×my time×

8 2 0
                                    

Na ulice pochmurnego Londynu zaczęły spadać pierwsze, okrągłe krople deszczu, a gabinet Lee został skąpany w przeraźliwym cieniu. On równie jak pogoda za oknem znajdywał się na skraju, czując jak grunt bezpowrotnie osuwa mu się spod nóg. Było to bezwarunkowo okropne doświadczenie dla Taeyonga Lee, który dzierżąc śnieżnobiałą kopertę nie potrafił oderwać od niej wzroku.

Żyjąc we własnej strefie komfortu nie spodziewał się żadnych przeciwności losu. Zawsze zdawało mu się, że jego życie jest prostą drogą, z liczną ilością drogowskazów. Przecież był szefem gangu, posiadał pieniądze, bogatą posiadłość oraz ludzi, którzy bezpowrotnie oddali mu część swojego życia, a on sam mógł mieć to, czego tylko zapragnął.

Coś jednak sprawiało, że czuł się jak więzień przykuty do swojego własnego ciała. Wszystko zdawało się być snem na jawie dopóki los nie zaczynał krzyżować mu idealnie dopracowanych planów. Rzucane mu kłody pod nogi sprawiały, że wiecznie potykał się, gubiąc przy tym swój ściśle określony rytm. Nawet nie wiedział jak blisko jest swego ostatecznego upadku, gdy ilość obowiązków zdecydowanie przekraczała jego możliwości, a on dzierżył w swojej dłoni najpewniej jedną z największych okropności jaka mogłaby stanąć na jego drodze.

Ciemne oczy Taeyonga Lee zdawały się przemawiać tysiącami emocji, gdy lekko zdezorientowany Kim Jungwoo z uwagą go obserwował. W tej sytuacji nie byłoby nic dziwnego, gdyby nie fakt wyraźnego przejęcia i niewytłumaczalnej aury tajemniczości jaka trwała w pomieszczeniu.

Wszystko zaczęło się, gdy dzisiejszego poranka młody pracownik beztrosko przechadzał się korytarzami posiadłości. Zupełnie przypadkowo, dotarł on do holu głównego, a jego uwagę przykuł biały prostokąt kontrastujący z powierzchnią ciemnych kafelków.

Kim Jungwoo nie był wścibski i szanował każdego, nawet kogoś tak bezwzględnego jak szefa gangu. Widząc do kogo zaadresowana jest wiadomość, nie miał zamiaru jej czytać, dlatego niezwłocznie postanowił przekazać ją odpowiedniej osobie.

Wpatrując się w zamyślonego szefa, ciężko opartego o oparcie ciemnego fotela widział jak jego czoło marszczy się, a kościste dłonie szukają czegoś, co mógłby zatrzymać na dłuższą chwilę, aby tylko odnaleźć spokój. Dostrzegając lekkie drgania jego powiek, zaczynał żałować, że zdecydował się informować go o swoim dzisiejszym znalezisku.

Mimo wszystko blondynowi było żal każdego człowieka, który z czymkolwiek się borykał. Nawet swojego szefa, będącego wyraźnie w głębokim dołku, z którego nikt nie mógłby go wyciągnąć. Jego szef nie pozwoliłby mu na jakąkolwiek pomoc, a kojący uśmiech zdecydowanie nie wystarczał, aby zaleczyć aż tak wielkie rany powstałe na sercu.

Jednakże Taeyong Lee nadal trwał w intymnej chwili. Dotykał gładkiego papieru, przypatrywał się mu i łudził, że zniknie z jego oczu ale nic takiego się nie wydarzyło. Był świadomy, że ktoś doszukał się jego adresu, jak i tożsamości, a to sprawiało, że czuł narastający strach, wtedy gdy wcale nie chciał go odczuwać. Otwierając usta, zdobył się na poważny krok, czując jak po raz pierwszy coś w nim pęka:

-Dziękuję, że mi to przekazałeś. Jesteś już wolny, odpocznij przed jutrzejszym dniem. -rzekł, zdobywając się na chwilę uprzejmości dla pracownika jednocześnie czując smak porażki w ustach.

Blondyna niezmiernie ucieszyły te słowa. Zawsze wiedział, że szef skrywa w sobie jakiekolwiek pokłady człowieczeństwa, dlatego równie uprzejmie odpowiedział:

-Również dziękuję, szefie.

Jednak Taeyong już go nie słuchał. Wyczekiwał tylko aż ten opuści jego gabinet, a gdy to się stało dźwięk rozrywanego papieru odbił się o ściany szczelnie zamkniętego pomieszczenia.

