1 dzień

951 54 35
                                    

- Nic za darmo? Co profesor ma na myśli. - Widząc jego minę, odrazu postanowiła się poprawić - Znaczy...

- Nie o to mi chodzi. Prawdę mówiąc zaskoczyło mnie raczej to, że się nie domyśliłaś. - Mruknął lekko tajemniczym tonem.

- Nadal nie bardzo rozumiem.

- Potrzebuje kogoś, kto zapewni mi, jakby to powiedzieć by Cię nie urazić...

- Nie zostanę Pana dziwką! - Wykrzyczała wprost w jego twarz.

- Uspokój się, nie to miałem na myśli. I wolał bym abyś jednak nawet pod wpływem emocji nie krzyczała w mojej rezydencji.

- Nie interesuje mnie to. - Mruknęła. - Mógłby Pan, dokładniej powiedzieć co ma Pan na myśli? Chyba, że chce Pan abym wyszła.

- Nie szukam nikogo na stałe, ale potrzebuje kobiety.

- Niech Pan nawet nie mówi do czego.

- Na prawdę myślisz, że chodzi mi tylko o to? - Mruknął lekko zbity z tropu jej skojarzeniami. - A poza tym zyskała byś na tym - To prawda, zyskała by, dużo, ale czy jedno jest warte drugiego?

- Niech będzie, ale...

- Ja tu stawiam zasady Granger. - Odparł dominująco. Ta tylko przewróciła oczami. - Zapewniam Cię, że nawet przez chwilę nie poczujesz się źle, będziesz mieć wszystko czego zapragniesz. - Teraz naszły ją myśli dlaczego do cholery się na to zgodziła? Chyba brakowało jej adrenaliny.

-

(Jeszcze tego samego dnia wieczorem, gdy siedzieli razem na kanapie)

Jego ręka spoczęła na jej udzie.

- Nie dotykaj mnie! - Krzyknęła Hermiona i wstała gwałtownie.

- O co ci znowu chodzi? - Zapytał zirytowany patrząc na wkurzoną gryfonke. Nie bez powodu, kładąc nacisk na słowo "znowu", zdążyli się pokłócić już trzy razy.

- Juz ci mówiłam, żebyś mnie nie dotykał. Nie rozumiesz? - Warknęła.

- Uwierz mi jeszcze za moim dotykiem ZATĘSKNISZ.

- Ta na pewno - mruknęła i podeszła do blatu. Sięgnęła po szklanke.

- Nie wolisz wina? - Zapytał wpatrując się w dziwczynę. Rozpieszczał ją, odkąd tu jest...

- Nie - warknęła i wzięła łyka wody.

- Gdzie idziesz? - Zapytał poraź kolejny, teraz jednak wstał.

- Będziesz mnie kontrolować? - To jej nie odpowiadało. Jednak nie mogła złamać umowy.

- Nie będę, jednak, chce wiedzieć gdzie jesteś, gdyby coś się stało. - Miał dużą wille, bieganie po wszystkich 100 pokojach nie było mu na ręke, a zwłaszcza gdy chodziło o nią.

- Ta chyba gdyby Ci się mnie zachciało. - Warknęła cicho.

- Co mówisz? - Spytał podejrzliwym tonem.

- Nic, idę do 75. - Odparła. Jego oczy wciąż były w nią wlepione. - Masz dziesięć dni. - Mruknęła na odchodne, po czym zaczęła iść po schodach.

______________________________
[Dziesięć dni na rozkochanie jej w sobie]________________________

Myślicie, że mu się uda? A może akcja zmieni swój tor?

Jak według was zakończy się ta książka?

sevmione - ZatęsknijWhere stories live. Discover now