26.

3.9K 176 61
                                    

- Jestem już!- zawołałam wchodząc do salonu. Opadłam zmęczona na kanapę przytulając się do poduszki, gdy do pomieszczenia weszła Pepper.
- Hej, w porządku?
- Jestem wykończona. Chce się położyć do łóżka i spać do jutra.- stwierdziłam. To był ciężki tydzień, na którego koniec nie chciałam nic, oprócz porządnego wypoczynku.
- W piątek?- spytała zdziwiona siadając na sofie obok kanapy.- Nie spotkasz się z Peterem?
- Jedzie gdzieś z ciocią. Taką ich tradycja, że dwa razy w miesiącu idą razem do kina, albo do restauracji, żeby spędzić razem czas.- wyznałam wzdychając ciężko.
- To może też coś takiego wprowadźmy u nas? Co powiesz na babski wieczór?- zaproponowała, na co ja spojrzałam na nią pytająco.
- W sensie?
- Możemy iść na obiad do jakiejś restauracji, a potem na zakupy. Dawno nigdzie nie wychodziłam.- stwierdziła.- Ciężko jest utrzymać firmę.
- A co powiesz na basen?- rzuciłam, na co ta się uśmiechnęła.
- W sumie czemu nie.
- To za dziesięć minut na dole?
- Okej, a później zabieram cię na dobry posiłek.
- Zgoda.- powiedziałam, po czym wstałam i poszłam do pokoju, by przygotować się na wyjazd. Do torby spakowałam strój kąpielowy, ręcznik, kosmetyki oraz szczotkę, a następnie zeszłam przed dom, gdzie czekała już Pepper. Pojechałyśmy na basen, gdzie w miłej atmosferze popływałyśmy. Później wysuszyłyśmy się i zgodnie z obietnicą kobiety poszłyśmy na kolacje do restauracji, gdzie obie zamówiłyśmy lasagne oraz ciepłą herbatę.
- Fajnie tak czasem wyrwać się od obowiązków i spędzić miło czas.- stwierdziła mieszając łyżeczką herbatę.
- Fakt.- powiedziałam biorąc do ręki telefon, gdzie widniała wiadomość od Petera.- O szlag.
- Coś się stało?
- Ciocia Petera wie o nim.- wyjaśniłam patrząc na nią wymownie.- Muszę...zaraz wracam.- rzuciłam wstając od stołu i kierując się do łazienki. Po sprawdzeniu, że jestem tam sama wybrałam numer Petera chcąc się upewnić, że wszystko gra.
- Hej.- usłyszałam.- Dobrze, że dzwonisz.
- Jak to się stało?
- Wróciłem do domu, a May pojechała jeszcze do sklepu. Przymierzyłem nowy strój i weszła do mojego pokoju. Myślałem, że wróci później.
- Jak zareagowała? Jest wściekła?
- Trochę.- rzucił niepewnie, a w tle dało się słyszeć podniesiony głos.- Ale jej minie. Gorzej, że nie chce ze mną rozmawiać. Obiecałem po śmierci wujka, że będę unikać niebezpieczeństwa, a sam byłem w centrum wydarzeń. Zawaliłem.
- Przykro mi Peter.- powiedziałam opierając się o umywalkę i patrząc w lustro.- Jeśli mogę coś zrobić to...
- Dzięki, ale sam muszę to załatwić.- stwierdził łagodnie, na co ja się uśmiechnęłam.- Chcesz się spotkać wieczorem?
- Chętnie, ale jestem w restauracji z Pepper i mogę wrócić późno.
- Rozumiem.
- Zadzwonię do ciebie jak dojadę do domu.
- Okej. Pa.
- Pa.- odpowiedziałam, po czym wróciłam do Pepper, przed którą stał już nasz posiłek.- Przepraszam cię...
- W porządku. Jak się trzyma jego ciocia?- spytała, a ja westchnęłam ciężko.
- Nienajlepiej.- stwierdziłam, gdy ta zaczęła jeść lasagne.- Ale to nic, pogadam z nim później.- wyjaśniłam, po czym zaczęłam jeść swoją porcję. Kobieta jednak patrzyła na mnie z lekkim uśmiechem, co mocno mnie zdziwiło.- Co tak patrzysz?
