L

152 13 30
                                    

"Maybe love is just about finding the person you can be your weird self with." - Matt Haig

Jack:

2015:

Otrzeźwienie przychodzi, kiedy tylko wyjmuję zawartość koperty. Zdjęcia. Moje zdjęcia. Najprawdopodobniej z wczoraj. Na bank z wczoraj! Widzę, że jestem ubrany w to, co wczoraj, poznaję dom Katie... Ktoś mnie tam rozebrał! Cholera wie, czy jeszcze na dodatek nie wykorzystał. Musieli mi coś tam dosypać i to dlatego tak źle się czułem. Boże, tu jest jeszcze jakieś drugie ciało. Nie mam pojęcia czyje... Moje nagie ciało i inna, obłapiająca mnie osoba. A może to jakiś fotomontaż? Obracam zdjęcia na wszystkie strony. Nie, no jestem na nich ja. I pewnie ten ktoś kto je zrobił ma jeszcze gorsze fotografie, które rozpowszechni po całej szkole. Nie pokażę się tam nigdy! Nie ma mowy. Mógłbym nie chodzić przez dwa tygodnie, ale w końcu zadzwonili by do matki i wszystko by się wydało. Powinienem wymyślić coś lepszego. Tak, żeby mnie już nigdy nie znaleźli. Plan doskonały. Trzeba to skończyć. Kompletnie.

2018:

Siedzę na kanapie w objęciach Erica i razem z nim oglądam zdjęcia, zrobione tydzień temu we Włoszech. To był chyba najpiękniejszy okres mojego życia, a na pewno jeden z najpiękniejszych. Kiedy opadł lęk i stres, uświadomiłem sobie, że to był genialny pomysł i że jestem w raju. Mam wrażenie, że do teraz, nie umiem przestać się uśmiechać. Mam całą masę szczęścia i najlepszego, najbardziej wartościowego faceta pod słońcem. Obrączka lśni na moim palcu, a ja mogę tak po prostu i z ręką na sercu nazywać go swoim mężem. Jasne, pewnie to niemądre i żaden normalny dwudziestojednolatek nie bierze ślubu, ale ja nie mam wyjścia. Ludzie hetero mogą sobie żyć w nieformalnych związkach, nie muszą wszędzie pokazywać świstka i mogą robić z sobą co chcą. My musimy się połączyć ślubem, żeby nikt nie mógł wleźć pomiędzy i wyliczać na co nie zasługujemy i co robimy źle.

- To jest świetne. - Eric zatrzymuje się przy fotografii na której po prostu siedzę w hotelowym łóżku i gapię się w podróżny słowniczek. Patrzę na niego jak na wariata. Zrobił mi to zdjęcie z ukrycia, ale naprawdę nie wiem, co jest w nim wyjątkowego. Facet w krótkich spodniach i podkoszulku, siedzący na pościeli, z książką.

- Serio? - Odchylam się, żeby spojrzeć mu na twarz. Kiwa głową i odsuwając laptopa, obraca mnie w objęciach przodem do siebie.

- Jesteś najlepszym co mnie spotkało. - Mówię, patrząc mu w jego ciemne, lśniące oczy. Nie mógłbym mieć doskonalszego życia.

Patrick:

2015:

Czuję się beznadziejne samotny i bezsilny. Victora niby wiecznie nie było w domu, ale jednak sytuacja była bardziej stabilna i w ogóle jakaś. A teraz nie wiem, co ze mną będzie. Jest tragicznie. Kompletnie beznadziejnie. W dodatku zbliża się jesień. Zamarznę tutaj, jak nic. W życiu nie uzbieram ze sprzedaży kwiatów na wynajem czegokolwiek. Oddycham głęboko, wciąż szukam rozsądnego i realnego rozwiązania moich kłopotów, ale nic nie przychodzi mi do głowy. Chciałbym cofnąć czas. Mogłem w ogóle tam nie jechać, nie pytać o nic Victora. Wtedy przynajmniej miałbym normalny dach nad głową. A teraz tak naprawdę nie mam niczego. Kompletnie. Nawet nadziei na cokolwiek. Spoglądam na godzinę w telefonie, przez chwilę chcę wykręcić numer Victora, ale szybko rezygnuję. Wiem, że nie powinienem. Wzruszyłbym się, zapragnąłbym powrotu, a nie mogę dać mu tej dzikiej, chorej satysfakcji. Nawet nie wiem, czy da sobie beze mnie radę. Zdoła ogarnąć tak duże mieszkanie? Nie powinno mnie to interesować. W ogóle Vic nie powinien mnie interesować. Nie tworzymy już jedności, żadnej wspólnoty, komórki społecznej. Nie współistniejemy. I on mnie nie interesuje. A przynajmniej chcę w to wierzyć.

PS Nie oglądaj sięWhere stories live. Discover now