Tydzień później
- Wow Carl gdzie ty się wybierasz- Doug powiedział po wrażeniem wchodząc do pokoju Jaya i Carlosa.
- dostałem zaproszony na bal- Carlos powiedział zadowolony poprawiając muszkę.
- na bal?- Doug był lekko zdziwiony. - Kto cię zaprosił?- dodał po chwili.
- prze?!- Carlos nie miał szansy dokończyć gdyż do pokoju wleciała wpieniona Mal która od razu rzuciła się na białowłosego.
- TY!- wrzeszczała gdy podniosła wystraszonego chłopaka za kołnież koszuli.- Mówiłam że on mi się podoba!- w oczach Mal można było zobaczyć jaskrawą zieleń.
- Co?- Carlos wiedział że to się źle skończy.
- NIE UDAWAJ GŁUPIEGO!- Mal była coraz bardziej wściekła.
- nie wiem o czym mówisz!- Carlos czuł jakby zaraz miał się popłakać.
- MÓWIŁAM CI ŻE BEN MI SIĘ PODOBA!- Mal krzyczała i wymachiwała mniejszym chłopakiem.
-ale ja do niego nic nie czuję!- z policzków Carlosa spływały łzy.
-To gdzie idziesz?!- Mal zapytała wzburzona.
-n-nn-na -bb-bal- Carlos wyjąkał niepewnie.
- A Z KIM?!- Mal zadała drugie pytanie jakby retorycznie i z nutą kpiny.
-z B-Benem...- Chłopak tę drugą część wyszeptał lecz Mal i tak usłyszała.
Powietrze tak jakby zgęstniało a czas się zatrzymał gdy Mal popatrzyła na Carlosa z furią i zacisnęła ręce tym razem na jego szyi zostawiając tam czerwoną odbitą dłoń i po chwili dziewczyna z całej siły rzuciła Carlosem o ziemię.
Carlos leżał tam przez chwil przerażony.
-Masz się już nigdy do mnie nie zbliżać...- dziewczyna powiedziała śmiertelnie poważnie.
Gdy Mal po chwili wyszła Carlos powoli wstał cały obolały.
Doug zamarły w miejscu w końcu wstał z miejsca i pomógł Carlosowi wstać i się ogarnąć.
??? p.o.v
Stałam przy drzwiach pokoju Jay'a i Carlosa słuchając całej tej kłótni. Słysząc ich krzyki czułam nieodpartą satysfakcję.
-Heh..... No cóż Carlos.... Mam nadzieję że jesteś gotowy.... Bo mam zamiar zamienić twoje życie w coś gorszego niż PIEKŁO......
Na Balu
Carlos p.o.v
Siedziałem na krześle przy stole rozmawiając z rodzicami Bena kątem oka patrząc zachłannie na Jaya tańczącego ze swoją dziewczyną. Czy ja już wspominałem jaka ona była piękna?
Długie brązowe falowane włosy, duże zielone oczy, delikatnie rysy twarzy, pełne malinowe usta, idealna figura,
Trochę piegów na twarzy, uśmiech ukazujący śnieżnobiałe proste zęby.
Wszystko było w niej takie delikatne i idealne. Powiem to jeszcze raz. Chciałbym być jak ona.
-Więc Carlos... Tak?- Król Adam zapytał patrząc na mnie uważnie.
-T-tak- powiedziałem zestresowany.
Królowa Bella sié uśmiechnęła ciepło.
- nie musisz się nas bać. Nie gryziemy.- powiedziała wyrozumiale. Wiesz Ben nam o tobie opowiadał i powiedział że jesteś bardzo miłym chłopakiem.
Rozmowa przeleciała szybko i miło. Rodzice Bena byli bardzo ciepłymi ludźmi.
ALE OCZYWIŚCIE COŚ MUSIAŁO
PÓJŚĆ NIE TAK .
-Czy mogę poprosić do tańca?- zza moich pleców odezwał się nieprzyjemnie znajomy głos. Tak. To był Chad.
Gdy się odwróciłem zobaczyłem ten parszywy uśmieszek. Szlag. Że akurat teraz wszyscy poszli tańczyć i musiałem być sam.
- nie dzi- nie mogłem dokończyć gdyż ten zbok już mnie targał na parkiet. Wiedziałem że nie skończy się to dobrze.
Gdy Chad mną miatał na parkiecie poczułem jak jego ręka powoli zjeżdża do mojego tyłka.
- chcę usłyszeć jak jęczysz moje imię- ten kundel szeptał mi do ucha.
No nie. Miarka się przebrała.
W tym momencie wyrwałem się z jego uścisku i patrząc prosto w jego zdziwione oczy dałem mu z całej siły w nos i stanowczym krokiem zacząłem się oddalać z tego miejsca. Nie obchodziły mnie dziwne spojrzenia ludzi i ich szepty i ciche parsknięcia śmiechem.
Gdy zrozumiałem że Chad za mnę idzie przyśpieszyłem. No niestety złapał mnie. Chwycił mnie za nadgarstki i przygwoździł do ściany.
-No niestety szczeniaczku. Byłeś niegrzeczny i muszę cię ukarać- powiedział patrząc na mnie oblizując wargi i dysząc głośno.
Gdy już miał mnie ciągnąć do swojego pokoju ktoś go zatrzymał.
- puść go- ten ktoś powiedział.
Poczułem że Chad puszcza moje nadgarstki i oddala się bez słowa.
-Nic ci nie jest?- nieznany mi dotąd chłopak zapytał patrząc na mnie ze zmartwieniem.
- Tak... Dziękuję za pomoc.... Gdyby nie ty nie wiem co by ze mną zrobił.- powiedziałem z wdzięcznością w oczach.
- to dobrze. Widziałem co się stało. Zgłoszę go potem do dyrektorki.- nieznajomy odpowiedział zimno patrząc na miejsce gdzie ten zboczeniec zniknął.
- czy mogę poznać twoje imię?- zapytałem nie pewnie.
- tak... Mam na imię Bond. James Bond.
(BEEEEEEP)
- tak... Mam na imię Michael. Syn Tiany i księcia Naveena.- chłopak powiedział z uśmiechem.
- ja mam na imię Carlos-odpowiedziałem legitnie.
Hehehe hehehe!
Witam witam! Widzę że jeszcze nie straciłeś nadziei że zyskam wenę i użyję jej w dobrym użytku? No więc dobrze że nie straciłeś nadziei bo bardzo się dla mnie liczysz.
No więc..... Mam nadzieję że masz cierpliwość żeby czekać na następny rozdział... Bo inaczej będę samotna.......
Dowodzenia!
Miłych e-lekcji i innych wolnych elekcji itd. itp...
Bai!!!!