- Cieszę się, że jesteś z nim szczęśliwa.
- Jesteśmy razem dopiero od ponad tygodnia, ale...jest inny.- wyjaśniłam, a ta przytaknęła dając mi do zrozumienia, że rozumie o czym mówię.
- Tata też jest inny. Nie żeby byli tacy sami, bo są chyba swoim przeciwieństwem, ale łączy ich jedno.
- Avengers.- rzuciłam.
- Nie.- stwierdziła zaskakując mnie.- Chcą dobrze, ale kosztem siebie. Twój tata często ryzykował życiem, by pomóc innym. To wspaniałe, ale za każdym razem, gdy znikał, gdy wyjeżdżał, bałam się, że więcej go nie zobaczę.- wyznała.- Boje się, że i ty będziesz to czuć. I to podwójnie.- dodała, a ja zastanowiłam się nad jej słowami. Pamiętam, gdy ojciec wyjechał do Niemiec. Bałam się, że coś mu się stanie, choć znałam go krótko. Teraz jest spokojnie, ale w każdym momencie może znów nadejść burza i. mogę go stracić. Co gorsza, gdzie mój tata, tam i Peter. Mogę stracić ich obu.- Wybacz, nie chciałam zepsuć nam humoru. Zmieńmy temat.- zaproponowała, po czym wzięła do ust kawałek makaronu.
- Pepper?- spytałam.- Wiem, że nie szybko weźmiecie z ojcem ślub, ale...- urwałam patrząc jej w oczy.
- Mów, Thea. Nie obrażę się.- powiedziała łagodnie, na co ja zebrałam się w sobie.
- Czy jeśli weźmiecie ślub to będę mogła mówić do ciebie mamo?- spytałam, a kobieta zamarła.
- Kochanie.- zaczęła łapiąc mnie za rękę.- Będę bardzo szczęśliwa, jeśli ta się stanie. Z resztą nie musimy czekać do ślubu. Możesz do mnie tak mówić już teraz.- stwierdziła z uśmiechem, na co ja odetchnęłam z ulgą. To było coś więcej niż słowa. Nigdy nie miałam matki, a teraz była Pepper, która od kilku miesięcy bardzo mnie wspierała. Czułam się, jakby rzeczywiście była moją mamą.
Po kolacji pojechałyśmy na szybkie zakupy spożywcze, po czym wróciłyśmy do domu. Siedziałam przy biurku pisząc notatki z biologii, gdy coś uderzyło w moje okno. Zamarłam na chwilę, jednak usłyszałam tylko ciszę, więc wróciłam do notatek. Nagle znów coś odbiło się od mojej szyby, na co ja podeszłam do okna rozsuwając wcześniej zasłonę. Po drugiej stronie zobaczyłam Petera, który siedział na drzewie naprzeciwko mojego pokoju. Zaśmiałam się pod nosem otwierając okno.
- Co ty tu robisz?- wyszeptałam.
- Chciałem cię zobaczyć.- stwierdził, a ja przygryzłam wargę powstrzymując śmiech.
- Gdzie twój ojciec?
- W firmie. A Pepper w salonie.
- Możesz się wyrwać?
- Niby jak? Winda jest głośna.- rzuciłam, na co ten skoczył do okna, przez co był kilka centymetrów przede mną.
- Po co komu winda.- stwierdził wymownie, na co ja usiadłam na parapecie, po czym przerzuciłam nogi na zewnątrz i złapałam chłopaka za szyję.
- Jesteś pewny, że...- zaczęłam, gdy ten złapał mnie w talii i przy pomocy sieci przeniósł nas na drzewo, na którym wcześniej się znajdował. Pisnęłam cicho w jego ramię, gdy w dalszym ciągu zaczęliśmy się przemieszczać, aż ten się zatrzymał na czymś, a ja zamarłam w bezruchu.
- Żyjesz?- spytał poprawiając moje włosy, a tym samym odsłaniając moją twarz.
- Tak, ale daj mi chwilkę.- powiedziałam czując mdłości. Chłopak cierpliwie zaczekał, po czym odsunęłam się patrząc na niego.- Gdzie jesteśmy?
