Witaj Julio

14.8K 612 47
                                    

Potrzebowałam czasu by wszystko przemyśleć, by na nowo oczyścić umysł i skierować go na odpowiedni tor. To nie jest tak, że po przeżytej traumie, obudzisz się pewnego ranka i ból zniknie. To nie jest takie proste, czas jest naszym sprzymierzeńcem. Pozwala ukryć ból w zakamarkach duszy i uśpić go na jakiś czas. Ale nie spowoduje, ze on zniknie. Życie nie jest łatwe. Każdy dzień jest wyzwaniem, robisz jeden krok do przodu, by cofnąć się o dwa. Wydaje mi się, że ja stanęłam w miejscu. Nie cofam się, ale i nie idę naprzód. Ta terapia miała być dla mnie drugim krokiem w nowym życiu. Dlaczego drugim bo pierwszym była ucieczka. Ktoś by powiedział trzeba mieć odwagę. Ja mówię jakim trzeba być tchórzem.

Do domu wróciłam autobusem. Biały puch otulał wszystko wokół. Mimo że już było ciemno, śnieg rozświetlał noc. Stojąc pod drzwiami, poszukiwałam w torebce kluczy. Gdy już udało mi się je zlokalizować, chwyciłam je w dłoń i wycelowałam do zamka. Nagle coś we mnie drgnęło. Odwróciłam się i ogarnęłam okolicę spojrzeniem. Mój umysł działał na maksymalnych obrotach. Napędzał go strach, niczym porządna dawka adrenaliny. Każdy najmniejszy bodziec zewnętrzny, działał na moje zmysły. Słuch, wzrok, węch wyczuliły się, gdy strach przejmował nade mną kontrolę. I tak było teraz. Może i zwariowałam, ale to instynkt przetrwania brał górę. Od felernego incydentu, nie ignorowałam swojego przeczucia. Tak jak i teraz.
Gdy nic nie dostrzegłam, automatycznie otworzyłam wszystkie zamki w drzwiach, po czym szybko je zamknęłam będąc już w środku. Oparłam się plecami o drzwi. Zamknęłam oczy i wzięłam kilka głębokich wdechów, licząc do trzech. 

Uspokój się, nie denerwuj to tylko twoja wyobraźnia. 

Powtórzył mój mózg kilka razy, by w to uwierzyć. Oderwałam się od drewnianej płyty, by ściągnąć swój płaszcz. Czułam się wypompowana psychicznie, wiec o niczym innym nie marzyłam jak tylko o śnie. Powiesiłam okrycie na wieszaku w przedpokoju, ściągając przy tym kozaki. Skierowałam się w stronę schodów, gdy już byłam na górze otworzyłam drzwi do sypialni. Momentalnie uderzył we mnie intensywny zapach piżma. Zapach którego tak dawno nie czułam, obezwładniający i zmysłowy. Powolnym krokiem na miękkich nogach, skierowałam się w stronę lampki nocnej. Przycisnęłam ten pieprzony włącznik, a delikatne światło rozświetliło sypialnie. Mój wzrok skierował się w stronę mojego ulubionego fotela. I zadałam sobie jedno pytanie.

Czy wszechświat kurwa sobie ze mnie kpi!?

Niegdyś tak kochane, teraz znienawidzone błękitne tęczówki, wpatrywały się w moją osobę. Nie drgnęłam, nawet się nie odważyłam. Tylko dudnienie obijanego się o żebra serca, rozbrzmiewało w tym pomieszczeniu. Mój zamglony wzrok lustrował, każdy skrawek ciała tego osobnika. Czarne spodnie i w tym samym kolorze koszula opinała jego muskularne ciało. Rękawy koszuli podwinięte miał do łokci, odsłaniając wyrzeźbione silne ręce. Siedział swobodnie, opierając plecy o oparcie fotela. Obie ręce leżały luźno na bocznych krawędziach podłokietników. Jego twarz nie wyrażała żadnych emocji, emanowała pustką, tak jak i jego oczy. Nie było dnia bym nie zastanawiała się, jak to będzie znów je zobaczyć. Zanurzyć się w tym blasku pięknego błękitu. Lecz teraz, gdy nasze spojrzenia się zetknęły, nie było iskier tylko czysta pustka. Wpatrywałam się w nie z nadzieją, że może to przegapiłam. Może tylko mi się wydawało. Czy to było to o czym mówiła pani doktor? Czy już tak zwariowałam, że pomieszałam wspomnienia z rzeczywistością? Przecież nie mogło go tu być, to tylko moja wyobraźnia podsuwała mi obrazy z przeszłości. Czyż nie? Zamknij oczy i policz do trzech. To tylko twój umysł z ciebie drwi, jak zawsze. Wiec tak zrobiłam, przymknęłam powieki i liczyłam. Liczyłam jak każdej nocy, gdy do mnie przychodził.

Fałszywa przysięgaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz