piętnaście

1.3K 129 14
                                    

Tego piątkowego wieczoru byłem strasznie zabiegany. Musiałem mieć wszystko zapięte na ostatni guzik, inaczej uznałbym swoje starania za marne. Przez cały tydzień Luke chodził za mną i prosił, bym urządził u siebie imprezę. Doskonale wiedział, że rodzice wraz z Tiną wyjeżdżają na weekend do moich dziadków, co oznaczało idealną okazję na zorganizowanie imprezy. Nie chciałem jej robić, ale uległem błaganiom mojego przyjaciela i dwa dni wcześniej oficjalnie ogłosiłem, że w piątkowy wieczór odbędzie się u mnie impreza i wszyscy są zaproszeni. Byłem dobrym organizatorem imprez, każdy wychodził z mojego domu w dobrym humorze, lecz nie byłem spokojny. Nie miałem tylko pojęcia, dlaczego tak bardzo się denerwowałem.

Luke był w kuchni i był odpowiedzialny za jedzenie. Ja musiałem kupić alkohol, ponieważ blondyn był niepełnoletni, a mnie sprzedano go bez problemu. Wszedłem do pomieszczenia w momencie, gdy chłopak wsypywał orzeszki do miski. Na pewno wiedział, że wszedłem do środka, lecz on nie zainteresował się tym zbytnio i złapał za paczkę chipsów, otworzył ją i wsypał je do kolejnego naczynia. Oparłem się o blat, zakładając ręce na piersi. Próbowałem się uspokoić, ale wciąż mnie coś trapiło. Dalej nie mogłem rozszyfrować, co to takiego było. Nigdy nie denerwowałem się jeśli chodzi o urządzenie imprezy, jednak dzisiaj było zupełnie inaczej. Gości znałem. Wszystko było przygotowane. Rodziców na sto procent nie będzie w domu. A więc co to mogło być?

Luke skończył wsypywać przekąski do misek i wyrzucając puste opakowania do śmietnika przyjrzał mi się z zainteresowaniem. Najwyraźniej zauważył to, że nie jestem spokojny i podszedł do mnie. Stanął obok mnie, oglądając jadalnię, która była na przeciw nas.

- Od razu mówię, że nie mam pojęcia, dlaczego się stresuję - powiedziałem szybko, zanim Luke w ogóle zdążył coś powiedzieć.

- Nie masz się czym martwić, zapomniałeś? Już nie raz organizowałeś imprezy. Wszystko szło po twojej myśli. Więc dlaczego teraz miałbyś się przejmować? - zapytał, po czym sięgnął po butelkę piwa. Otworzył ją otwieraczem i podał mi.

Bez zastanowienia wziąłem ją i upiłem kilka sporych łyków. Oderwałem butelkę od ust i zacząłem obracać ją w dłoniach.

- Pójdzie tak, jak zwykle. Wszyscy będziemy się dobrze bawić, wrócimy do swoich domów, a w szkole będzie głośno o tym, że twoje imprezy są świetne. Zawsze tak było, prawda?

- Tak - powiedziałem, wzdychając. - Naprawdę nie wiem, co mi dzisiaj odbiło.

- Będzie dobrze - powtórzył chłopak i poklepał mnie po ramieniu.

Wyszedł z kuchni, a ja zostałem w niej sam. Do rozpoczęcia imprezy została tylko godzina, a więc miałem czas, by się uspokoić i przemyśleć, dlaczego jestem nie w sosie. Wypiłem całą zawartość butelki i wyrzuciłem do śmieci. Nie otworzyłem kolejnej. Jeszcze nie. Jak na razie muszę być trzeźwy.

Jak na razie.

~*~

Impreza trwała już około trzech godzin. Na dworze już dawno zapadł zmrok i nie zapowiadało się na to, by ktokolwiek miał interweniować z powodu naszego zbyt głośnego zachowania. Jak na razie wszyscy bawili się znakomicie i wszystko miałem pod kontrolą.

W uszach dudniło mi od głośnej, ciężkiej muzyki, która grała z wielkich głośników w salonie. W powietrzu czuć było alkohol oraz pot, jednak dało się do tego przywyknąć. Oczywiście na moich imprezach był karygodny zakaz palenia. Wydawało mi się, że wszyscy zrozumieli, iż moi rodzice nie tolerują tego, dlatego każdy, kto musiał zapalić wychodził na zewnątrz i wyrzucał niedopałki za płot, gdzie było już tylko pole, na które nikt nie wchodził.

little secret; mashton ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz