Stalowa siła - Narcyza i Lucjusz

1K 22 8
                                    

Drobna kontynuacja "Sióstr Black"


A potem znów spojrzała na stojącego nieopodal wyniosłego chłopaka, o krótkich falowanych jasnych włosach, lekko kanciastej szczęce i wąskich wargach. I cała irytacja jej przeszła. Bo Lucjusz Malfoy był spełnieniem jej najskrytszych marzeń. Tylko jeszcze o tym nie wiedziała...


- Będzie dobrze, Cissy. - Ciepły głos Andromedy dobija się do jej otępiałych uszu, czuje kojące usta na swoim czole i te czułe dłonie, które napawają ją relaksującym spokojem.

- Nie będzie dobrze, bo ciebie tam nie będzie, Andy! - Mruczy, niemal ze złością, bo ma do siostry żal. Okropny żal, który przyćmiewa jednak poczucie, że Dromeda odnalazła swoją bezpieczną przystań w postaci Edwarda Tonksa, co skutecznie wykluczyło ją z rodziny. Na zawsze.

- Nie chcesz chyba awantury na własnym ślubie, co Cis? - Andy śmieje się uroczo, chociaż jej serce przeszywa smutek. Chciałaby być przy Narcyzie w tak ważnym dla niej dniu. Naprawdę by chciała...

- Nie chcę. - Cissy kręci głową, przytula siostrę z całą swoją naiwną miłością. - Boję się, Andy...

- Czego, słońce?

Andromeda wpatruje się w jasnowłosą dziewczynę z łagodnym uśmiechem, zakłada pasmo jaśniutkich włosów za ucho, pociera policzek dodając otuchy. - Przecież Lucjusz ci się podoba, prawda?

Narcyza płonie. Jej oblicze zalewa paskudny rumieniec rozciągając się też na dekolt. Oczywiście, że Lucjusz Malfoy jej się podoba, ale to nie chodzi o to, nie to jest największym problemem...

- Nocy poślubnej. - Chrypi, przymyka powieki czując upokorzenie. Bo wciąż ma w pamięci okropnie krępującą rozmowę z matką, która skutecznie zniechęciła ją do jakichkolwiek czynów cielesnych.

- Och. - Andy na chwilę traci rezon, marszczy czoło, zamyśla się. Nigdy nie przyszło jej do głowy, żeby porozmawiać o tym z młodszą siostrą. A przecież jest starsza, to jej obowiązek. Nie, to obowiązek Belli, ale na nią nie ma co liczyć w takich kwestiach. Przestraszyłaby tylko bardziej najmłodszą Blackównę dla samego poczucia złośliwej satysfakcji.

- Mówiłaś o tym z matką...? - Dromeda pyta pewnym głosem, a widząc strach na pięknym obliczu Narcyzy dochodzi do wniosku, że tak. Musiały o tym rozmawiać. - Posłuchaj mnie, moja słodka Cissy...

Nabiera oddechu, rozpogadza się, przywołuje do siebie całe doświadczenie, które posiada.

- Miłość cielesna potrafi być piękna. Potrafi scalić dwoje ludzi w jedno jednocześnie sprawiając im niesamowitą przyjemność. Wiem, że Lucjusz ma zostać twoim mężem, ale musi szanować twoje potrzeby i uczucia, a zwłaszcza w małżeńskim łożu. Musisz mu mówić, jeżeli coś będzie sprawiało ci dyskomfort lub ból. Nie daj sobie wmówić, że masz leżeć i czekać aż on zrobi swoje.

Narcyza kolorem przypomina cegłę, gorąco parzy jej twarz, serce bije niespokojnie. Jej niewinność niemal rozświetla nieco ciemną przestrzeń skromnego saloniku państwa Tonks.

- Musisz go nauczyć się kochać, Cis. Oboje musicie się siebie nauczyć.

*

Szare oczy wpatrują się w nią z uwagą, ma dziwne wrażenie, że tonie w tej gęstej szarości, która bardziej przypomina błysk łyżeczki od herbaty niż stal pochmurnego nieba.

Lucjusz Malfoy nie spuszcza z niej spojrzenia, gdy w końcu jego usta wypowiadają słowo, na które czeka cała sala ludzi uprzejmie wpatrujących się w parę stojącą u szczytu.

Zabawa w One ShotsWhere stories live. Discover now