Rozdział 2

72 5 0
                                    

Trzy minuty później Kylie stała na parkingu i patrzyła, jak odjeżdża srebrny cadillac Brightenów. Obrzuciła wściekłym spojrzeniem Dellę i Lucasa, którzy wpadli do biura i przerwali jej spotkanie z dziadkami. Był też z nimi Perry, ale ten rozsądnie zniknął z pola widzenia. Holiday, która wyszła z biura razem z nimi, znów rozmawiała przez komórkę.

– Czy ktoś będzie łaskaw powiedzieć mi, co się dzieje? – zapytała Kylie, czując, że jej szansa na odkrycie czegoś więcej na temat swojego ojca znika wraz z cadillakiem. W tym momencie uświadomiła sobie, że wciąż trzyma kopertę ze zdjęciami Daniela i ścisnęła ją mocniej.

– Nie denerwuj się. Po prostu cię kryjemy. – W kącikach ust Delli widać było czubki kłów. Jej ciemne, lekko skośne oczy i proste czarne włosy wskazywały, że płynie w niej również azjatycka krew.

– Po co?

– Dzwonił Derek. – Holiday schowała komórkę i podeszła do nich. – Niepokoi się.

Znów zadzwonił jej telefon. Spojrzała na ekran i uniosła dłoń.

– Przepraszam na minutkę.

Tracąc cierpliwość, Kylie znów spojrzała na Dellę i Lucasa.

– O co chodzi?

– Burnett zadzwonił do nas i kazał nam dać do zrozumienia gościom, że jesteśmy w okolicy. – Lucas spojrzał na Kylie z niepokojem.

Burnett, trzydziestokilkuletni wampir, pracował w JBF – Jednostce Badawczej Fallen – oddziale FBI, który zajmował się istotami nadnaturalnymi. Był też współwłaścicielem Wodospadów Cienia. Kiedy Burnett wydawał rozkaz, oczekiwał, że zostanie on wykonany. I zazwyczaj tak było.

– Czemu? – zapytała Kylie. – Muszę ich zapytać o tyle rzeczy.

Nagle przypomniała sobie dłoń pani Brighten, taką delikatną i kruchą. Aż się w niej gotowało od sprzecznych emocji.

– Burnett nigdy nie podaje wyjaśnień – odpowiedziała Della. – On wydaje rozkazy.

Kylie spojrzała na Holiday, która wciąż rozmawiała przez komórkę. Wyglądała na zaniepokojoną, co tylko dodatkowo podsyciło emocje Kylie.

– Nie rozumiem. – Próbowała zwalczyć gulę, którą czuła w gardle.

Lucas podszedł bliżej. Tak blisko, że czuła jego zapach. Przypominał zapach pokrytych rosą drzew o poranku.

Uniósł dłoń, jakby chciał jej dotknąć, ale równie szybko ją opuścił. Starała się nie okazać zawodu.

Zabrana o zmierzchuWhere stories live. Discover now