Rozdział 1

1.2K 46 29
                                    

Rozdział 1
Błysk zielonego światła.
Kilkunasto jardowe ciało potwora.
Jadowicie zielone oczy i żółte zębiska.
Przerażający śmiech, zwiastujący śmierć.
Gad, który kiedyś był człowiekiem.
Król Węży.
Wiedział, że nie ucieknie. Jego przeznaczenie miało się spełnić właśnie w tej chwili.
Albo stanie się mordercą, albo sam zginie.
Klątwa może nie zadziałać. Nie jest tak silny.
Jeśli się nie uda, jego przyjaciele i cały magiczny świat ulegną zniszczeniu.
Ten Gad, przy pomocy potwora zabije ich wszystkich.
Błysk zielonego światła.
- Aaaa! – Młody mężczyzna poderwał się z łóżka, ciężko dysząc.
Lecz to był tylko kolejny sen, tak samo straszny jak wiele poprzednich. Od dwóch miesięcy nie mógł przespać całej nocy. Wciąż męczyły go sny, wykończając psychicznie i fizycznie.
Opadł na plecy, próbując uspokoić przyśpieszony oddech. Nasłuchiwał kroków, świadczących o tym, że jego wuj obudził się, ale na szczęście słyszał jedynie pochrapywanie z sąsiedniego pokoju. Tym razem uniknie kary za zakłócanie snu innych domowników. Odetchnął z ulgą.
Znosił popychanie, obelgi oraz różne inne kary z cierpliwością i stoickim spokojem. Był mordercą i zasługiwał na takie traktowanie. Dursleyowie widząc jego uległość, wymierzali kary jeszcze chętniej niż w poprzednich latach.
Nie musiał tutaj wracać na wakacje. Zagrożenie jego życia zniknęło wraz z kawałkiem duszy, która została mu wyrwana przez rzuconą klątwę. Ale on postanowił w ten sposób odpokutować swoją winę.
Zabił. Odebrał życie Gadowi, który nie był już człowiekiem. Nie miało to jednak znaczenia. Stał się takim samym katem, jak Voldemort. Oprócz Czarnoksiężnika, zginęło mnóstwo uczciwych i dobrych ludzi, którzy stanęli w obronie zamku. A on był winien ich śmierci.

Nie płakał, nie robił tego od miesięcy. Wstał do łazienki, chcąc ochlapać twarz zimną wodą. Może ta czynność zabierze z jego świadomości przerażające wspomnienie koszmaru, który kiedyś naprawdę się wydarzył.
Woda otrzeźwiła go, ale pamięć o nocnej marze pozostała. Zobaczył swoje zniekształcone odbicie w jasnych kafelkach. Kiedyś wisiało nad zlewem lustro, ale zbił je pod wpływem szału, wywołanego bólem i bezsilnością. Nie martwił się siedmioma latami nieszczęścia. Jego życie było tak popierdolone, że nie mogło być gorzej.
Wrócił do łóżka. Na dworze zaczynało się rozjaśniać. Dochodziła czwarta rano. Schylił się i wyjął spod materaca pierwszą z brzegu książkę. Był to podręcznik do transmutacji. Otworzył go na przedostatnim rozdziale, gdzie według zakładki, skończył poprzednim razem czytać.
Ostatnie dwa miesiące wyglądały dokładnie tak samo. Jednego dnia nie dało się odróżnić od drugiego. Wrzeszcząca ciotka budziła go rano by przygotował wszystkim śniadanie. Jeśli coś zostało, mógł to zjeść. Gdy ciotka miała trochę lepszy humor, jak na przykład w dniu kiedy sąsiadom ukradli samochód, Harry mógł usmażyć sobie własną porcję bekonu i przygotować tosta. Po śniadaniu wuj wychodził do pracy, Dudley terroryzował okolice a ciotka udawała się na plotki do przyjaciółek. Potter w tym czasie miał do wykonania niezliczoną ilość zadań domowych, zrobienie zakupów i obiadu. Kiedy Vernon wracał z pracy zaczynała się pierwsza część koszmaru. Jedzenie było za słone, niedopieczone, spalone albo źle ułożone na talerzu. Gdy nie mógł przyczepić się do żadnej z tych rzeczy wynajdował inne, jak źle posprzątany podjazd albo odrobina kurzu na poręczy schodów. Wuj wymierzał chłopakowi karę, uśmiechając się z satysfakcją. Brak jedzenia, większa ilość obowiązków domowych czy wyzwiska były do zniesienia.
Cały swój ból i rozgoryczenie przerzucał na naukę. Zagłębianie się w kolejnych stronicach książek przynosiło ulgę. Pozwalało mu choć na chwilę oderwać się od koszmaru. Czytał cokolwiek wpadło mu w ręce, niezależnie od tematu. Nawet przeprosił się z eliksirami. Uczył się do późna, aż znużony zasypiał.
Koszmar budził go w środku nocy, a on znów przerzucał sfatygowane kartki podręczników, by tylko zapomnieć o wydarzeniach jakie chwile wcześniej odgrywały się w jego świadomości.
Nie odpakowane prezenty urodzinowe leżały w kącie pokoju. Nie miał również zamiaru odpisywać na listy przyjaciół, traktując to jako kolejną formę pokuty. Nie zasługiwał na troskę Hermiony ani oddanie Rona.
Dziewczyna ciągle przypominała mu o nadchodzących egzaminach. Ze względu na bitwę ze Śmierciożercami, przez którą wielu starszych uczniów i nauczycieli zostało rannych, testy zostały przeniesione na październik. Młodsze roczniki i szóste klasy nie musiały pisać ich wcale, ale SUM-y i OWUTEMY były bezwzględnie wymagane przez Ministerstwo Edukacji.
Ron pisał o uldze jaka nastąpiła po śmierci znienawidzonego Czarnoksiężnika, a Harry nie mógł zrozumieć jak ktokolwiek może świętować pamięć o bitwie, w której zginęło tak wielu ludzi. Przyjaciel pisał również o rozgrywkach quidditcha, ale myśl o jakichkolwiek rozrywkach była dla Pottera czymś obrzydliwym. Nie mógłby cieszyć się w czasie, gdy inni opłakiwali swoich bliskich. Z czasem przestał otwierać kolejne listy, doskonale przewidując, jaką zawierają treść.
Pisał do niego również Syriusz, Remus i Ginny. Żaden z ich listów nie został otwarty. Napisał im grzecznie, aczkolwiek stanowczo, że prosi o trochę czasu dla siebie. Niechętnie, zapewne wyrażając to w przychodzących listach, ale w końcu posłuchali. To przez Harry'ego ci dobrzy ludzie stracili osoby, na którym im zależało.
Tonks nie żyje. Młoda aurorka, kuzynka Blacka i kobieta, którą kochał Lupin. Jako jedyna nigdy nie wierzyła w winę jego ojca chrzestnego. W ciągu ostatniego roku ta trójka stanowiła nierozerwalną grupę osób, która ze wszystkich sił, starała się przeszkodzić w planach Voldemorta.
Kiedy tylko Czarnoksiężnik się odrodził, Pettigrew przestał się ukrywać, jednocześnie głośno przyznając się do zdrady rodziców Harry'ego. Tym samym Syriusz został oczyszczony ze wszystkich zarzutów. Ministerstwo nie skierowało względem niego jednak żadnych przeprosin. Uznali, że nie

Błysk Zielonego Światła-DrarryHikayelerin yaşadığı yer. Şimdi keşfedin