chwili odłożył butelkę i spojrzał na mnie. Ponownie poczułam jak pieką mnie poliki. Patrzył prosto w moje oczy. Po chwili jego zwrok zjechał niżej, po czym odskoczył ode mnie jak popażony.
  Po chwili wgapiania się przed siebie, wstał i wrócił czerwony na swoje miejsce.
  Odprowadziłam go wzrokiem. Był jakby sztywny. Przestał brać udział w ćwiczeniu. Liz posłała mi dość dziwne spojrzenie. Zupełnie jakby widziała mnie i Petera i była zazdrosna. Jeszcze uwierze, że ona naprawdę go lubi. Jak go skrzywdzi będę pierwszą w kolejce do skrzywdzenia jej...

Czarodziejka | Peter ParkerWhere stories live. Discover now