Był tylko on jeden oraz przeklęta koperta, która okazywała się zaburzać jego cały, misterny plan. Nie wiedział jak tak niewinny przedmiot mógł skutecznie zburzyć część jego na pozór niezniszczalnego muru, lecz zaistniał sytuacja nie pozostawiała ze sobą najmniejszych złudzeń.

Sięgając do koperty, wyciągnął zgięta na pół śnieżnobiałą kartkę. Taeyong powoli badał wzrokiem powierzchnie kartki, podziwiając przy tym wyszukany charakter pisma. Z każdym słowem jego twarz stawała się coraz bardziej napięta, a krew zaczynała uderzać do jasnych policzków. Podwyższone ciśnienie przyprawiło go o gwałtowne uczucie gorąca, a słowa zaczynały powoli się rozmazywać. Czy tak miał wyglądać szary koniec Lee Taeyonga?

W tym samym czasie barczysty mężczyzna przechadzał się mokrymi ulicami Londynu ciesząc się dzisiejszym wyglądem miasta. Uwielbiał, gdy zapach wilgoci wkradał się do jego nosa, a on mógł zatrzymać go na dłużej głęboko w swoich myślach.

To właśnie idąc ulicą mógł powracać do wspomnień, marzyć i prowadzić ze sobą wewnętrzny monolog. W tej sytuacji nie było nic dziwnego, Jung Yoonoh od zawsze taki był. Uważał, że jego umysł to najwyższa potęga i właśnie tam mógł dokonywać rzeczy skrajnie niemożliwych.

Gdy drogę rozświetlały mu pobliskie latarnie, pogrążał się w swych myślach idąc w nieznanym mu kierunku. Ignorował zimne krople deszczu, przyglądających mu się z zaciekawieniem ludzi czy pary, które oddawały się chwilą bezgranicznego upojenia. Zamykając oczy, za każdym razem w jego umysł wkradała się już mniej tajemnicza postać Lee Taeyonga. Nie była to jednak chwila zachwytu jaką zdążył już przeżyć mężczyzna, jego myśli już dawno przybrały inny tok rozumowania niż miało to miejsce początkowo.

Jung Yoonoh doskonale znał treść listu jaki otrzymał Taeyong, a jemu ciężko było zapomnieć o zapisanych przez niego słowach. Powoli delektował się przypominając sobie treść listu przy tym utwierdzając się w przekonaniu, że decyzja jaką podjął była słuszna.

Tymi słowami nie delektował się jednak Taeyong. Do końca dnia, po raz setny czytając list wiedział, że bez przeszkód zdołał go zapamiętać. Pod wpływem okropnego zmęczenia, nieświadomie zaczął recytować tak pozornie ulotne słowa:


Drogi Lee,

Zapewne jeszcze nie wiesz kim jestem, lecz pozwól, że ujawnię Ci te nurtująca tajemnice. Nie będę z tym długo zwlekał, wiem jak życie w niewiedzy może na nas wpływać.

Odkąd spotkałem Cię w kawiarni wiedziałem, że jesteśmy tacy sami. Walczymy o swoje, nie patrzymy przy tym na innych. Jesteśmy tylko my- bez granic. Tacy ludzie są najbardziej niebezpieczni.

Prawdę mówiąc, mógłbyś być bardziej uważny. Moje oko jest czujne, dlatego nie trudno było Cię znaleźć. Wiem o tobie więcej niż Ci się wydaję więc nie oczekuję, że po tym liście pozostaniemy sobie obojętni. Wiedząc co planujesz, składam Ci propozycję, której nie zdołasz odrzucić.

Podejmiemy ze sobą współpracę. Przyjmiesz mnie pod swoje skrzydła, a ja będę Ci wiernie służył. Jeżeli tego nie zrobisz, dołączę do Quian Kuna wyjawiając mu wszystkie cenne informacje, jakie zdążyłem nazbierać na Twój temat. Nie ociągaj się z decyzją. Twój zegar tyka.

Ten, którego nie chciałeś znać,

Jung Yoonoh


Tak właśnie Lee Taeyong, majestatyczny szef gangu, został wpędzony w sidła przewrotnego losu jaki nad nim czuwał. Było już późno, gdy w końcu jego powieki opadły, a zmęczenie uderzyło go gwałtownie. Zanim jednak zasnął, w jego myślach pojawił się jedno zdanie, które uderzyło go swoją niepowtarzalną siłą:

  „Twój zegar tyka."

ILLEGAL BUSSINES (NCT, WAYV)Where stories live. Discover now