1. 2 kwietnia

2.2K 79 5
                                    

And the sad thing is   
There's no end to this 
Your tears are like the rain that beats the rain  
And I wake at dawn  
To find you gone   
Don't even have strength to call you name   
Two Solitudes - Level 42

~OO~

Dźwięk wyjącego wiatru, odległy szelest drzew, jęk i skrzypienie słabych gałęzi zdawały się odbijać echem w ciszy nocy.

To jest to, pomyślała Hermiona, obserwując, jak wiatr targa gałęziami jej angielskiego dębu z parapetu na piętrze. To była noc, w której prastare drzewo miało w końcu ulec siłom natury i całkowicie się przewrócić.

Hermiona powoli otworzyła okno i odetchnęła, pozwalając, by chłodny wiatr wniósł do jej pokoju świeżą woń liści i odległego deszczu. Było zimno; zimniej, niż się spodziewała, ale kobieta o ciężkim sercu zignorowała chłód i sięgnęła po egzemplarz "Wojny i pokoju", którą jej ojciec wydrążył w dzieciństwie i podarował jej jako miejsce do przechowywania jej skarbów podczas jej nieobecności. KByła wypełniona wszelkiego rodzaju pamiątkami, gdy była w Hogwarcie, ale teraz zawierała tylko trzy rzeczy: do połowy opróżnioną paczkę fajek, zapalniczkę i czystą szklaną popielniczkę.

Jedyne, co było później słychać, to odgłos otwierania kartonu, skrobanie kciukiem o zapalniczkę i pierwszy głęboki wdech dymu.

Naprawdę nienawidziła palenia.

To był obrzydliwy nawyk, ale Hermiona była niespokojna, zła i pilnie potrzebowała papierosa. Zwykle nie była wystarczająco słaba, by poddać się tak bezsensownym pragnieniom, ale nie miała energii, by walczyć z tym dziś wieczorem. A ponieważ morderstwo wciąż było nielegalne, zdecydowała się na opcję B: palenie. Hermiona wzięła kolejny głęboki wdech i przeniosła popielniczkę z miejsca, w którym stała na jej nodze, na parapet obok siebie.

Potem wróciła do patrzenia przez okno.

Co zabawne, nabrała tego nawyku dopiero po ślubie z Draco Malfoyem, a on nadal był jej jedynym powodem, dla którego paliła.

Hermiona zobaczyła cień czegoś poruszającego się w ciemności. Myśląc, że to jej mąż, zaczęła oddychać z ulgą... aż zdała sobie sprawę, że to nic takiego. Zmarszczyła brwi. Była zupełnie sama i nie tak wyobrażała sobie spędzenie drugiej rocznicy ślubu.

Kłótnia zaczęła się wiele godzin temu pod starym dębem, przeniosła się na frontową werandę i zakończyła się w holu. Hermiona nie mogła sobie przypomnieć, o co chodziło, ale wiedziała, że ​​to było na długiej liście powodów, dla których się kłócili: jego problemy z zazdrością, jej kariera, ich małżeństwo... żeby wymienić tylko kilka. Jedyne, co naprawdę wiedziała, to to, że było wystarczająco źle, by wysłać ją do tego okna.

Początkowo, kiedy Draco zatrzasnął za sobą drzwi, Hermiona patrzyła w nadziei, że odwróci się i będzie o nią walczył, jak większość mężczyzn – tak, jak większość mężczyzn powinna. Ale on ciągle się oddalał. Ale teraz po prostu patrzyła przez okno, ponieważ rozglądanie się po ich domu tylko sprawiłoby, że gniewne łzy znów popłynęłyby z jej oczu. O wiele łatwiej było patrzeć, jak coś innego ugina się pod wpływem siły natury.

Draco nie wracał do domu.

Co więcej, nienawidziła tego, że wiedziała, że ​​nie wróci do domu. Nigdy nie wracał do domu po kłótniach. Zawsze albo przebywał w Dworze, albo – kiedy jego rodzice byli w mieście – w pokoju gościnnym w Dziurawym Kotle. Pomyślała, że dom był ostatnim miejscem, w którym chciał być.

A raczej ona była ostatnią osobą, w pobliżu której chciał przebywać.

Nie chodziło o to, że oni krzyczeli, że ona krzyczała, albo że on trzasnął drzwiami, kiedy wychodził. Robili to wszystko więcej razy, niż mogła zliczyć. Chodziło o to, że ich krzyk wydawał się ostateczny, jej krzyk był bolesny, a trzaśnięcie tymi drzwiami oznaczało, że to koniec.

Siedem Dni W KwietniuOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz