Rozdział 4

1.1K 65 44
                                    

Daniel przez cały dzień miał ogromny problem ze skupieniem się nad swoją pracą, dlatego, gdy wreszcie nastał wieczór, z ogromną ulgą usiadł na werandzie, otworzył piwo i pociągnął solidny łyk złocistego płynu. Nie dane było mu jednak zbyt długo cieszyć się błogim spokojem, bo właśnie na podwórko wjechała Bożenka, jego niezmordowana stalkerka, a trzeba jej przyznać, zrobiła to tak bardzo po swojemu.

Że też rower mógł wzbijać aż takie tumany kurzu.

- Daniel! Mam strasznie pilną sprawę! Strasznie! - usłyszał jej głos, gdy była na zakręcie, czyli dobre dwadzieścia sekund przed tym, nim zobaczył czerwone włosy, małą osóbkę i żółty rower. Jedyny taki w całej gminie. - Daniel?! Jesteś w domu?! Daniel?! Słyszysz mnie?! Daniel?!

- Cześć. Myślę, że nawet w Rzeszowie cię słychać. - I to by było na tyle, jeśli chodzi o spokojne spędzenie wieczoru we własnym towarzystwie. Wstał, żeby się z nią przywitać. - Co się stało?

- Cześć. - wspięła się na palce i cmoknęła go w policzek, czyli dokładnie tak, jak miała w zwyczaju od dwóch lat. Ilekroć jej usta stykały się z zarostem tego mężczyzny, Bożena doświadczała bezdotykowego orgazmu i nieomylnego przeczucia, że lada dzień ukochany chwyci ją w swoje silne ramiona i wyzna jej miłość aż do grobowej deski. Po jego milczącej i zdystansowanej reakcji uznała, że to jednak jeszcze nie dziś. Trudno, ona ma czas. Staropanieństwo jej nie groziło, bo przecież Daniel się w końcu oświadczy. Musi. Była tego pewna. Uśmiechnęła się słodko i zatrzepała rzęsami dla lepszego efektu. Potem usiadła na krzesełku, zakładając nogę na nogę. O odpowiednie wyeksponowanie swojego dużego biustu też zadbała. W końcu nie na darmo oglądała te wszystkie filmiki, z których to można było się nauczyć tego, jak rozkochiwać w sobie mężczyzn. - W sobotę jest impreza sobótkowa. Będzie zabawa, konkursy, szukanie kwiatu paproci, ognisko i takie tam. Jak co roku zresztą. I ja właśnie chciałam cię poprosić o to, żebyś przywiózł drzewo. Dużo drzewa, na duże ognisko. - zatrzepotała swoimi rzęsami po raz kolejny. O ponownym wypięciu biustu również pamiętała.

- Bożenka, ja to drzewo już przedwczoraj przywiozłem. - spojrzał na nią, ledwo kryjąc rozbawienie. - Sołtys poprosił mnie o to w zeszłym tygodniu. U ciebie w sklepie to zrobił. Pamiętasz? - wątpił, aby pamiętała, bo za każdym razem gdy się spotykali, Bożena była tak w niego zapatrzona, że wszystko inne przestawało dla niej istnieć. Gotów był się założyć o pół swojej pensji, że gdyby w tym samym momencie do sklepu wpadli złodzieje, odgoniłaby ich packą, niczym natrętne muchy, i dalej śliniła się na widok Daniela. W zasadzie to stawiał na to całą swoją wypłatę.

- Naprawdę? Dasz wiarę, że nie zauważyłam żadnego drewna obok mojego sklepu? - korzystając z okazji, poklepała go swoją nieco pulchną dłonią po udzie. Tak dość blisko krocza.

- Serio? Nie widziałaś tej sterty, którą rozładowałem tuż obok twojego sklepu? - posłał jej spojrzenie pełne wątpliwości, a w duchu płakał ze śmiechu. Zdążył się już przyzwyczaić do tego, że Bożena była jedyną osobą na całym świecie, potrafiącą wmówić człowiekowi, że czarne jest białe. I musiał przyznać, że miała naprawdę dużą skuteczność.

- Musiałam się patrzeć w inną stronę. - machnęła ręką w taki sposób, jakby odganiała namolnego komara. - W takim razie zupełnie niepotrzebnie się tutaj fatygowałam. To co, może byś mnie odprowadził? Tylko najpierw zrób mi herbaty. W moim kubku. - każdy kubek jaki znajdował się w kuchni u Daniela, Bożena uważała za swój. Wynikało to z tego, że piła u niego niezapowiedzianą herbatę średnio trzy razy w tygodniu, a żeby było jeszcze zabawniej, co jakiś czas sama mu ją przywoziła.

Ech, pomyślał, żadnej okazji nie przepuści. Kiedyś Borys mu powiedział, żeby złożył doniesienie do prokuratury, bo te Bożenkowe zaloty to się coraz bardziej niebezpieczne robią. W ciągu dwóch lat, jakie Daniel spędził w Traszkach, nie było tygodnia, żeby ta kobieta kilka razy nie wpadła na niego we wsi, w lesie, albo na jego własnym podwórku.

Las pachnący Pożądaniem (PREMIERA 31.05) Where stories live. Discover now