Rozdział 3

1K 56 13
                                    

Karolina otworzyła swoje brązowe oczy i zapatrzyła się w drewniany sufit. Pokój w którym spała był całkiem duży, z tego co zdążyła się zorientować, chyba największy w całym domu. Ciekawe, pomyślała, ciekawe czy jak zdejmą jej ciało z drzewa, na którym za chwilę zawiśnie, to ubiorą ją w czarną sukienkę, położą w tym samym łóżku, pozapalają dookoła świece i będą się modlić o wieczny odpoczynek dla jej zbłąkanej duszy? Bardzo szybko doszła do wniosku, że nic takiego się nie wydarzy i jak tylko pojawi się koroner, prokurator i cholera wie kto jeszcze, to co najwyżej zapakują ją w czarny worek i gdzieś wywiozą.

Może do Kalisza?

Może na głównych schodach, w jej technikum, ustawią pamiątkowe zdjęcie, jak to często bywało w amerykańskich filmach, i będą ją opłakiwać. Wszyscy, cała szkoła.

A jak wtedy zachowa się Patryk? Ten sam chłopak, który doprowadził ją do samobójczych myśli. Czy będzie mu wstyd za to, co zrobił? Czy powie wszystkim, że tak naprawdę Karolina nie zrobiła niczego złego? Nie, uznała, wstając po cichu z łóżka, Patryk był złym człowiekiem i nie miał w sobie nawet odrobiny współczucia. Gdy zaledwie wczoraj, Karolina praktycznie wybiegła ze szkoły, trzymając w drżącej dłoni świadectwo, on zatrzymał ją przy wyjściu.

Znowu chciał ją upokorzyć.

- Proszę, daj mi spokój... - wyszeptała błagalnie, z trudem powstrzymując łzy cisnące się pod powieki.

- Jak mam ci dać spokój, skoro wszystko mi o tobie przypomina? Śmietnik, psia kupa, dziwka na ulicy. - chwycił ją za nadgarstek i przyciągnął do siebie. - Mamy niedokończone sprawy. Jeśli będziesz milutka, to może podreperuję twoją reputację.

W jednej chwili przed oczyma Karoliny stanęła upokarzająca scena, w której to ona grała główną rolę. Jej dłoń sama zacisnęła się w pięść i wylądowała na nosie agresora. Zdezorientowany chłopak zdecydowanie nie tego się spodziewał, chociaż będąc całkiem sprawiedliwym, zasłużył sobie na ten cios. Karola do kompletu dołożyła ruch kolanem, który wylądował na kroczu Patryka. Wcale tego nie planowała, samo się zadziało.

Zanim doszedł do siebie, ona była już na ulicy. Kilka godzin później wysiadała z autobusu, który zawiózł ją na drugi koniec Polski, a za chwilę odejdzie z tego świata już na zawsze.

Najpierw jednak musi wyjść z domu tak, aby nikt się nie zorientował.

Spojrzała na zegarek, była godzina czwarta i zaczynało świtać. Gdy wujek Borys przywiózł ją z dworca, a ciocia Ania mocno przytuliła i ucałowała, Karolina poprosiła tylko o to, aby wskazano jej pokój, w którym będzie spała. Nie chciała wdawać się z nikim w zbędne dyskusje, zdawała sobie sprawę z tego, że i tak narobi swoim gospodarzom mnóstwo kłopotów. Ku jej wielkiej radości, o ile plany samobójcze mogą w ogóle wydać się radosne, wysiadając z samochodu wuja, jej wzrok spoczął na grubej linie, zawieszonej na płocie. Uznała w duchu, że okoliczności są wyjątkowo sprzyjające. Kiedy skoro świt znalazła się na podwórku i chwyciła w dłonie sznur, uświadomiła sobie, że przecież powinna zostawić jakiś pożegnalny list i wytłumaczyć się ze swojego zachowania. Nie uśmiechał się jej jednak powrót do domu i wspinanie na palcach po skrzypiących schodach.

- Trudno. - powiedziała bardziej do siebie niż do kogokolwiek i zarzuciła sobie linę na plecy. - zrozumieją.

Ostatnim razem, gdy odwiedzała ciocię Anię i wuja Borysa, miała chyba osiem lat, dwa warkoczyki i kilkanaście sztuk bloków rysunkowych w plecaku. Uwielbiała malować, rysować i wyklejać. Uwielbiała tworzyć. Pamiętała, że przywiozła wtedy do domu mnóstwo obrazów, które przedstawiały okoliczne krajobrazy. Gdyby dobrze poszukała na strychu, znalazłaby jeszcze wszystkie te rysunki. Kto wie, uznała naiwnie, może po mojej śmierci nabiorą one jakiejś większej wartości i jeszcze ktoś na nich zarobi. Może chociaż w taki sposób przysłużę się ludzkości.

Las pachnący Pożądaniem (PREMIERA 31.05) Where stories live. Discover now