Rozdział 9

330 25 1
                                    

Chyba każdy człowiek na świecie może stworzyć listę trzech rzeczy, których szczerze nienawidzi.
W takim zestawieniu Harry Potter umieścił Voldemorta, dementorów i jego zirytowaną narzeczoną, rzucającą upiorogackami. Ronald Weasley na swojej liście uplasował kolejno wielkie pająki, małe pająki i brak atencji. Gdyby ktoś spytał o to Pansy Parkinson, to wspomniałaby pewnie o Azkabanie, złych ocenach, które ważyły na jej przyszłości oraz złamanych paznokciach, gdy nie miała pod ręką pilnika. Co do stanowiska Zabiniego w tym temacie..., no cóż, on chyba jednak nie miał takiej listy. Za to zdecydowanie posiadał ją Draco Malfoy. Wśród rzeczy, których nienawidził wymieniłby zapewne przepraszanie, proszenie i zabijanie. Dokładnie w takiej kolejności. Tuż za podium plasowało się jeszcze coś, co uciekało blondynowi równie szybko jak nocna mara. No cóż, fakt, że były to bezsenne noce i koszmary mógł to nieco tłumaczyć. Przede wszystkim dlatego, że Draco zwykł się znieczulać przed snem. Spora ilość Ognistej, lub porządna dawka eliksiru słodkiego snu, pozwalały na chwilę zapomnieć o bezsensowności tego świata. Jednak nawet świeże, dopiero co zebrane, zapasy kurczyły się mu w zastraszającym tempie, a sytuacja wisząca, nad ukochanym synkiem Narcyzy Malfoy, jak topór kata, wcale nie ułatwiała sprawy. Z tego też powodu Blaise Zabini zdecydowanie się nie wysypiał. Przyczyną takiego stanu rzeczy był rzecz jasna jego współlokator, który, przynajmniej kilkukrotnie w ciągu jednej nocy, dawał mu popis krzyków i wrzasków. Tak, brunet zdecydowanie powinien zainwestować w te całe zatyczki do uszu, o których wspominała mu Hermiona, już kilka miesięcy temu, ale jakoś niezbyt wiedział jak miałby je kupić..., no i owszem, mógł użyć magii, ale kto wpadłby na taki pomysł wyrwany z całkiem przyjemnego snu, w środku nocy? Na pewno nie Blaise.

Noc z niedzieli na poniedziałek na szczęście została zanotowana jako ta spokojna, bo Pansy przezornie nalała nieco Eliksiru Słodkiego Snu do wieczornej herbaty Draco, którą sama zaniosła swojemu przyjacielowi. Wiedziała, że ta noc nie będzie najprzyjemniejszą nocą na świecie, a fakt, że rano miał poprosić Granger o pomoc (co w sposób pośredni łączyło się z przeproszeniem Gryfonki) zdecydowanie go nie uspokajał. A skoro koszmary były tuż za podium najbardziej znienawidzonych rzeczy, to jak bolesne musiało być wspięcie się na jego szczyt? No cóż, Ślizgonka wolała sobie tego nawet nie wyobrażać. Dlatego z radością przyjęła fakt, że Zabini spał owej nocy jak niemowlę, a Draco rano był w miarę stabilny emocjonalnie. Tak przynajmniej twierdził młody Malfoy, gdy ją spotkał. Prawdopodobnie, w jego wersji tej historii, trzęsące się dłonie świadczyły tylko i wyłącznie o przedawkowaniu kofeiny. Jako, że taką tezę postawił sam Książę Slytherinu, to nikt nie zamierzał wyprowadzać go z błędu..., a przynajmniej nie przy śniadaniu.

Nie dało się jednak ukryć, że jedyna latorośl Lucjusza i Narcyzy błagała w myślach Merlina, by się nad nim zlitował i nieco spowolnił upływ czasu, który przybliżał go nieuchronnie ku zagładzie, jaką było spotkanie z Miss Doskonałości - Granger. Niestety to Godryk musiał się na niego uwziąć, ponieważ wszystkie zajęcia mijały mu w zastraszającym tempie.

Nim zdążył się obejrzeć, stał w drzwiach biblioteki i obserwował siedzącą przy jednym ze stolików w kącie szatynkę.

- Czy ja naprawdę muszę to robić? - jęknął, wbijając błagalny wzrok w przyjaciółkę, która tylko pokiwała głową.

Pansy, chyba od zawsze, uwielbiała Draco, co przez lata okazywała mu aż nazbyt nachalnie. Na szczęście jednak zrozumiała swój błąd i zaczęła traktować go normalnie - jak przyjaciela. Jednak nie była do końca lojalna, skoro lubiła również Granger. No, może nie od zawsze, ale z pewnością od momentu, w którym zaczęły razem pracować nad projektem z Mugoloznawstwa. Hermiona okazała się wówczas całkiem miłą i uczynną towarzyszką, która owszem, często wiedziała o wiele więcej, ale już jakiś czas wcześniej przestała szpanować tą wiedzą bez większego ładu i składu. Za to chętnie pomagała jej we wszystkich problematycznych pracach domowych, dzięki czemu brunetka powoli zaczynała wychodzić na prostą..., a przynajmniej tak wynikało z jej relacji, które aż nazbyt chętnie zdawała blondynowi.

Gdybyś nie istniała.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz