Rozdział 5

1K 59 44
                                    

- Kochanie, zjesz coś jeszcze? Może jajecznicę ci dorobić? A może parówki dogotuję? Chcesz?

- Nie, ciociu. Bardzo ci dziękuję, jestem pełna. Zanim skończą się wakacje, będę się turlała do Kalisza. - o dziwo, Karolina zdobyła się na delikatny żart.

Ania, podobnie jak jej mama, a babcia Karoliny, uwielbiała rozpieszczać ludzi kulinarnie. Najlepszym przykładem tego jedzeniowego rozwydrzenia był Borys.

- W takim razie mam do ciebie małą prośbę. Wsiadłabyś na mój rower i pojechała do wsi? Do sklepu. Potrzebuję kilku rzeczy do ciasta.

- Jasne, chętnie pojadę.

Dzień zapowiadał się wyjątkowo ciepło, więc Karolina zarzuciła na siebie krótką sukienkę, włosy związała w niedbały kok i zrobiła delikatny makijaż. W jej przypadku delikatny makijaż ograniczał się do pomalowania rzęs i pociągnięcia ust brzoskwiniowym błyszczykiem. Droga do wsi zajęła jej kwadrans, a wieś owa okazała się zlepkiem trzydziestu domów. No, może czterdziestu. Pod sklepem stała gromadka mężczyzn w różnym wieku. Większość z nich trzymała w dłoni butelkę z piwem, co dla Karoliny było totalnym zaskoczeniem. Piwo, no wiadomo, można się go napić, ale żeby o dziewiątej rano? W poniedziałek?

Kurde, pomyślała rozbawiona, tutaj jest zupełnie tak, jak w tej wsi Wilkowyje, z serialu „Ranczo". Zanim weszła do sklepu, jeden z panów przytrzymał jej drzwi, a pozostali, nieźle już wstawieni, pozdejmowali swoje czapki i jeden po drugim, a nawet jeden przez drugiego, zaczęli ją pozdrawiać zupełnie tak, jakby znali od zawsze. Cóż, mieli nad nią taką przewagę, że żyjąc w wiejskim środowisku, plotki roznosiły się szybciej niż zaraźliwy wirus. Oni już od kilku dni wiedzieli, że do Medyckich przyjedzie gość.

Wiedziała też Bożenka, która z niewiadomego powodu, wyobrażała sobie owego gościa jako małe dziecko. No taką podlotkę, której dopiero co magiczne „naście" wskoczyło na licznik. Jakoś umykało jej, że dziewczyna jest prawie pełnoletnia, może uprawiać seks i przez najbliższe dwa miesiące będzie sąsiadką Daniela. Gdyby tylko wcześniej wiedziała, że siostrzenica Medyckich będzie tak ładna, zgrabna i niesamowicie podobna do nieodżałowanej pamięci Anny Przybylskiej, zapewne stosując profilaktyczne środki ochronne, zatrudniłaby porywaczy i tym samym uniemożliwiła jej wjazd na teren Traszek. Nie dziwota więc, że gdy Karolina znalazła się we wnętrzu sklepu, przywitały ją bardzo brzydko zmrużone oczy Bożeny. Bo Bożenka ma się rozumieć, od razu domyśliła się tego, kim jest ta dziewczyna. W końcu z najlepiej poinformowanego, sklepowego źródła, to ona pierwsza zawsze wiedziała kto wyjeżdża lub przyjeżdża do wsi. W tym przypadku wiadomość pochodziła od Borysa, który przed wyjazdem do Rzeszowa, wstąpił na chwilę po zakupy. Oczywistym więc było, że Bożena musiała wyciągnąć z niego informację o tym, gdzie i po co jedzie. W zasadzie można było stwierdzić, że stawiała sobie za punkt honoru posiadania wszystkich wiadomości o mieszkańcach wsi. Złośliwi twierdzili nawet, że prowadzi specjalny zeszyt z zapiskiem kto, z kim, po co i za ile.

- Czego?! - wypaliła, mając w poważaniu wszelkie zasady dobrego wychowania. Ona już wiedziała, że to dziewuszysko zagnie parol na JEJ Daniela. Jak się ubiera TAKIE sukienki to przecież wiadomo, że jest się zdzirą. Bożena z wielkim bólem serca i stanem bliskim omdleniu, musiała przyznać, że zdzirą z niesamowicie długimi i zgrabnymi nogami.

Karolina zatrzymała się jak wryta i odwróciła za siebie, myśląc, że może razem z nią do pomieszczenia wszedł któryś z lokalnych miłośników porannego piwa i to właśnie na niego wydarła się ta czerwono włosa ekspedientka. Nic bardziej mylnego, w sklepie przebywały tylko one dwie, więc uwaga owa skierowana musiała być pod jej adresem. W pierwszej chwili chciała przeprosić tę małą, ale wyjątkowo agresywną osóbkę, za to, że w ogóle miała czelność zakłócić jej spokój, ale bardzo szybko, zaskakując nawet siebie samą, zmieniła zdanie. To nie był Kalisz, ta baba jej nie znała i tym samym nie miała bladego pojęcia o przeszłości Karoliny. Mam tutaj czystą kartkę, pomyślała bardzo odważnie, więc nikt nie będzie mną pomiatał.

Las pachnący Pożądaniem (PREMIERA 31.05) Where stories live. Discover now