×innocent×

13 2 0
                                    

Dwudziestosześciolatek od poranka miał już szczerze dosyć. Czuł, że całe otoczenie w jakim się znajduje powoli wysysa z niego resztki zamagazynowanej energii, a tkwiąc w ciągłym zgiełku nie potrafił znaleźć chwili upragnionego wytchnienia.

Jedyną rezerwą, z której zawsze mógł korzystać była kawiarnia. Zatapiając się umysłem w danym miejscu zaczynał sobie przypominać zapachy, który bezwarunkowo koiły jego serce. W tym momencie z powodu narastających wspomnień o swoim azylu jego ciało zostało przepełnione czystą nostalgią. Myśli jednak były zgubne, a dobre wrażenie zastąpione niemiłymi wspomnieniami. 

Chora sytuacja, która rozgrywała się wczorajszego dnia w kawiarni nie pozwalała mu z przyjemnością powracać do ulubionego miejsce. Nawet znajdując się w swoim gabinecie, przygotowując się na spotkanie z nowym pracownikiem czuł się bezpieczniej niż wśród ludzi, którzy nieoczekiwanie mogliby przedrzeć się przez mur jaki postawił wokół siebie Lee.

Niestety, jedynym czego nie potrafił ukryć przed otaczającym go światem była mroczna strona jego duszy. Nawet, gdy sporadycznie przemierzał londyńskie ulice przechodnie byli w stanie wyczuć niespotykaną, odpychającą wręcz, ciemną aurę.

Taeyong Lee zdecydowanie nie był tylko i wyłącznie głową największego z londyńskich gangów. Ukazując nieświadomie swoją prawdziwą naturę, zostawał po sobie ślad gdziekolwiek by się nie znalazł. Odciskał piętno na ludziach, miejscach, przedmiotach sam będąc ofiarą Kainowej, niewidocznej blizny. Ciążyło na nim rodzinne fatum, na barkach spoczywał biznes, który sprawiał, że zawsze był bezwzględny wobec otaczającego go świata. Czy istniała inna dusza Taeyonga Lee, nie ukazana jeszcze cierpliwie czekającemu światu?

Dla niego zdecydowanie nie. Jednakże świadomość posiadania jakiejkolwiek dualności duszy wzbudzała nim delikatne przerażenie, tak jak u każdego z nas. Mimo wszystko, był on tylko człowiekiem. Nigdy nie wyzbył się emocji i uczuć, lecz nauczył się je poprawnie kontrolować, tak aby nigdy nie popsuć interesu rodziców. Co gorsza, uważał, że tak powinno być i nikt nie był w stanie zmienić jego sposobu myślenia.

Dlatego doskonale wiedział, co robi. Był w pełni świadomy swych irracjonalnych na pozór działań, nie grzesząc przy tym perfekcjonizmem. Toteż prawdziwe "ja" Taeyonga Lee zostało głęboko zakopane w odmętach jego duszy i tylko on sam mógłby je z powodzeniem odnaleźć. 

Jednakże to nie mogło dojść do skutku. Taki człowiek, jak on był Panem całego świata. Tego mrocznego, rozpalonego do granic możliwości Piekła, w którym walczył z niekończącym się chaosem, czego nie dało się spostrzec na pierwszy rzut oka.

Spoglądając w lustro można było dostrzec wyidealizowaną postać. Prezentował się on, bez dwóch zdań, zjawiskowo. Wypolerowane ówcześnie, czarne lakierki odbijały najmniejszy blask światła w pomieszczeniu. Czarny, satynowy garnitur wyglądał jak nowo zakupiony, chociaż przeżył tylko wizytę w pralni chemicznej. Jego twarz, lekko przykryta jasnym podkładem zdrowo błyszczała, a ciemne oczy zostały subtelnie podkreślone czarno brązową kredką.

Nikt jednak nie wiedział o licznych bliznach skrywanych pod pięknym ubiorem Taeyonga. W swojej duszy, skrywał on historie nieznaną nawet dla ślepo zapatrzonego w lidera Kim Doyounga. 

Chociaż był on stałym obserwatorem szefa, nigdy nie zauważał w nim tych licznych wad. Majestatyczna postać wręcz go olśniewała, gdy bez pukania wszedł do gabinetu Pana Lee. Magiczna chwila została wręcz od razu przerwana przez bezuczuciowego przełożonego.

-Mówiłem, żebyś pukał. -rzucił oskarżycielsko Lee.

Doyoung nie zwracał jednak uwagi na ociekające jadem słowa. Z racji tego, że przemawiały nim liczne emocje widział tylko jak szefa w pośpiechu próbuje zawiązać satynowy krawat.

ILLEGAL BUSSINES (NCT, WAYV)Where stories live. Discover now