i'm a misfit

612 56 96
                                    

Han Jisung szykował się na swoją pierwszą imprezę w życiu. Oczywiście miał na koncie rodzinne spotkania, małe męskie wieczory, a nawet dyskoteki szkolne, ale nigdy nie był na TAKIEJ imprezie. Nie wiedział czego ma się spodziewać, ale czuł, że mu się nie spodoba, że to nie jest dla niego.

Wmawiał sobie, że nie idzie tam, żeby zobaczyć Lee, ale kto by w to uwierzył?

pov jisung

Skończyłem podkreślać oczy i spojrzałem na siebie jeszcze raz. Sięgałem ręką po perfumy, kiedy usłyszał klakson samochodu. Szybko spryskałem się swoim ulubionym zapachem i popędziłem na zewnątrz.

— Yoooo! — przywitał mnie tradycyjnie Changbin, intensywnie analizując moją kurtkę w panterkę.

— Hej, Hyung. Nie pożeraj mnie wzrokiem.

— Ale kocica z ciebie.

— Nie zesraj się.

Changbin przekręcił kluczyk i ruszył, co jakiś czas zerkając na mnie.

— A wiesz kto uwielbia kocice? 

Zaśmiałem się.

— Podbiłem do nich... — zacząłem opowiadać całą historię z wczorajszego dnia.

— Jestem z ciebie dumny, Hanka! — krzyknął na koniec, klepiąc mnie po udzie. — A Chujinem się nie przejmuj.

— A ty jak? Gotowy na konfrontację z Australijcem?

— Aj... Co do niego... Chyba się rozmyśliłem. Nie dam rady. 

— Nie pierdol, Changbinówa. 

Po piętnastu minutach jazdy w końcu znaleźliśmy się pod rezydencją Bangów. Jeongin mówił prawdę. Posesja zapierała dech w piersiach. Dom był biały, dwupiętrowy z licznymi balkonami i tarasami. W wielu miejscach były zdobienia, które przypominały te z greckich świątyń. Samą wille otaczał piękny ogród. Przeważały żywopłoty bez kwiatków, ale można było też dostrzec kilka różanych krzewów.

Wysiedliśmy z samochodu od razu słysząc muzykę wydobywającą się ze środka. Ruszyliśmy w stronę wielkich białych drzwi.

Przekroczyliśmy próg i ja już wiedział, że moje przeczucia były słuszne. To nie było miejsce dla mnie. Dudniła muzyka. Panowała duchota. Śmierdziało alkoholem, papierosami, potem. Ludzie byli wszędzie i robili wszystko – skakali, krzyczeli, ocierali się o siebie, wpychali sobie języki do gardeł. Czułem się jak na wybiegu dla małp w zoo. Widziałem wiele razy na filmach jak wyglądają takie imprezy, ale tam jedynymi zmysłami, który to odbierały były wzrok i słuch, a teraz czułem smród w nozdrzach i duchotę na ciele.

Changbin coś do mnie mówił, ale nie potrafiłem tego przetworzyć. Patrzyłem tylko jak znika w tłumie. Stałem w przedpokoju jeszcze kilka dobrych sekund, a może nawet minut aż pojawił się przede mną uśmiechnięty gospodarz.

— Siema Jisung! Wszystko ok?

Pokiwałem szybko głową. Chris chyba wyczuł mój stres i zmieszanie. Szybko wpadł na pomysł co może mi pomóc.

— Widziałem młodego na górze z Jisu.

— Dzięki. 

Szczerze odetchnąłem z ulgą na myśl, że zaraz znajdę przyjaciela, który się mną zajmie. Już miałem ruszyć w stronę schodów, ale koło Banga ktoś się pojawił i bez żadnych uprzedzeń rzucił mi się na szyję.

— Jisung, to mój przyjaciel Felix — powiedział roześmiany Chris wskazując na przybysza. — W tym roku przeniósł się do naszej szkoły. Nadal nie jest biegły w koreańskim, ale ty jesteś dobry w angielskim, więc bez problemu się dogadacie.

𝗴𝘂𝗶𝘁𝗮𝗿 𝗮𝗻𝗱 𝗰𝗶𝗴𝗮𝗿𝗲𝘁𝘁𝗲𝘀 • 𝗺𝗶𝗻𝘀𝘂𝗻𝗴Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz