9. Dług

3.7K 342 209
                                    

Krążyłam po sypialni, wciąż analizując rozmowę z Mentorem. Czyli taki był jego cel od początku. Najpierw na prośbę wujka Mira wykupił mnie i sprowadził do swojej posiadłości, a przy okazji upatrzył mnie sobie na potencjalną żonę. I potrzebny mu był do tego jakiś przeklęty sprawdzian składający się z siedmiu prób. Nie dziwiłam się, że do tej pory tak kręcił... Całość tej oferty brzmiała jak okrutny żart. Hrabia pewnie grał na zwłokę, żeby łatwiej mi było się oswoić z tą myślą i przyjąć jego ofertę. Dobrze to rozegrał, chytry lis. Liczył na wdzięczność z mojej strony i protekcję rodziców, którzy pewnie rzuciliby się mu w ramiona w podzięce za ratunek córki. Chytry plan, nie ma co.

Nagle zatrzymałam się w miejscu bo naszła mnie genialna w swojej prostocie myśl. No tak... To przecież takie oczywiste.

Nie trzeba panikować. Przecież wystarczyło tylko zrobić wszystko, żeby jak najgorzej wypaść podczas tych prób, tak by przekonać Mentora, że żaden ze mnie materiał na żonę! Prosty plan. Gdybym tylko mogła wiedzieć, jak będą wyglądać te całe próby, potrafiłabym ocenić oczekiwania hrabiego. Wówczas spróbowałabym jak najprecyzyjniej się w nie nie wstrzelić. Pytanie tylko, jak wyczuć Mentora, jak znaleźć drogę idącą w zupełnie innym kierunku, niż jego zamiary?

Tak czy inaczej postanowiłam że, gdy stanę już w obliczu pierwszego zadania, postaram się zrobić wszystko, aby pokazać się z jak najgorszej strony. To chyba nie będzie trudne, szczególnie że w niektórych sytuacjach należałam raczej do osób niezdarnych. Nie żebym była totalną fajtłapą, ale niezbyt dobrze radziłam sobie w kontaktach międzyludzkich, w urzędach czy na uczelni.

Urzędniczy, niemal bezduszny wzrok pani z okienka lub zza lady dziekanatu zawsze sprawiał, że czułam się okropnie. Jakbym była gorsza, nierozgarnięta. Tak samo było z profesorami, obojętnie czy były to kobiety czy mężczyźni, starsi czy młodsi. W relacjach z ludźmi ich wyższy status wywoływał we mnie automatycznie poczucie absolutnej niższości. Nie wiem skąd się to brało, jednak często miałam z tego powodu kompleksy, co wiązało się z dodatkowym stresem w życiu. W restauracji, w której pracowałam, również starałam się unikać szefowej. Nie bez powodu. Wiele razy oberwało mi się za nic, więc zazwyczaj schodziłam jej z drogi by uniknąć konfrontacji.

Czy z Mentorem będzie podobnie? Obawiałam się, że tak. Był starszy, bardziej doświadczony i z pewnością silniejszy nie tylko fizycznie, ale i psychicznie. Ja byłam jakimś tam nędznym pionkiem w jego grze i to on rozdawał wszystkie karty.

Tak czy inaczej wizja z góry powziętego postanowienia, aby zawalić każdą z postawionych przede mną siedmiu prób wprawiła mnie w nieco lepszy nastrój. Uspokojona swoim pomysłem przysiadłam na skraju łóżka. Jednego byłam pewna i tego będę się trzymać. Nie miałam zamiaru wychodzić za mąż za mężczyznę, którego nawet nie widziałam na oczy. Nie znałam go, był dla mnie zupełnie obcym człowiekiem. Czy hrabia miał zamiar w ogóle spotkać się ze mną twarzą w twarz? Zapewne przed ślubem tak. Chociaż oczywiście nie przyjmowałam takiej możliwości. Byłam ciekawa i jednocześnie obawiałam się tego, co miał na myśli mówiąc, że będzie dążył do zawarcia małżeństwa. W jaki niby sposób miałby to robić?

Akurat. Zapomnij. Choćbyś był cholernym księciem na białym koniu, nie wyjdę za ciebie.

Gdyby tylko Sandra była obok, na pewno podniosłaby mnie na duchu i udzieliła jakichś rad. Ona to zawsze miała łeb na karku.

Usłyszałam za drzwiami, że pani Helenka woła mnie na kolację. Westchnęłam i opuściłam sypialnię, która w przeciągu krótkiego pobytu w pałacu stała się moim azylem. Jesienne słońce już dawno zaszło, spowijając korytarze w szarych cieniach. Odnalazłam jadalnię, w której obecny był tylko młody, brązowowłosy ochroniarz oraz barczysty i łysy. To oni jechali ze mną w samochodzie. Wstali od stołu, kiedy mnie zobaczyli.

Mentor¹ - Siedem prawd -  Zakończone ✅Where stories live. Discover now