Jest coś między Wami?

220 17 5
                                    

Obudził mnie James, który rzucił mi telefon w twarz, krzycząc, że ta przeraźliwa muzyczka niesie się po całej chałupie i go obudziła. Nie patrząc kto to, odebrałam telefon. 

Ave: Czego dusza pragnie? 

―  zapytałam, zdając sobie sprawę z tego, że to telefon służbowy. 

Jordan: Okłamałaś mnie, wciąż jesteś w Miami. 

―  westchnęłam, po czym się rozłączyłam. 

Już z samego rana mnie zirytował i niestety rozbudził do tego stopnia, że nie mogłam ponownie zasnąć. Zła wstałam z łóżka i od razu poszłam do kuchni, zrobiłam sobie mocną kawę, po czym poszłam do pokoju, w którym spał mój brat, zapytać, czy zje ze mną śniadanie. James spał, jak niemowlę, więc nie budziłam go. Wróciłam do kuchni i w spokoju zrobiłam sobie tosty, a w trakcie zadzwonił do mnie Ethan z małą Rose. 

Ethan: Hej kochanie. 

― przywitał mnie z uśmiechem. 

Ethan: Na którą masz do pracy?

Ave: Mam przymusowe wolne. 

― powiedziałam, udając naburmuszenie się. 

Ethan: Co? Czemu?

― wyjaśniłam mu w wielkim skrócie, dlaczego miałam wolne, a on pokiwał ze zrozumieniem głową. 

Ethan: Nie chciałbym Cię martwić, ale widziałam ostatnio Jacoba, całującego się z jakąś laską. 

Ave: Ta, rozstali się. James jest u mnie.

Pogadałam z chłopakiem i jego córeczką przez dobre dwadzieścia minut. Umówiliśmy się, że oni też spróbują do mnie przylecieć, abyśmy mogli w końcu wspólnie spędzić czas. W duchu cieszyłam się, że miałam wystarczająco duży dom, aby ich wszystkich pomieścić. Do szczęścia brakowało jeszcze Jacoba, z którym musiałam porozmawiać o tym wszystkim. 

Po dobrych kilku godzinach James w końcu wynurzył się z łóżka, mówiąc, że zjadłby coś na mieście i że to ja miałam się zebrać, bo on nie będzie czekał. Zaczęłam się śmiać, mówiąc, że nie znał Miami ani trochę, a do tego, sam chyba pojechałby autobusem, bo mojego auta bym mu nie dała. Po krótkich przekomarzankach, w końcu wyszliśmy z domu i za jego namową, dałam mu prowadzić, mówiąc mu później, gdzie dokładnie miał jechać. W czasie drogi opowiedziałam chłopakowi o mojej rozmowie z Ethanem, ucieszył się, słysząc, że będzie nas więcej w domu. 

― Sushi? ― zapytał, kiedy wysiedliśmy przed miejscem, gdzie była "restauracja na restauracji". Kiwnęłam głową i już bez zbędnego gadania, udaliśmy się do środka. 

Kiedy zamówiliśmy jedzenie, zadzwonił do mnie Nathan, który poprosił mnie o radę dotyczącą śledztwa. Nie powinien tego robić, skoro zostałam odsunięta od sprawy, ale nie odmówiłam mu. Powiedziałam tylko, gdzie byłam i uprzedziłam, że był ze mną mój kochany braciszek, po czym się rozłączyłam. 

― Zawsze tak do Ciebie wydzwaniają od samego rana? ― zapytał James, który nie mógł się doczekać jedzenia. ― Nath, to Twój partner? ― uniósł brew, a ja kiwnęłam głową, co wywołało jego uśmiech. ― Czemu się nie chwaliłaś? 

― Czekaj, co? ― zapytałam, wybita z tropu. ― Nathan to partner z pracy, a nie mój chłopak. ― powiedziałam spokojnie. ― Nie wyobrażaj sobie za wiele, okej? ―  podniósł ręce w geście obrony. 

Nie minęło dużo czasu, a do lokalu wszedł Nathan, zauważając nas, ruszył w tym kierunku. Widziałam po postawie jego ciała, że był zestresowany. Nie wiedziałam tylko, czy to było spowodowane sprawą, czy moim bratem. Nie chciałam się śmiać, choć miałam taką ochotę. Przywitał się ze mną, o dziwo nie buziakiem, i przedstawił się Jamesowi. 

