*Epilog* Zanim zasnęliśmy na zawsze

778 63 41
                                    

- Zlikwidujecie posterunek żandarmerii. Morro, ty będziesz dowodził akcją. - oznajmił Orsza, jak zawsze nieudolnie poprawiając nieumyte włosy.

-Gdzie? - wtrącił Zośka, słuchający jednym uchem. Od śmierci Janka i Alka był niemal nieobecny myślami.

-W Sieczychach, jutro w nocy. - potem ustalili cały plan akcji i grupa się rozeszła. Jutro mieli się stawić w południe obok warsztatu Orszy.
Tadeusz zmierzał na spotkanie z Halą, jego jedyną przyjaciółką. Przeszedł przez smętne miasto, Warszawę. Prawdziwy obraz przerażenia, nędzy i rozpaczy. Miasto było zupełnie inne atmosferą w porównaniu z małym, niepopularnym ogrodem różanym. Tam było cicho, pięknie, jak przed 39'. To było miejsce, gdzie chociaż na chwilę można było oderwać myśli od wojny.
Glińska czekała na drewnianej ławeczce, tuż obok krzewu, bajecznych, herbacianych róż.

-Serwus, Tadziu. - wstała i wspinając się na palce, cmoknęła przyjaciela w policzek.

-Cześć, Halu.- chwycili się pod rękę i ruszyli ścieżką przez ogród. Halina mówiła coś do Tadeusza, ale on miał zbyt zajętą głowę. Nadal chciał odejść z tego świata, pomyślał, że może jutrzejsza akcja to dobra do tego okazja. Wtedy byłoby to jego ostatnie spotkanie z dziewczyną. Ostatni spacer, przedostatni dzień życia. Mimo to, cieszył się. Może już jutro w nocy spotka tych, za którymi tak tęskni.

-Mogę Ci zrobić zdjęcie? - zapytała brunetka, zatrzymując się w miejscu. Chłopak pokiwał niepewnie głową i stanął obok czerwonych kwiatów. Glińska wyjęła aparat z torebki i sfotografowała Zawadzkiego, który pierwszy raz od 30 marca uformował swoje usta w uśmiech, i to szczery w końcu ostatni raz był wtedy fotografowany. - Usiądziemy? - zapytała, wskazując ręką na trawiasty brzeg stawu. Już po chwili siedzieli na trawie, w cieniu drzew, chroniących od grzejącego, sierpniowego słońca.

-Jutro jadę na akcje. Będziemy likwidować posterunek. - serce harcerki zatrzymało się na chwilę, pokiwała głową ze zrozumieniem. Bardzo martwiła się o swojego przyjaciela.

- Masz wrócić, Zośka. Słyszysz? - dotknęła jego ramienia, zaciskając na nim palce.

-Słyszę. - odwrócił na chwilę wzrok, po czym przytulił  dziewczynę do siebie.

Leżał w swoim łóżku, powinien iść już za chwilę spać. Jeszcze kilka miesięcy temu pobiegłby do telefonu i zadzwonił do Rudego, żeby powiedzieć mu dobranoc i, że go kocha. Teraz leżał bezczynnie i nie miał do kogo zadzwonić. Bo ta osoba, do której kiedyś dzwonił nie żyła. Przewrócił się na bok i sięgnął na szafkę nocną, aby wziąć ramkę ze zdjęciem.
Zdjęcie, a na nim czwórka przyjaciół, trzech z nich już nie było. Odchodzili po kolei, najpierw Paweł, potem Jaś i tego samego dnia wieczorem - Aleksy.
-Jutro się spotkamy, chłopaki. - wyszeptał do postaci widniejących na ilustracji.

Obudził go budzik. Tadek wstał z łóżka i przygotował się do akcji. Zjadł śniadanie i przytulił swoją siostrę i ojca na ostateczne pożegnanie. Potem ostani raz spojrzał na swoje mieszkanie i opuścił kamienice. Pod warsztatem czekał na chłopców transport. Zostawili za sobą stolicę. Do późnego wieczora czekali w lesie, noc była ciepła, a ognisko przyjemnie raziło ich w twarze. Kilku z chłopców śpiewało cicho. Zośka czuł się trochę jak na obozie harcerskim, wyobrażał sobie, że słyszy śpiew swoich nieobecnych przyjaciół. W końcu nadszedł czas. Zakradli się przed budynek i gdy wybiła godzina 12 w nocy w gmach posterunku uderzyły pierwsze butelki. W końcu zaczęła się strzelanina. Zośka wybiegł na sam przód, chociaż według planu miał się nie wychylać. W ułamku sekundy usłyszał huk, a potem rozlewające się ciepło w klatce piersiowej. Usłyszał tylko jak ktoś rozpaczliwe go woła. Następnie słyszał już tylko pisk. Oparł się o drzewo, osunął  na ziemię, zostawiając szkarłatny ślad na brzozowej korze. Obraz zaczął mu się rozmazywać i wydawało mu się jakby w jego kierunku zmierzał Rudy. Potem kucał obok niego i chwytając go za rękę mówił: Choć ze mną, Tadziu. Kilka metrów za brunetem stał Alek, a tuż obok niego Paweł. Tadeusz uśmiechnął się delikatnie.
-Idę z tobą, Aniołku. - mruknął prawie bezgłośnie, potem poczuł ogromne zmęczenie. Zmrużył oczy i już nigdy wiecej ich nie otworzył.

Dołączył do chłopców ze zdjęcia, teraz już żaden z nich nie chodził po tej ziemi. Zanim zasnęli na zawsze zaznali tego co najstraszniejsze, ale też tego, co najpiękniejsze. Zaznali ogromnej przyjaźni braterskiej i miłości. Miłości różnego rodzaju. Potrafili kochać. Choć mieli też w sobie nienawiść. Nienawiść do okupanta. Ale nienawiść jest prosta i przychodzi łatwo, a miłość wymaga wysiłku i poświęcenia, co tylko świadczy o tym, jak wielkie serca mieli. Walczyli o miłość. Kochali swoje rodziny, swoich przyjaciół, swoich chłopaków i dziewczyny, kochali swoją ojczyznę i o nią też walczyli. Z czasem wojna się skończyła, świat poszedł do przodu, ciepłe wspomnienia tych chłopców zostały w sercach ich bliskich, ktorzy przeżyli. Dla ludzi, którzy ich nie znali są jedynie kolejnymi z kamieni rzuconych na szaniec.

Serwus, maluchy! Tutaj moja książka się już kończy, ale  niedługo startuje z Torcelem (Tomek Ziętek x Marcel Sabat) no i może jeszcze kiedyś napisze jakąś Rośkę, ale na razie nie mam tego w planach. Dziękuję wam za czytanko, za wszystkie głosy i komantarze. Z tymi komentarzami, to zdecydowanie na wyróżnienie zasługuje hea_venly_
XD. No i jeszcze ogromne podziękowania dla mojej najlepszej przyjaciółki, towarzysza broni i stratega mojego życia SlaxlRoseHudson666 ,ponieważ to dzięki niej powstał soundtrack i nie było aż tak wielu literówek itp. To ja już spadam, do zobaczenia. Kocham was. Bajjj

Słup ❤️

You've reached the end of published parts.

⏰ Last updated: Jul 29, 2020 ⏰

Add this story to your Library to get notified about new parts!

Zanim zaśniemy na zawsze |Rośka|Zakończone Where stories live. Discover now