✨ Rozdział 4, "Nevra..."✨

179 6 2
                                    

      Wszyscy zbierali się pod stuletnią wiśnią, więc też zaczęłam iść w jej kierunku. Nagle zabłysnęło mi przed oczami jasne, oślepiające światło. O dziwo nikt inny go nie widział. Zanim zdążyłam przekroczyć prowizoryczne wejście do ogromnego drzewa wszyscy bawili się w najlepsze. Niektórzy rozmawiali, niektórzy pili, no cóż. Stałam tak wryta i patrzyłam na ten cały kabaret jak jeden z Feries pod wpływem alkoholu zaczął wyzywać do bity Chroma.

- Proszę pana, obejdzie się i bez tego. - Próbował uspokoić mężczyznę Wilk.
- Nie próbuj mnie nawet uspokajać gówniarzu! - Wykrzyczał pijany chłopak.

Karenn zamiast pomóc swojemu chłopakowi robiła to samo co ja, patrzyła z boku na to całe widowisko, ale w przeciwieństwie do mnie ona się z tego śmiała. Postanowiłam pomóc bezradnemu  Wilkołakowi.

- Proszę pana, czy jest z czymś problem?- Pochyliłam się do ledwo stojącego mężczyzny. - Halo? Jest pan z nami?
- Masz szczęście, że cię Aengel uratował z tych kłopotów szczeniaku.. - Odparł - Zobaczysz..! Jeszcze się z tobą policzę!-
Odszedł zbulwersowany.

- Dzięki Ahri, życie mi ratujesz. - Odparł wdzięczny chłopak.
- Nie pierwszy i nie ostatni raz, haha. - Odpowiedziałam Wilkowi.
Po chwili podeszła do nas Karenn.
- Co się stało? Mój mały wilczek nie mógł siebie poradzić z jednym pijakiem?- Drwiąco odparła wampirzyca.
- Haha, bardzie śmieszne kochanie. - Z jego tonu wynikało, że był lekko zły, ale i wesoły?
- O, Ahri, masz pójść pod Wielką Bramę. Nie pytaj czemu, bo sama nie wiem. - Nagle odpowiedziała dziewczyna.
- Oh, no dobrze, dzięki. - Poszłam.

      Kiedy byłam już obok Wielkiej Bramy nie zastałam nikogo, ani niczego. To było troszeczkę upierdliwe, ale co mogłam zrobić? Nic, tylko czekać. Zaczekałam jakieś 15 min i go zobaczyłam. Mojego kochanego wampirka, mężczyznę, do którego należało moje serce... To był Nevra. Od razu miałam ochotę rzucić mu się na szyję, ale coś w głębi mnie mówiło żebym nawet nie drgnęła z miejsca.

       Podszedł do mnie. Myślałam, że mnie przytulił, powie, że tęsknił, ale się myliłam..

- Miło cię znowu widzieć, Ahri. - Odrzekł z lekkim uśmiechem na twarzy.
- T-też miło mi cię widzieć Nevro.. - Odpowiedziałam trochę zasmucona.
- Wybacz mi, ale dopiero wróciłem z misji, chciałbym trochę  odpocząć. - Odparł z poważną miną Wampir. - Widzę, że ten cały bankiet to z tego powodu, że z nami jesteś, nie mylę się?
- Tak, tak dokładnie, ale nie tylko ja, Leiftan też tu jest. - Na imię Lorialeta Nevra spochmurnmiał i zrobił się bardziej poważny niż wcześniej.
- Rozumiem, dobranoc i miłej zabawy. - Zanim odszedł położył na moim ramieniu swoją rękę, ale to nie poprawił mi nastroju.

      Czyżby jego miłość do mnie umarła tak bardzo podczas mojej nieobecności? To..... Bolało. Chciałam powiedzieć Huang Hua, że chce pójść się położyć, ale nie była trzeźwa, wow, pierwszy raz widzę ją w takim stanie. Tuż obok niej szła Eweline, która ją pilnowała, więc uznałam, że powiem to jej.

      Poszłam do pokoju, musiałam zrozumieć co się stało.... Po siedmiu latach spotkałam ukochanego, który już prawdopodobnie nie żywi do mnie żadnych uczuć jak kiedyś. Kiedy o tym rozmyślałam łamało mi się serce, teraz brakowało mi już tylko kubła lodów i filmu, który by mnie dobił. Poszłam spać.

       Następnego dnia rano nie zdążyłam podnieść się z łóżka i zacząć kontaktować ze światem kiedy zobaczyłam tackę z jedzeniem i karteczką. Okazało się, że Eve przyniosła mi śniadanie, jak ja kocham tę kobietę! Jajecznica z sałatką i sok pomarańczowy, przynajmniej tak mi się wydawało, że jest z pomarańczy. Po zjedzeniu ubrałam się i wyszłam z pokoju żeby odnieść tace na stołówkę. Od razu wpadłam na Nevrę, co sprawiło, że prawie puściłam naczynia. Wampir w ostatniej chwili złapał szklankę i talerz, a ja sztućce, które były na tacce.

- Przepraszam, nie patrzyłam gdzie idę..
- To ja przepraszam... Zamyśliłem się zamiast patrzeć przed siebie. - Przez krótką chwilę przepraszaliśmy się, póki Nevra nie uznał, że musi już iść spotkać się z kimś. Ja za to zrobiłam to samo, udałam się na stołówkę.

    Kiedy przekroczyłam próg stołówki naskoczył na mnie rozwścieczony Karuto. Przez chwilę myślałam, że cofnęłam się 7 lat wstecz. Zachowywał się wtedy identycznie!

- Wow, spokojnie Karuto! Co się dzieje? - spytałam zdenerwowanego Satyra.
- I ty się mnie pytasz co się dzieje?! - wykrzyczał mi prosto w twarz. - Jakieś cwaniaczki zakosiły mi składniki!
- A jakie konkretnie? - Znowu spytałam myśląc, że mi odpowie normalnie albo, że wogóle mi odpowie.
- Nie ważne, sam się tym zajmę. - wyszedł ze stołówki.

     Wow, ciekawe kto się odważył zabierać jakiekolwiek składniki ze spiżarni. No cóż, ktokolwiek to był, to napewno nie ja!

      Dzień minął jakoś spokojnie i bardzo nudnie. Nie miałam co robić cały boży dzień. Myślę, że jutro będzie coś do roboty. Nie byłam jakoś głodna, więc poszłam od razu spać. Zanim zasnęłam minęła godzina, no może dwie. Cały czas rozmyślałam o tym oślepiającym świetle, ale na próżno z tej próby myślenia. Poszłam spać.

      Następnego dnia do mojego pokoju wpadł Chrome, który od razu wywalił się na podłogę. Nie mogłam się powstrzymać od śmiechu, ale nawet w tak dziwnej pozycji wilk oświadczył mi, że wyruszam z nim na misję. O Wyrocznio! Wkońcu! Wygoniłam wilkołaka i zaczęłam się ubierać, potem razem z Chrome'm poszliśmy na szybkie śniadanie. 

_________________________________________

_________________________________________

Oops! This image does not follow our content guidelines. To continue publishing, please remove it or upload a different image.

✨"( ͡° ͜ʖ ͡°)"✨

_________________________________________

*Bez zakończenia*
🔥20.12.2020r🔥
💫 Słowa: 836💫


"Nie Zapomnij" Eldarya Polish storyWhere stories live. Discover now