- Zobacz.- rzucił oglądając się na lewo. Również tam spojrzałam i zdałam sobie sprawę, że jesteśmy na jakimś dachu bardzo, bardzo wysoko. Jednak nie zrobiło mi się słabo od wysokości, a otworzyłam szeroko usta widząc panoramę Nowego Jorku. Było ciemno, jednak okna i latarnie oświetlały cały horyzont. Było jak w bajce, jakbym sobie to wymyśliła, uroiła. A jednak byłam tam i to z Peterem.- Podoba ci się?
- Jest... pięknie.- stwierdziłam patrząc mu w oczy. Wciąż obejmowałam go za szyję, ale moje ręce szybko przeszły wyżej, gdzie kończyły się jego włosy, gładząc je delikatnie.
- Chcę ci coś powiedzieć. Choć może to oczywiste, ale chce żeby było wyjątkowo.- powiedział, a ja uśmiechnęłam się lekko oczekując tego, co powie.- Chce ci powiedzieć, że cię kocham, Thea.- wyznał, a do moich oczu napłynęły łzy. Pocałowałam go usta, nim zdążył coś więcej dodać. Peter objął mnie w taki przybliżając bliżej siebie, a moje ręce błądziły po jego policzkach i karku.
- Ja ciebie też kocham, Peter.- odpowiedziałam po chwili przerywając nasz pocałunek. Chłopaka jednak powrócił do poprzedniej czynności, co sprawiło, że chciałam tam zostać. Z nim. Na zawsze.
Weszłam przez okno, za którym wisiał mój chłopak. Oparłam się o parapet, po czym pocałowałam go ostatni raz w usta.
- Dobranoc.- wyszeptałam.
- Śpij dobrze.- odszepnął z uśmiechem. Następnie jego sieć oplotła pień, a chłopak tam przeskoczył. Uśmiechnęłam się widząc, jak ten się oddała, gdy do moich drzwi ktoś zapukał. Szybko zamknęłam okno i usiadłam na sofie otwierając książkę.
- Proszę?- rzuciłam, na co drzwi się otworzyły, a do pokoju wszedł mój ojciec.
- Hej, nie śpisz jeszcze?- spytał.
- Nie, czytam.- wyjaśniłam, po czym ten wszedł głębiej rozglądając się po pokoju.- Coś potrzebujesz?
- Wyjeżdżam.- wypalił trzymając ręce w kieszeniach, na co ja zamknęłam książkę patrząc na niego pytająco.- Muszę załatwić parę spraw w Europie i...
- Wyjeżdżasz do Europy? Na ile?
- Na dwa tygodnie. Szybko zleci, zobaczysz.
- Na dwa tygodnie? To ile masz tam do załatwienia?
- Sporo. Kampanie, kontrakty i takie tam.
- Nie może jechać jakiś twój pracownik?
- Niestety nie.- stwierdził smutno, a ja spuściłam głowę.
- Dziwnie będzie bez ciebie.- wyznałam, na co ten westchnął ciężko.
- Pepper zostaje.
- Pewnie będzie całe dnie w firmie, przez co będę sama.
- Thea?- spytał przeszywając mnie wzrokiem.- To tylko dwa tygodnie.
- Wiem, ale...od kiedy cię poznałam to nie znikałeś na tak długo. Ostatni raz gdy znikałeś to na kilkanaście lat.- wyznałam nie patrząc na niego.
- Chodź do mnie.- powiedział spokojnie, na co ja wstałam z sofy i objęłam ojca za szyję.- Nigdy więcej nie zniknę.- wyszeptał mi do ucha, co jednak mnie nie uspokoiło. Czekały mnie ciężkie dwa tygodnie, choć były jeszcze cięższe niż mi się wydawało w tamtym momencie.




Heejcia misie 💓🥰
Nie wiem jak dla was, ale dla mnie to taki słodki rozdziałek ♥️ mamy to trzy różne, a jednak wspaniałe relacje, które będą wciąż się rozwijać. Kooooniecznie zostawcie gwiazdkę, komentarz oraz napiszcie słowo, które ja umieszczę w rozdziale ♥️♥️♥️
Dzisiejsze słowa kluczowe:
Mogę mówić na ciebie mama?- (trochę zmieniłam, ale się liczy) Stydia098

A jutro będzie maraton, który będzie obejmował 2-3 rozdziały 😘

𝑇ℎ𝑒 𝑅𝑖𝑐ℎ 𝑀𝑎𝑛'𝑠 𝐷𝑎𝑢𝑔ℎ𝑡𝑒𝑟Tempat cerita menjadi hidup. Temukan sekarang