― Zjesz z nami? ― zapytałam, a chłopak od razu zaprzeczył. ― To mów, o co chodzi, bo zaraz tu zejdziesz z tego stresu. 

― Wypuścili Andersona. ― powiedział, a mi szczęka opadła. ― Mieli go zamknąć,  wszystko było już gotowe, a tu nagle, wypuszczają go.

― Ty mnie nawet nie wkurwiaj! ― warknęłam. ― Z jakiego powodu go wypuścili? Oświeć mnie. ― no bez jaj, przez te kilka dni stawałam na głowie, byleby skończyć tę sprawę, przycisnąć Andersona i raz na zawsze odciąć się od Jordana. A on mówi, że go wypuścili. ― No powiedz coś do cholery jasnej! 

― Izzy. ― spojrzałam na swojego brata. ― Jak chcesz go pobić, to wyjdź stąd, wszyscy się na Ciebie gapią wariatko. ― przewróciłam oczami, po czym wstałam od stolika i łapiąc za szmaty Nathana,  po czym wyszłam  z nim na zewnątrz. 

― Wiem, że jesteś wściekła, ale to nie była moja wina. Zacząłem robić aferę, dostałem po łbie i zostałem "podwładnym" Lukasa. ― westchnął. ― Pogadam z Millerem, wróć do pracy, pomóż mi. ― spojrzałam na niego spod byka. 

― Brat jest u mnie,  nie mogę go zostawić i zanim zaczniesz gadać o tym, że to duży chłopczyk, to o tym wiem. Ma swoje problemy, a ja chce mu pomóc. ― chłopak pokiwał tylko głową. ― Miller się nie zgodzi się, abym wróciła do pracy, przez Jordana. 

― To chociaż mi pomóż coś wymyślić, musimy coś zrobić, bo te kobiety będą miały przejebane. ― musiałam mu przyznać rację. ― Nie możemy czekać, aż ktoś jeszcze zginie. 

― Przyjedź do mnie wieczorem, pogadamy, wymyślimy coś razem. ― chłopak energicznie pokiwał głową. ― Poproś też Lukasa, razem na pewno cos wymyślicie. Nie powinniście być wrogami, w końcu chcecie tego samo. 

― Zaczynam w to wątpić, serio. ― zmroziłam go wzrokiem. ― Mam wrażenie, jakby ta sprawa miała mu ułatwić awans do Ciebie. ― uniosłam brew, przez ułamek sekundy nie byłam pewna, czy dobrze usłyszałam. JAKI AWANS DO MNIE!? ― On w coś gra Ave, mówię Ci. 

― Wiesz, w co ja zaczynam wierzyć? Że pracuję z dwoma przedszkolakami albo gówniarzami z podstawówki. ― pokręciłam głową. ― Mówiłam Ci coś Nath, nie chcę być zamieszana w Wasze porachunki. Nie jestem nagrodą do wygrania. 

― Wiem to, nie gram w jego grę. ― uśmiechnął się lekko. ― Uciekam, przyjadę około ósmej wieczorem, może uda mi się z nim pogadać, ale nie obiecuje. ― Nathan na pożegnanie dał mi buziaka w policzek, ale szybko się odsunął i poszedł w stronę swojego auta. 

― Czemu mnie oszukujesz? ― zapytał James, kiedy wróciłam do lokalu. ― Jest coś pomiędzy Wami, gdyby tak nie było, nie żegnalibyście się tak. ― spojrzał na mnie jednoznacznie. ― Tłumacz się little sister. 

― Co mam Ci powiedzieć? ― zdziwiłam się. ― Byłam z nim na jednej randce, całowałam się z nim, ale nie jesteśmy parą ani nie uprawialiśmy seksu. ― przewrócił oczami. ― Jesteśmy przyjaciółmi, a co będzie kiedyś, to nie wiem. 

#######

Od następnego tygodnia, rozdziały będą pojawiać się tylko raz w tygodniu. 

Wolicie wtorki czy czwartki?


SŁONKO, TO PRZEZNACZENIEWhere stories live. Discover now