Rozdział 18

64 4 0
                                    

- Cholera! Ona nie oddycha! – nad uchem Kylie ryknął znajomy głos, a ona za wszelką cenę chciała mu odpowiedzieć. Próbowała się ruszyć, ale nie mogła. Wciąż była sparaliżowana.

„Pomóż mi. Proszę..."

– Już raz tak zrobiła – tym razem odezwała się Della, ale w jej głosie słychać było panikę. Della nigdy nie okazywała strachu. Była nieustraszona.

– Kylie, obudź się! – rozległ się niski męski głos i tym razem Kylie rozpoznała w nim Lucasa.

Nagle jej płuca odblokowały się i zażądały powietrza. Otworzyła usta, złapała haust powietrza i zaczęła kasłać, jakby płuca odmawiały tlenu. Obróciła się na bok i kaszlała dalej, pewna, że zaraz wypluje jakiegoś gluta. W końcu otworzyła oczy i uświadomiła sobie, że jest na podłodze w kuchni swojego domku.

Minęło jeszcze kilka sekund, kaszel ustał, a ona skupiła się na oddechu. Ktoś podciągnął ją na kolana i trzymał. Ogarnęło ją ciepło. Był gorący. Taki gorący. A ona taka zimna, okropnie zimna.

Skupiła się na twarzy osoby, która ją tak delikatnie tuliła. Tak blisko, tak ciepło. I te oczy takie niebieskie. Lucas.

A potem jego twarz zniknęła i zobaczyła zbliżającą się do niej twarz obcej kobiety. Ramiona Lucasa były tylko wspomnieniem, które z każdą chwilą coraz bardziej się rozpływało.

– Znów nie oddycha! – krzyknął Lucas i zaczął ją kołysać. – Co mam zrobić?

Niech ktoś mi powie, co robić!

– Holiday mówi, że nic jej nie będzie.

Kylie rozpoznała głos Burnetta, ale zdawał się dochodzić z jakiegoś odległego miejsca.

– Holiday podejrzewa, że pewnie ma wizję. Że czasami...Jego głos się rozpłynął.

Wizja wciągnęła Kylie z powrotem. Patrzyła teraz z przerażeniem, jak jakaś grupa kobiet przysuwa jej coś do twarzy. Tylko że to nie była ona. Przeżywała wydarzenia z życia Jane Doe, ale wydawały jej się tak realne, jakby przydarzyły się jej samej.

Poczuła, jak wpychają jej w usta gruby ręcznik. Jęknęła, próbowała się ruszyć, ale nie mogła. Ona – Jane Doe – była sparaliżowana i ktoś ją dusił.

Ta niesprawiedliwość ściskała ją za gardło, a płuca błagały o powietrze. Wszystko zrobiło się czarne i wtedy ujrzała stojącą obok niej zjawę. Nachyliła się do niej, niebieskie wargi miała oszronione.

Zabrana o zmierzchuOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz