×timeless×

11 2 0
                                    

Kiedy wszystko zdawało się być ponadczasowe, między niezniszczalnymi murami posiadłości Lee panował niewytłumaczalny zgiełk. Każdy z członków gangu znajdywał się w bezwyjściowej sytuacji, a przyszłość wraz z upływem kolejnych minut była coraz bardziej nieznana. Poczucie bezkresnej niestabilności sprawiało, że każdy z nich odczuwał potrzebę przeżywania każdego dnia, tak jakby był on tym ostatnim. Liczyła się tylko ta ulotna chwila, którą można było na wieczność zatrzymać w zakamarkach swego umysłu.

Gdy niebo pokryło się atramentowym kolorem, czas zdawał się nie istnieć, tak jakby bezkresna noc była rozwiązaniem każdego problemu powstałego za dnia. Pod okiem ciemnej nocy łamanie zasad zdawało się być czymś niewinnym, dlatego ze śmiałością można było dopuszczać się wykroczeń, nie zważając na ich późniejsze konsekwencje.

W jednym z pokoi, w którym przebywało dwóch tak różniących się od siebie Lee zauważalna była skłonność do jakichkolwiek wykroczeń. Kiedy w żyłach Marka płynęła czysta adrenalina, nic nie liczyło się bardziej niż stopniowo pochłaniające go pożądanie jakie czuł w stosunku do młodszego Lee. Doskonale wiedział, że to, co odczuwa nie jest i nigdy nie będzie miłością, była to tylko chęć posiadania czegoś, co absolutnie nie było rzeczą. To właśnie ta chora chęć posiadania była ważniejsza od zdrowego rozsądku. Jednakże czy którykolwiek z nich zachowywał się teraz rozsądnie?

Brązowowłosy pod wpływem swoich rozszalałych uczuć czuł się wręcz błogo leżąc na nagim torsie kochanka. Z przyjemności, zamknął powieki powoli delektując się zapachem gładkiej skóry Marka Lee. Trwało to do momentu, gdy nie poczuł jak przyjemne ciepło znika, a materac ustępuje pod wpływem gwałtownie zanikającego ciężaru.

Czarnowłosy pospiesznie wstał zaczynając zbierać pozostawione przez siebie rzeczy. Gdy tylko mu się to udało, podszedł do drzwi nawet się za siebie nie oglądając. Zbierając się do wypowiedzenia pożegnalnych słów, odchrząknął wyrywając przy tym Donghyucka z przyjemnego letargu.

-Będę się zbierał. Zadzwoń, gdy znowu będziesz mieć na mnie ochotę.

Donghyuck równie gwałtownie podnosząc się uważnie obserwował stojącego już przy drzwiach Marka. Klatka piersiowa chłopaka nadal pozostawała naga, zostając tylko niedbale przykryta przerzuconą przez ramię śnieżnobiałą koszule. Powierzchnia jego ciała od pasa w dół została już zakryta poprzez spodnie, które przeraźliwie opinały się na delikatnie umięśnionych nogach Lee.

Młodszy jak zwykle przez dłuższą chwilę pozostawał oniemiały widokiem, jaki przed sobą miał, lecz magiczne uniesienie nie trwało zbyt długo z powodu ówcześnie wypowiedzianych słów, które przecinały powietrze, jak i serce Donghyucka niczym najostrzejszy sztylet.

Widział jak kochanek naciska klamkę, chcąc go powstrzymać, pospiesznie wstał, jednakże Mark Lee zdążył opuścić pomieszczenie pozostawiając po sobie okropne doświadczenie.

Dźwięk zamykanych drzwi sprawił, że Donghyucka zaczęły zalewać emocje, z którymi za każdym razem mierzył się po rozstaniu z Markiem. Był świadomy, że ich spotkania za każdym razem kończyły się tak samo i nic nie mogło tego uratować.

Jednakże tak okrutne traktowanie było zauważalne dopiero w chwilach rozstania. Fala bezsilności jaka zalewała serce Lee Donghyucka sprawiła, że osunął się on na ziemie nie zważając już na to jak będzie okrutnie w tym momencie wyglądał. Był sam. Mógł pozwolić sobie na słabość, która wręcz była już nieprzyjemnie uciążliwa, jak i chorobliwa. Nie miał siły błagać, nie miał siły mówić o swoich uczuciach, nie miał siły płakać. Mógł zdobyć się tylko na jedną, samotną łzę, która powoli spływała wzdłuż jego świetlistego policzka ku brodzie.

Świetliste nie były tylko wydatne policzki samotnego Donghyucka ale również atramentowe niebo rozświetlone poprzez liczne gwiazdy oraz księżyc w pełni. Być może to właśnie ta nieznana aura przyciągała współpracowników do bogato zdobionej balustrady przestronnego tarasu Pana Lee.

Włosy najstarszego mężczyzny błyszczały nawet w delikatnym świetle księżyca, co od razu zauważył skołowany Nakamoto Yuta, który szczerze ucieszył się na widok stojącego przed nim Taeila. Bezszelestnie udając się do barierki, o którą opierał się jego kolega podziwiał zadbany ogród szefa, który delikatnie oświetlony przez jasny blask księżyca stał się tajemniczy i bezgraniczny.

Moon Taeil szybko spostrzegł, że nie jest jedynym obserwatorem dzisiejszej nocy. Stojący obok niego blondyn zdawał się potrzebować wsparcia, co mężczyzna od zaraz potrafił poznać po sposobie jego bycia. Widząc jak każdy mięsień Yuty się napina, a usta układają się w cienką kreskę wiedział, że nie może pozostawić sprawy bez swojego komentarza. Ani przez chwilę się nie wahając, postanowił pokierować rozmowom:

-Yuta. Co tu robisz?- zapytał, uważnie się mu przy tym przyglądając.

-Podziwiam.- odpowiedział przybierając przy tym kamienny wyraz twarzy. W jego oku dało się jednak zauważyć poblask świadczący o napływających łzach.

Po tak krótkiej rozmowie między nimi zapanowała chwilowa, lecz przyjemna cisza. Taeil nie chciał naciskać, przeczuwając, że Nakamoto sam postanowi z nim porozmawiać, jeżeli tylko zaistnieje taka potrzeba.

-I myślę.- dodał, zniżając przy tym swój głos.- Jak to jest, że gdy zamykam oczy to pojawia się on? Nawet go nie znam... -kontynuował, a ostatnie słowa były już ledwo słyszalnym szeptem, lecz nie umknęły one uwadze Moona.

-Nie musisz kogoś znać, żeby w jakiś sposób ci się podobał.- odpowiedział Taeil, ostrożnie dobierając słowa. -Smak niewiadomej jest o wiele lepszy niż czegoś znajomego i namacalnego. Powinieneś o tym wiedzieć.- skończył, zauważając Yute, który również się mu przypatrywał. Powoli otwierał on usta, nie wiedząc, co mógłby mieć jeszcze do powiedzenia:

-Ale Sicheng... Taeyong by mi tego nie popuścił, miłość je...

-Zakazana? A czy ktokolwiek będzie o tym wiedział?- zapytał Taeil, na co Yuta odpowiadał ciszą.- Myślę, że lepiej spróbować. Lepiej niczego nie żałować, żyć tym, co jest teraz.- zakończył swoją myśl modląc się w duchu o to, żeby jego słowa były wystarczająco przekonywujące, po czym dodał:

- Powalcz o wspomnienia, Yuta. One są ponadczasowe.

-Spróbuje.- odpowiedział pewnie. - Dziękuję, Moon.

-Nie ma za co.- powiedział, lecz Nakamoto zdążył pozostawić go sam na sam w blasku księżyca oraz migoczących gwiazd.

Du hast das Ende der veröffentlichten Teile erreicht.

⏰ Letzte Aktualisierung: Jan 20, 2021 ⏰

Füge diese Geschichte zu deiner Bibliothek hinzu, um über neue Kapitel informiert zu werden!

ILLEGAL BUSSINES (NCT, WAYV)Wo Geschichten leben. Entdecke jetzt